"Paragraf na miłość" to pierwsza historia Natalii Sońskiej, którą miałam okazję poznać. Tym razem do przeczytania kolejnej już w tym roku książki zachęcił mnie jej opis. Bardzo lubię publikacje, w których występuje jeden z zawodów zaufania publicznego, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki.
W "Paragrafie na miłość" poznajemy historię Judyty. Niezależnej i bezkompromisowej prawniczki, która prowadzi swoją własną kancelarię mieszczącą się w Warszawie. Kobieta posiada niebywale cięty język, który pozwolił jej wygrać niejedną sprawę, ale również sprawił, iż niejednokrotnie groziło jej postępowanie dyscyplinarne. Judyta specjalizuje się w sprawach karnych i zdecydowanie lubi pracować w pojedynkę, jednak pewnego dnia, zostaje niejako zmuszona, aby przy jednej ze spraw współpracować z innym mecenasem.
Piotr jest specjalistą od prawa gospodarczego, który prowadzi swoją kancelarię wspólnie z wieloletnim przyjacielem. Ich spółka obsługuje głównie duże firmy, a jednym z ich klientów jest znany gdański deweloper. Mężczyźnie zostają postawione bardzo poważne zarzuty, które zdecydowanie nie mieszczą się w zakresie specjalizacji, którą zajmuje się Piotr, ale za to idealnie pasują do tej, którą para się Judyta. Czy dwoje warszawskich mecenasów, będzie umiało współpracować, by pomóc mężczyźnie? Czy wspólna praca nad sprawą zbliży się do siebie? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w pierwszym tomie "Serii z Aktami"
Muszę przyznać, że była to jedna z niewielu książek o prawnikach, która oddawała realia tej pracy. Myślę, że jest to głównie zasługą tego, że sama autorka, jest człowiekiem z branży, dlatego zapewne bazowała na własnym doświadczeniu. Dzięki temu jej bohaterowie są bardzo rzeczywiści i w zasadzie od samego początku udało im się wzbudzić moją sympatię.
Zresztą sam wątek zawodowy zasługuje na uwagę, ponieważ był przemyślany i ukazany w taki sposób, że czytelnik mógł poczuć się, jak członek zespołu pracującego przy licznych sprawach, którymi zarówno Piotr, jak i Judyta zajmowali się przez większość fabuły.
Podobało mi się także to, że Natalia Sońska postawiła na napisanie historii z dwóch perspektyw. Dzięki temu zabiegowi, czytelnik miał szerszy ogląd na całą sytuację i nie musiał domyślać się tego, co czuje i myśli druga strona, ponieważ dosłownie miał to podane jak na tacy.
Jestem również zadowolona z tego, jak prowadzony został wątek romantyczny. Autorka postawiła bowiem na powolny rozwój sytuacji. I chociaż między Judytą a Piotrem iskrzyło w zasadzie od samego początku, Natalia pozwoliła im najpierw dobrze się poznać, a dopiero potem rzucić się sobie w ramiona, czym zdecydowanie mnie kupiła, bo zdecydowanie wolę slow burn od instant love.
W zasadzie jedyne zastrzeżenie, jakie mam do tej historii to zakończenie tomu! Droga autorko, nie godzi się kończyć w takim momencie! Jestem oburzona ucięciem historii w takim momencie, ale również strasznie ciekawa tego, co wydarzy się dalej, dlatego z niecierpliwością będę wyczekiwać premiery kolejnej części.