Nikt nie lubi patrzeć, jak ukochana przez nas osoba cierpi. Widok lekarzy rozkładających ręce, bo nie potrafią zidentyfikować choroby siejącej spustoszenie w ciele pacjenta bywa potworne. Nawet leczenie na własną rękę bywa ryzykowne, chociaż pragniemy odzyskać dawną wersję człowieka niknącego w oczach.
Tella Holloway postanowiła zaryzykować i wziąć udział w Piekielnym Wyścigu, aby wygrać lekarstwo dla brata i raz jeszcze zobaczyć go stojącego na własnych nogach. Dwa etapy już są za nią, ale dziewczyna wie, że każdy kolejny jest znacznie gorszy od poprzedniego. Najważniejsze jednak jest to, że w tej niebezpiecznej rywalizacji odnalazła przyjaciół, chociaż nikt by nie przypuszczał, iż takie coś może się tutaj wytworzyć. Tella i jej znajomi wspierają się wzajemnie w walce o lepsze jutro, ale każdy z nich wie, że kiedy przyjdzie ten moment to już nic nie będzie takie samo.
Dziewczyna będzie walczyć do końca. Do pomocy ma swoją wierne Pandory: Madoxa oraz niedźwiedzia grizzly – pieszczotliwie nazywanego Potworem – i te zwierzęta są gotowe oddać za nią swoje życie. A teraz będą jej jeszcze bardziej potrzebne, ponieważ czeka ją walka ze zdradzieckim oceanem oraz potężnymi powiewami śniegu prószącego w głębi gór. Partnerować jej będą zaufani ludzie, ale dołączą również nowe twarze. Z pozoru wyglądają sympatycznie, ale to może być jedynie wytwór wyobraźni...
Co zrobi Tella, gdy odkryje, że wśród jej ekipy znajduje się ktoś, kto umiejętnie zaskarbia jej zaufanie? Jak zareaguje na niespodziankę przygotowaną specjalnie dla niej? Czy będzie w stanie walczyć o lekarstwo do samego końca?
Przed dziewczyną trudne wybory, lecz tylko ona może zadecydować o sobie.
To przyjemne uczucie, kiedy otrzymujesz egzemplarz książki przed jej oficjalną premierą. Zachowujesz się jak dziecko, gdy głaszczesz okładkę nowego nabytku, wąchasz kartki pachnące nowością... Czujesz magnetyczne przyciąganie, jednak obiecujesz sobie, że zaczniesz czytać w ten weekend, ale plany idą w odstawkę i jak najprędzej rozpoczynasz przygodę z dobrze znanymi bohaterami. Tylko czy omijałam niebezpiecznie wyglądające kamienie? A może skaleczyłam się i na moje rany sypnięto solą?
„Udział w Piekielnym Wyścigu przypomina uzależnienie od narkotyków. Jeden mały krok prowadzi do następnego i zanim się zorientujesz, znajdujesz się w sytuacji bez wyjścia. Nie masz pojęcia, jak to się stało, że twoje życie tak bardzo oddaliło się od tego, co było wcześniej.”
Po przeczytaniu pierwszego rozdziału już wiedziałam, że wcześniej rozpoczęta książka powraca na półkę, a moja uwaga zostanie całkowicie skupiona na świecie wykreowanym przez Victorię Scott, która i tym razem mnie nie zawiodła. Z przyjemnością powróciłam do ludzi biorących udział w Piekielnym Wyścigu i, wraz nimi, oczekiwałam momentu rozpoczęcia dwóch ostatnich etapów walki o lekarstwo dla chorego bliskiego. Autorka zapewniła nieco słonego powiewu i szumu fal uderzających o statek oraz chrzęstu śniegu pod podeszwami, kiedy wspinamy się w górach. To właśnie w takich warunkach przyszło spędzić kolejne dni Telli oraz jej przyjaciołom. I to nie w ramach wypoczynku...
Victoria Scott uwielbia bawić się uczuciami czytelnika. Nieraz miałam ciarki na plecach, kiedy następował zwrot akcji, a serce biło z taką precyzją, że prawie uciekało z klatki piersiowej. [Kamień i sól] to nie tylko momenty przyprawiające człowieka o zawał. Mamy tutaj dozę humoru, który pozwala rozluźnić się i nieco odetchnąć od czyhających zewsząd niebezpieczeństw. Byłam nieco zawiedziona, kiedy niektóre fragmenty fabuły były przewidywalne, jednak częściej byłam zaskakiwana, co ogromnie uwielbiam. Miałam wrażenie, jakby pani Scott bawiła się z nami w kotka i myszkę, gdzie to my jesteśmy tym słodkim gryzoniem.
