Między nami chaos, wpadło mi w ręce całkowitym przypadkiem. Dałam się skusić promocji i ładnej okładce, ale również opisowi, który nie zwiastował kolejnego nastoletniego love story, którego miałam już spory przesyt. Ostatecznie książka dość długo leżała na półce, zanim zdecydowałam się zatracić w lekturze, ale finalnie muszę przyznać, że było warto, bo to książka naprawdę inna od tych, które z reguły trafiały w moje ręce, gdy sięgałam po młodzieżówki.
Tytuł opowiada o nastolatku, który zagubił się w codzienności. Przeżył wypadek, stracił szansę na studia, dziewczynę oraz przyjaciela. W krótkim czasie, parszywy los pozbawił go tego, co było dla niego najważniejsze. Jakby tego było mało, chłopak zmaga się z zachowaniami autodestrukcyjnymi, co doprowadza do momentu, w którym ojciec odsyła go do wujostwa, by zastanowił się nad tym co robi, poukładał sobie myśli i zdecydował o tym, jak chce by wyglądała jego przyszłość. To właśnie w domu wujostwa, Arthur znajduje dziennik swojego dziadka. Mężczyzna zmarł pięć lat wcześniej, był sławnym pisarzem, który zmagał się z chorobą Alzheimera i który na tydzień przed swoją śmiercią, wyruszył w podróż. Znaleziony przez chłopaka dziennik sprawia, że decyduje się on wyruszyć w podróż śladami swojego dziadka, by poznać prawdę dotyczącą jego podróży, która w rodzinie była traktowana jako zaginięcie.
Nie powiem, że książka zainteresowała mnie od pierwszych stron. Właściwie, to wciągnęła mnie mniej więcej od drugiego rozdziału, kiedy główny bohater zaczął zmierzać śladami swojego dziadka. Spodobało mi się odtwarzanie trasy, jaką poruszał się jego dziadek i próby rozwikłania tajemnicy na własną rękę. Cała ta historia pokazała, że przeżycia dziadka i jego niezrozumiałe zachowania, które Arthur zaczął powoli rozgryzać, miały na chłopaka olbrzymi wpływ. Dążąc do rozwikłania tego tajemniczego zaginięcia, jednocześnie dążył do tego, by poznać samego siebie. Zmieniał mu się światopogląd, spojrzenie na różne kwestie, na które do tej pory nie zwracał większej uwagi. albo które uważał za całkowicie oczywiste. Wszystko to sprawiało, że powoli zmagał się z własną traumą, która sprawiała, że daleko mu było do nastolatka idealnego.
Główny bohater został przedstawiony w naprawdę ciekawy sposób i ciężko było go nie polubić. Miał w sobie takie cechy, które doskonale współgrały z całą fabułą i dodawały jej smaczku. Dodatkowym plusem były fragmenty poezji w postaci dzieł spisanych przez jego dziadka. Początkowo denerwowało mnie to, że były to zaledwie fragmenty całego testu, ale zważywszy na to, że były to słowa pisane przez schorowanego dziadka Arthura, ostatecznie przymknęłam na to oko i dość szybko pogodziłam się z tym, że tak to ma wyglądać. Za ich plus potraktowałam to, że były one pełne metafor i miały swój wyjątkowy styl. Jeśli chodzi o poboczne postaci, miały one sporo do powiedzenia. Okazywało się bowiem, że ludzie ci znali dziadka Arthura jako człowieka, który wśród najbliższych osób był zupełnie inny. Warto również zauważyć, że w książce tej nie brak nawiązań do historii. Autor zdecydował się poruszyć kwestie polityczne i te dotyczące protestów przeciwko wojnie w Wietnamie. Nie kojarząc pewnych nazwisk, czytelnik może mieć problem z docenieniem tego, co autor zdecydował się zamieścić w tych blisko 400 stronach, ale najważniejsze jest to, że czytając "Między nami chaos", poznajemy przede wszystkim historię człowieka, który zmagał się z Alzhaimerem, a jednocześnie nie dopuścił do tego, by choroba całkowicie go odmieniła i w jakimś stopniu pozostał sobą do ostatnich dni, nawet jeśli miał wiele problemów z pamięcią.
Czy polecam? Zależy. Jeśli ktoś szuka typowej luźnej młodzieżówki? Nie. Jeśli jednak chce się zatracić w lekturze, która ma jakieś przesłanie i pokazuje z czym muszą się zmagać ludzie, to jak najbardziej. Jest to książka trudna, nad którą naprawdę trzeba się skupić by dostrzec jak wiele ma do zaoferowania. Nie jest to coś, co możemy pochłonąć w jeden wieczór, uśmiać się do łez i rzucić w kąt by szybko zapomnieć, że w ogóle mieliśmy z nią do czynienia.