Kiedy idziemy do restauracji i otrzymujemy jakieś danie, zazwyczaj nie wiemy jak ani przez kogo było zrobione. Po prostu delektujemy się smakiem, nie wiedząc jak wygląda cały proces twórczy od kuchni, czy postępuje się według ściśle tajnych receptur czy też takich ogólnodostępnych. Świat kulinarny od kuchni w dodatku oblany soczystym i krwistym sosem zbrodni poznać można w książce „ Karmiąc zło” Adrianny Ewy Stawskiej, pierwszym tomie cyklu wydawniczego „Super Kryminał”. Seria ta będzie miała 25 części, obejmować będzie zarówno klasyki gatunku jak i debiuty obiecujących pisarzy. Przejdźmy jednak do pierwszej części.
Hubert Renkiel jest wspaniałym kucharzem, restauratorem i uwielbianą przez publiczność gwiazdą kulinarnych programów telewizyjnych. Wszystko byłoby jak najbardziej w porządku gdyby nie to, że podczas uroczystego przyjęcia ten wspaniały szef kuchni ginie. Gdy oficerowie Lonia Antałowicz i Czesio Wituła docierają na miejsce okazuje się, że Renkiel umarł z powodu zatrucia azotynem sodu używanym do peklowania mięsa. Czy to możliwe, by jeden z najlepszych kucharzy w kraju popełnił śmiertelną pomyłkę przy rutynowej czynności? Czy też może nie była to pomyłka a dobrze przemyślane zabójstwo? Tylko kto zabił by kochaną przez wszystkich gwiazdę telewizji, i dlaczego?
Wszystko zaczyna się bardzo ciekawie. Jedno morderstwo oraz kilku podejrzanych, z których każdy miał okazję by zatruć azotynem sodu jedzenie Renkiela. Każdy z nich ma też w głębi duszy jakiś motyw. Policjanci szukają więc poszlak i zaczynają przesłuchiwać podejrzanych. Niestety, Ci którzy wolą akcję pełną pościgów, strzelanin i tym podobnych będą zawiedzieni. Nie znajdziemy tego w książce, jest tu natomiast przedstawiony mozolny proces zbierania i łączenia ze sobą informacji w spójną całość. Zakończenie co prawda nie powala, lecz jest takie jak powinno. Zabójca zostaje odnaleziony, wyjawia swój motyw i wszystko w kulinarnym świecie wraca do normy. Ma się jednak wrażenie, że morderca złapany jest za szybko, brakuje tu trochę łączenia poszczególnych faktów i zeznań w całość.
Dobrą stroną powieści są na pewno jej intrygujący bohaterowie. Wśród podejrzanych znajdują się takie osobowości jak prawa ręka Renkiela, od zawsze dorastający w jego cieniu, kochanka z wcześniejszych lat oraz zazdrośni konkurenci nie potrafiący osiągnąć takich sukcesów jak zmarły. Na pochwałę zasługuje również druga strona barykady, czyli oficerowie Antałowicz i Wituła, których po prostu nie da się nie lubić, bowiem często wywołują na naszej twarzy uśmiech.. Trudno się jednak do kogokolwiek przywiązać biorąc pod uwagę to jak krótka jest nasza przygoda z nimi. „Karmiąc zło” ma niecałe 200 stron oraz raczej dużą czcionkę, co w połączeniu powoduje to, że jest na jeden lub maksymalnie dwa wieczory.
Czytelnik sięgając po „Karmiąc zło” ma szanse zobaczyć jak skrzętnie strzeże się tajemnic receptur oraz jaka atmosfera panuje w środowisku kulinarnym. Jest ponadto świadkiem morderstwa i prowadzi śledztwo razem z oficerami, typując własnych podejrzanych.
Jest to dobra książka, jednak czy zasługuje na miano superkryminału pewien nie jestem. Wiem jednak, że jest świetną propozycją na spędzenie wieczoru i że warto po nią sięgnąć. Dlatego też polecam ją oceniając na 4/5.