Jeżeli do Alicji w krainie zombi miałam mieszane uczucia, to nie wiem co napisać w sprawie Alicji i lustra zombi. Po jej przeczytaniu byłam jeszcze bardziej skonfundowana. Pozostała dawne zalety, lecz wady, których miałam nadzieję nie ujrzeć ponownie, zostały zastąpione przez nowe skazy. Cóż życie nie jest idealne. Szczególnie, gdy zombie nie dają Ci spokoju.
Ali odpoczywa po wydarzeniach z pierwszej części. Cieszy się Cole’em i chwilą spokoju. Jednak, gdyby cały czas było kolorowo i niezombiaście, nikt nie sięgnąłby po tę pozycję. Dlatego autorka zsyła nam dwie nowe postacie- Gavina i Veronicę, zaprzyjaźnionych zabójców z Atlanty. Nieco namieszają między Ali a Cole’em. Do tego dziewczyna musi stoczyć nową walkę, cięższą od poprzednich. Musi walczyć sama z sobą.
Cóż nie wiem od czego zacząć. Może od wad. Po Alicji w krainie zombi liczyłam, iż autorka zostawi biedną Ali i Cole’a w spokoju i bardziej zajmie się akcją. Dlaczego miałaby niszczyć jedyny aspekt ich życia, który już się ustatkował? Gena Showalter sporo namieszała. Mamy przystojnego Gavina, ale Ali kompletnie nie zwróciłaby na niego uwagi, gdyby nie wizja. Nie jest może identyczna jak z Cole’em, ale można się domyślić. Za to Victoria jest byłą chłopaka Ali (i to podobno ulubioną). W ten oto sposób powstaje nam słodki kwadracik, w którym co najmniej dwie osoby chcą się nawzajem pozabijać. Powoduje to, iż wątek jest jednym z głównych i autorka poświęca mu dość dużo miejsca. Runda druga walki Wątek romantyczny Vs Akcja. Kto wygra???
Liczyłam również, iż Kat w tej części będzie mogła choć na chwilę stanąć w świetle Jupiterów. Zapowiadało się naprawdę dobrze. Przyjaciółka Ali została wtajemniczona w życie zabójców. Co prawda pojawia się częściej, ale wciąż jako oparcie dla głównej bohaterki lub robot, którego główną funkcją jest kłótnia ze Szronem. Nadal było mi jej mało. Dodatkowo wciąż liczyłam na jakieś nawiązania do Alicji w krainie czarów (nadzieja umiera ostatnia). Jednak autorka chyba już zapomniała, co sugerują tytuły jej książek i zanurzyła się w własnym świecie. Teraz nie mam do niej o to pretensji. Wyszło jej to na dobre.
Głównym wątkiem jest walka Ali z jej mroczniejszą stroną, która powoli rozwija się w niej przez całą książkę (powód jej powstania można łatwo odgadnąć). Przypuszczałam taki rozwój akcji już po pierwszym tomie. I tu ponownie mam rozdwojenie jaźni. Znów pierwszeństwo ma gorsza strona. Wiedząc, jak zachowywały się osoby ugryzione przez zombi ( „Niszczyć, zabijać...”), liczyłam na coś a’la (za mocne słowa) dylemat moralny? Sądziłam, iż nastolatka będzie chciała czynić zło. Zło. Tu jednak do potworów przemówił ich pierwowzór. Ali zaczęła zwracać uwagę na ludzki puls, zapach. Chciała ich po prostu zjeść. Tu autorka mnie zawiodła, gdyż strasznie to spłaszczyła. Za to opisy walki Ali, jej odczucia, to co chce robić, ale jednocześnie nie chce- za to ukłon w stronę Geny Showalter.
Największym plusem powieści jest styl pisarki. Przez książkę przelatujemy, fabuła wciąga nas niesamowicie. Nawet sceny wątku romantycznego, które mi się po prostu przejadły, są napisane tak lekko, że ich czytanie nie powodowało nagłego zniechęcenia i chęci odłożenia książki. Po prostu mknęłam dalej. Nowi bohaterowie zostali tak samo dokładnie nakreśleni jak cała reszta. Są tak szczerzy i prawdziwi, nie ma przesłodzonych postaci. Jasno wyrażają swoje opinie, cele i motywacje (szczególnie Gavin). Moim zdaniem Gena Showalter mogłaby sobie dać spokój z romansami i zacząć pisać powieści akcji. Tu pędzi ona strasznie szybko, trudno nam nadążyć. Pojawia się mnóstwo zwrotów akcji, autorka zaskakuje nas parę razy. W tej książce nie ma momentu, gdy nic się nie dzieje. Nawet wśród niektórych z moich ulubionych książkach miałam od czasu do czasu chwilę wytchnienia. Tu tego nie ma. Po przeczytaniu całej książki, czułam się jakbym nagle przebiegła maraton pełen różnorakich zdarzeń, ale mimo to chciała jeszcze.
Druga część Kronik Białego Królika jest zdecydowanie lepsza od swojej poprzedniczki. Wszystkiego jest więcej- więcej akcji i jej zwrotów, bohaterów, romansu... Po napisaniu recenzji i uporządkowaniu bałaganu w mojej głowie ocenię tę książkę na 7/10. Nie jest to dzieło wybitne, nie zaliczę tego do moich ulubionych pozycji, lecz mimo wszystko ta seria ma potencjał. Warto jest po nią sięgnąć. Mam nadzieję, iż autorka niczego nie zepsuje (i da w końcu naszej nieszczęsnej parze spokój).