'Warszawskie kobiety i dziewczyny - słupki do kawy i czekolady' Julii Nadstawnej jest niezłym tomikiem wierszy, który niestety mogłam przeczytać tylko w wersji e-booka. Zaznaczam na wstępie, że mogło mieć to wpływ na odbiór tej pozycji.
Tomik jest pełen dobrej, nieprzeciętnej i świeżej (co najważniejsze!) poezji kobiecej. Warszawskiej, bardzo warszawskiej. Na uwagę zasługują wybitne moim zdaniem wersy, takie jak "bezmyślność to błogość", 'jakby tu na tobie położyć spojrzenie/ żebyś tego nie poczuł?" ( tak zaczyna się wiersz, który notabane przypadł mi do gustu najbardziej) oraz powtarzane i dudniące "karać się/ karać się/ karać się/ karać się/ karać się/ wspomnieniami'. Wiersze są białe i krótkie, w większości wyzbyte rymów.
Poezja Julii Nadstawnej jest dziwna. Momentami naprawdę niezrozumiała i budząca niechęć, a momentami jakby błyskotliwie wpadająca w nasze własne przeżycia. Myślę, że to niepowszechne zjawisko, bo ogromnie ciężko mi zaszufladkować ten tomik. Jako "dobry', 'przeciętny', 'kiepski', nie potrafię. Myślę, że to dobry omen wróżący autorce jeszcze szersze otwarcie drzwi wydawniczych. Powinna się tylko jedynie skupić na określeniu swojego stylu, zdominowaniu niektórych manier artystycznych które są nieprzyjemne i infantylne poprzez dojrzalsze i mocniejsze formuowanie myśli. Ale może w tym cały urok, nie mnie dane osądzać.
Wiersze pełne są "szminek", "cycków", "dziwek', ale też "boga", 'kościoła', "odkupionych win". Są pełne kobiet niekochanych i zasypiania we dwoje. Kwiatów, wielkich przestrzeni i zgiełku miesta.
Marzenia o miłości są tutaj nieodłącznym elementem egzystencji każdej samotnej kobiety, nawet zabieganej businesswoman. Paradoksy są nieodłączne w wierszach Julii Nadstawnej i to również dzięki nim/przez nie tak ciężko jest jednoznacznie określić w jakiej kategorii umieścić "Wszrawskie kobiety i dziewczyny".
Nie lubię Warszawy i podczas pobytu w niej widziałam tylko senny tłum w metrze, nieprzyjaznych ludzi, artystycznych snobów, nastolatki mające wszystko i opryskliwe panie w kioskach. Warszawę czuć dookoła podmiotu lirycznego tego tomiku. Ale nie w niej, i to chyba najważniejsze. Być może znajdzie nietoksyczną miłość i oduczy się kochać za bardzo, tak jak być może uda się to mnie. I wam.