Moje oczy stają się jej oczami, oczami kogoś, kto umarł młodo.
Lektura tej książki wymaga wczucia się w język opowiadania, który jest specyficzny. Może wydać się trudny tym, którzy czytają proste narracje, ale ów język jest jedną z najważniejszych wartości powieści. Składają się nań jakby luźno rzucane zdania, nie wynikające wprost jedno z drugiego, ale odwołujące się do obrazów i przedmiotów, które pojawiły się kilka zdań wcześniej. Powoduje to nieco inny sposób przyjmowania treści, tak jakbyśmy je odbierali przez obrazy - nielinearnie, a linearność jest właśnie charakterystyczna dla języka, dla opowiadania. Dodatkowo takie wrażenie wzmacniane jest przez fakt, iż akcja dzieje się w dużej części w Paryżu lat 30ych i 40ych właśnie w środowisku malarzy-surrealistów, a główną bohaterką i pierwszoosobową narratorką całości jest pochodząca z Anglii młoda malarka, Ivory Frame. Iworia, jak ją nazywa Lew Wołkow - tajemniczy, starszy od niej malarz, pochodzący z Ukrainy - niebezpiecznie zakocha się w Wołkowie, nie zważając na to, że ów ma żonę i zastęp kochanek. Młoda dziewczyna wbrew rodzinie (Ojciec był bardzo praktyczny. (...) Studiowanie malarstwa to dla niego idiotyzm. To dobre dla biedaków albo homoseksualistów - twierdzi - zaliczając jednych i drugich do przestępców, i to takich samych. s.20) uczy się malarstwa na Akademii, ale zawsze była buntowniczym, dzikim dzieckiem natury, osobliwie wrażliwym na jej dźwięki, za to mającym trudności w komunikacji z ludźmi. Trudno jej przyjąć akademickie reguły, nie jest też z tego powodu hołubiona. Mimo to znajduje tam bliską przyjaciółkę, a właściwie małżeństwo: Tacita i István to Węgrzy - malarka i architekt, którzy wprowadzają ją w krąg paryskich surrealistów. W czasie niemal nieuchwytnie w powieści rozpoczynającej się okupacji Francji przez Niemcy, Ivory i Lew wyjeżdżają na południe kraju do pustego domu znajomych (w rzeczywistości był to dom Eleonory Carrington w Saint-Martin-d'Ardèche, która kupiła go w 1937 roku i w którym z Maxem Ernstem mieszkali do września 1939, gdy został internowany jako obywatel niemiecki), gdzie po sąsiedzku bywają także w prywatnym domu artystki z tego samego, paryskiego towarzystwa (prawdopodobnie chodzi o Leonor Fini), w którym odbywają się niezwykłe bale i spotkania. Wojna wkrótce jednak rozdziela kochanków - Lew zostaje aresztowany, choć nie bardzo wiadomo przez kogo. Sopinka zdaje się sugerować, że aresztuje go długa ręka Stalina... Czyżby hitlerowcy współpracowali wtedy we Francji z KGB? Czuć tutaj grubszą historyczną fastrygę: coś w tym miejscu może się w historii życia powieściowego Wołkowa łączyć z własną historią rodzinną autorki, ponieważ jej stryj Metro (zapewne pierwotnie Dmytro) urodził się na Zachodniej Ukrainie, a jego droga do Kanady mogła być skomplikowana. W posłowiu Heidi Sopinka dziękuje mu zresztą za opowieści, które wykorzystała w książce. Jednak postać bohaterki i jej kochanek mają inny, realny pierwowzór - chodzi o malarkę Eleonorę Carrington i Maxa Ernsta. Przed napisaniem powieści Sopinka spotkała się z Eleonorą, wówczas już 92 letnią damą, w jej domu w Meksyku. Dwa dni z nią spędzone stały się bezpośrednią inspiracją powieści. Choć zanim ta powstała, Heidi Sopinka zdążyła urodzić troje dzieci... Dla bohaterki powieści największą cezurą życiową jest wojna i utrata ukochanego. Rzuciła już wcześniej malarstwo, postanawia rozpocząć nowe życie w Kanadzie, oparłszy je na czymś trwalszym niż miłość - na nauce. Studiuje biologię, zaczyna zajmować się nagrywaniem "języków zwierząt", tworząc swego rodzaju archiwum głosów ginących gatunków - biolog akustyczny. Zajmuje się też cymatyką, co do pewnego stopnia łączy dźwięk z jej wcześniejszym zainteresowaniem obrazami. Ta praca to jej pasja - nie żadne tam robienie na drutach jak kobiety, które "zawzięcie manipulując rękami mają wrażenie, że robią coś ze swym życiem" (s. 184). Jej towarzyszem w ostatnich latach jest tropiciel Skeet: młody, wrażliwy człowiek, ale także z nieprostym życiorysem. Mimochodem dowiadujemy się sporej ilości ciekawych informacji o naturze. Ale dodatkowo każdy rozdział poprzedzony jest tytułem - postacią zwierzęcia z krótkim, niejednoznacznym, opartym najczęściej na dźwiękach opisem, który sprawia niekiedy wrażenie bycia jakimś dziwnym wierszem. Zwierzę otwierające rozdział pojawia się jako porównanie lub motyw także w treści. Zwierzęta pojawiają się również w obrazach Eleonory Carrington.