W tej części Tella sprawia wrażenie dojrzalszej i już wie, czego tak naprawdę chce. Przyznam jednak, że parę razy chciałam złapać ją za ramiona i nią porządnie potrząsnąć. Było tak wtedy, gdy powracała stara natura dziewczyny – ta naiwna i wierząca w moc uzdrawiania duszy poprzez wyprzedaże. Przypominałam sobie wtedy, że to pozwalało jej powracać myślami do domu, co mnie uspokajało. Poza tym cieszę się z tego faktu, iż Tella nie została wykreowana na idealną bohaterkę, bo wtedy moje dłonie wylądowałyby na szyi nastolatki. Nie mogę jej jednak odmówić tego, z jaką lekkością nawiązywała kontakty z obcymi Pandorami, a te były gotowe podążać za nią. Ta umiejętność jest godna pozazdroszczenia, a to nie prowadzi do niczego dobrego...
Jak to w życiu (i książkach) bywa – jedni przyjaciele odchodzą, aby mogli zastąpić ich kolejni. Tak też było w przypadku głównej bohaterki, której zafundowano wielokrotne złamanie serca. Kiedyś widziałam takiego mema, gdzie czytelniczka opowiada, jak to kocha daną postać, a autor uśmiecha się złowieszczo. Ten obrazek musiał zainspirować autorkę, przez co czytelnicy mogą przygotować się na płacz. Ja sama uroniłam łzy, próbując oswoić się z utratą tych, którzy rozświetlali tę historię. Niewiele pomogły nowe osoby, chociaż ich role mogą zaskoczyć nawet najlepszych detektywów! Toż to intryga!
Nie mogło jednak zabraknąć nieporozumień miłosnych między Tellą a Guy'em, które dodawały pikanterii Piekielnemu Wyścigowi. Oboje byli dla siebie rywalami, czuli to, jednak jakaś siła ciągnęła ich ku sobie i nie pozwalała wyplątać się ze swoich więzów. To pierwszy raz, jak nie będę za bardzo narzekać na tego typu wątki, bo w tej części zostały one bardziej dopracowane. Wspomnę jednak o tym, że raz czy dwa czułam się już zmęczona ich problemami uczuciowymi. To i tak nie zmienia faktu, że kibicowałam im z całego serca!
„Tak oto zginę, z nożem drżącym w niepewnej dłoni, ale może to dobrze. Może to znaczy, że po tym wszystkim, co przeszłam, moja niechęć do uśmiercenia tych, którzy się dla mnie liczą, dowodzi, że wciąż jestem człowiekiem.”
Po tej części widać, że Victoria Scott podszkoliła warsztat pisarski. Już pierwsze zdanie wciąga czytelnika w ten świat i nie pozwala zbyt szybko go opuścić. Trzeba liczyć się także z tym, że [Kamień i sól] to przede wszystkim emocje, które wręcz wypływają z kartek. Aż się boję, co będziemy przeżywać przy lekturze trzeciego tomu. Wiem jednak to – na pewno nie będę się nudzić!
Ta książka – moim zdaniem – uświadamia nas, że nawet w najgorszych chwilach można walczyć ze swoją zwierzęcą naturą. Warto pamiętać o tym, kim jest się naprawdę i trzymać tej myśli z całych sił. Poza tym sprawdza się także powiedzenie, że „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie” – a sama Tella jest tego prawdziwym przykładem.
Z serii „rozkminy bluszczyny”: Przyjemnie było podróżować z Tellą poprzez zaspy śnieżne, kiedy ma się za oknem same ciapy i przykre pozostałości po tym, jak było biało i ten puch zakrywał wszystko, co można znaleźć na trawnikach. Dobrze, nie wnikam już w szczegóły...
Podsumowując:
Jeżeli myślicie, że zdanie „Oszałamiający thriller Victorii Scott sprawi, że twój puls przyśpieszy” jest tylko po to, aby zamydlić nam oczy – to jesteście w ogromnym błędzie! [Kamień i sól] to kontynuacja losów Telli, która przyprawia o dreszcze, pomaga zapomnieć o tym, jak się oddycha oraz spowoduje, że nie będziecie w stanie odłożyć książki dopóty, dopóki nie poznacie jej zawartości do końca. I warto ubezpieczyć się w paczkę chusteczek, bo rękawy na długo nie wystarczą!
Ta seria uzależnia!