Wyobraź sobie, że nigdy nie poczułaś ciepła w ramionach rodziców. Że nigdy nikt Cię nie przytulił na pocieszenie, nie trzymał za rękę, nie pocałował. Wyobraź sobie, że rodzice się Tobą brzydzą i nie chcą mieć z Tobą nic wspólnego, bo dla nich jesteś potworem. Tak, odrażającym potworem. To nie Twoja wina, bo co możesz poradzić na to, że ludzie giną od Twojego dotyku? Musisz po prostu zmierzyć się ze swoją samotnością. Dasz radę?
“Czasem wydaje mi się, że moja samotność eksploduje, rozsadzając mnie od środka. Czasem zastanawiam się, czy wypłakanie, wykrzyczenie albo wyśmianie tego obłędu może w czymkolwiek pomóc. Czasem pragnienie dotyku, bycia dotykaną, c z u c i a jest tak silne, że porywa mnie do jakiegoś innego wszechświata, a tam, stojąc na krawędzi przepaści, nabieram pewności, że spadnę i nikomu nigdy nie uda się mnie znaleźć.”
W świecie, w którym zwierzęta praktycznie wyginęły, kwiaty nie kwitną a pory roku oszalały, do władzy doszedł Komitet Odnowy, z pozoru mający zapewnić bezpieczeństwo i nowy ład. Przy takim obrocie sprawy niebezpieczne osobniki muszą być izolowane, dlatego Julia, nastolatka zabijająca dotykiem, trafia do odosobnienia na kilka miesięcy. Dziewczyna nigdy w swoim życiu nie zaznała miłości, nawet ze strony rodziców, którzy czują do niej tylko wstręt. To właśnie oni chcieli jej zamknięcia. W szkole była wyśmiewana - w końcu jest wariatką. Na jej drodze nigdy nie stanął ktoś, kto chociażby ją tolerował. No, prawie nigdy, bo okazuje się, że był kiedyś chłopiec, który zauważał cierpienie dziewczyny. Dziwnym zbiegiem okoliczności po 264 dniach izolacji Julii, Adam trafia do tej samej celi. Po jakimś czasie oboje zostają uwolnieni, co dla dziewczyny jest szokiem. Okazuje się, że Adam nie jest wariatem i nie dzielił więzienia z Julią bez powodu... Istnieją bowiem ludzie chcący wykorzystać moc dziewczyny, aby zdobyć większą władzę; aby siać terror. Uważają ją za broń. W końcu jej dotyk zabija... Czy to znaczy, że nie ma ludzi, którym Julia może zaufać?
“Zaniedbano mnie, zostawiono, a potem wywleczono z domu i wyrzucono poza nawias. Poszturchiwano, trącano, badano, a na koniec zamknięto w celi. Studiowano. Głodzono. Kuszono przyjaźnią tylko po to, żeby mnie zdradzić i uwięzić w tym koszmarze, za który mam teraz być wdzięczna.”
Antuutopijne powieści ostatnio bardzo się szerzą w świecie książek. Nie ma w tym nic złego, ale jak to zwykle bywa, wśród podobnych tematycznie powieści niełatwo jest znaleźć prawdziwe perełki. W końcu fakt, że książka porusza popularny i niedawno dość oryginalny temat nie sprawia, że staje się arcydziełem. Jeśli chodzi o “Dotyk Julii”, to nie mogę stwierdzić, że jest to literatura wysokich lotów. Nawet ta cała destrukcyjność stanowi tylko otoczę dla dramatu bohaterki, który jest głównym wątkiem powieści. Innymi słowy, dzieło Tahereh Mafi to konkretne paranormal romance, w którym miłość między bohaterami jest mocno podkreślona i trochę za bardzo wyidealizowana. Z tego, co zauważyłam, dla wielu to główna wada książki. Osobiście przerysowany wątek miłosny między Julią i Adamem wcale mi nie przeszkadzał (no, może prócz wyznawania miłości w mega szybkim tempie). Właściwie nawet mi się podobał. Mimo tego, że autorka postawiła na wielką miłość nastolatków, książka ma w sobie coś, co sprawiło, że czytałam ją z chęcią. Nie obyło się rzecz jasna bez chwil zirytowania błahymi problemami bohaterów, ale jakoś sobie z tym poradziłam. Po prostu fakt, że takie “cudowne uczucie” zostało wysunięte na pierwszy plan nie skreśla dzieła w moich oczach, być może dlatego, że czytałam podobne, w których wszystko odbywało się o wiele gorzej. Nie da się jednak ukryć, że pisarka nie wykorzystała powieści do rozszerzenia wątku niszczejącego świata. A mogło być tak ciekawie! Chociaż końcówka zapowiada bardzo obiecujący ciąg dalszy...
Kolejną ciekawą rzeczą, która być może niektórych irytowała, była narracja Julii. Dziewczyna opisywała swoje uczucia w sposób bardzo oryginalny, pełen metafor. Niekiedy dzięki temu czytelnik może poczuć klimat dzieła, lecz czasem wydaje się to zbyt przerysowane. Jednak ogólnie rzecz biorąc, styl autorki uplastycznia obraz i pozwala na szybkie i przyjemne przebrnięcie przez lekturę. Dość oryginalnym zabiegiem są także skreślenia wykorzystane w książce, dzięki czemu widać sprzeczność myśli i wypowiadanych słów bohaterki. To zdecydowanie duży plus!
Czy książkę polecam? Tak, jeśli lubicie młodzieżowe paranormal romance, bo to coś w tym rodzaju. Nie sugerujcie się natomiast antyutopijną otoczką, bo możecie być rozczarowani. Myślę, że opinie byłyby lepsze, gdyby nie nacisk w reklamach na ową destrukcyjność, której tutaj tak naprawdę nie widać. Poza tym, dzieło jest w porządku i jak najbardziej umili Wam popołudnie.