To warstwa poznawcza powieści, przybliżająca realne wydarzenia i postaci poprzez fikcyjną opowieść. Ale dla wielu czytelników niewątpliwie głównym wątkiem będzie dramatyczna historia miłości Lwa i Ivory. I najważniejsze, że nie ma w tym kiczu. Bardzo ciekawa perspektywa od strony myśli niezależnej, silnej kobiety, która czuje bezpośrednie powiązanie z naturą i nie liczy się z konwenansami. I zawsze samotnie przebija się przez życie, choć też spotyka na swej drodze bliskich jej ludzi, jak owa przyjaciółka Tacita, czy Madame Tissaud - stara i nieco zdziwaczała, ale przesympatyczna introligatorka, u której w Paryżu Ivory wynajmowała pokój. U końca kariery, u schyłku życia bohaterce wydaje się śmieszny optymistyczny przekaz piosenki Niny Simone: , że nawet gdy nie mamy nic, mamy przecież siebie, mamy życie. Simone śpiewa, że tego nikt nie może nam odebrać. Otóż ze śmiercią i to zostanie nam odebrane.
PS. Pisarka, która złamała nogę, uciekając z więzienia, o której wspomina Sopinka w powieści (s. 298), to Albertine Sarazin. Denerwujące jest, że tłumaczka sama przekłada cytaty z innych dzieł, a nie wiemy, co tłumaczy, bo odtworzyć to można tylko z oryginalnego tekstu... Pisarka, mimo ogromnej ilości bardzo ciekawych informacji, zwłaszcza o naturze, niezupełnie chyba sobie radzi z historią z opowieści wuja Metra, która została włożona w usta Lwa Wołkowa: skoro był w armii austriackiej w czasie I wojny światowej, to Przemyśl nie mógł leżeć na granicy polsko-ukraińskiej, bo ta powstała po wojnie, ale to miasto i tak nigdy nie leżało na granicy. Metro, jako Ukrainiec z Wisłoka (więc w Polsce k. Komańczy, nie na Ukrainie) mógł mieć raczej problemy z polską administracją państwową, być może jako nacjonalista ukraiński, a nie z Rosjanami i KGB. No, chyba że po 1945... Notatki>> Muzyka: Sidney Bechet, C. Debussy: Clair de lune,
Ivory Frame, buntowniczka pochodząca z bogatej rodziny mieszkającej w północnej Anglii, ucieka do Paryża okresu międzywojnia. Pochłania ją tam sztuka i przyjaźń z grupą błyskotliwych surrealistów oraz...
Komentarze
@bookovsky2020 · ponad 3 lata temu
Jestem pod wrażeniem! Świetna recenzja i niezwykle interesująca książka. Zapamiętuję, kiedyś po nią sięgnę :) Dziękuję!!
Ivory Frame, buntowniczka pochodząca z bogatej rodziny mieszkającej w północnej Anglii, ucieka do Paryża okresu międzywojnia. Pochłania ją tam sztuka i przyjaźń z grupą błyskotliwych surrealistów oraz...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @tsantsara
Bolało?
Zalane deszczem dublińskie ulice w chłodny zimowy dzień nie były odpowiednim miejscem dla szwendającego się małego chłopca. Dobra opowieść zawsze zaczyna się od herba...
Mamy już sierpień, ale rano jest zimno, a w powietrzu pachnie już jesienią. To druga książka Petry Soukupovej i - podobnie jak jej debiut (w 2008 nagroda im. J. Ortena ...