Znakami szczególnymi trzydziestoletniej Kamili Paskudzkiej są burza rudych włosów, krągłe kształty, w dłoni zawsze trzyma pączka (ewentualnie kilka) albo Prince Polo i nuci disco polo. Jest właścicielką starego Fiata 126p, którego pieszczotliwe nazywa Maluszkiem oraz przeuroczego i wiecznie głodnego kota Maurycego. Jednak nie nabierzcie się na te słodkie oczka, on tylko czeka, by zaatakować w odpowiednim momencie. Jednym z jej marzeń jest praca w secondhandzie, a sama jest zapalonym graczem i mistrzynią w walce o szmateksowe perełki. Niestety na razie musi pracować w zwykłym korpo.
Po latach do Polski wraca trzydziestoletni Marcin Zarzycki. Polska filia jego amerykańskiej firmy deweloperskiej, która w USA przynosi mu gigantyczne dochody, chyli się ku upadkowi. By problemów było mu mało, mężczyzna nie może pozbyć się swojej natrętnej ex. To właśnie te dwie rzeczy najbardziej spędzają mu sen z powiek w jego idealnie poukładanym świecie.
Wszystko się zmienia, kiedy na jego drodze pojawia się rudzielec. Ich spotkanie zaowocuje serię zdarzeń, tych niefortunnych, pełnych siniaków, krwi i zniszczonych ubrań, a także tych niczym z najpiękniejszych historii romantycznych, pełnych miłości, przyciągania i przede wszystkim pączków.
Gdy tylko przeczytałam opis tej książki, wiedziałam, że pokocham ją już od pierwszych stron i tak było. Zaczynając od tytułowego Pączusia, czyli naszej Kamili jest wręcz idealna w swojej nie idealności.
Bohaterka plus size, która akceptuje swoje ciało, choć niejednokrotnie uderza ją rzeczywistość związana z jej większym rozmiarem, jednak jakby to skomentowała Kamila: więcej ciała do kochania. Piękna i inteligentna, szczera do bólu, lecz o dobrym sercu. Jest szalona (ale w dobrym znaczeniu tego słowa), pyskata, trochę niesforna, często wpada w tarapaty, przekręca słowa i nic sobie z tego nie robi. Ma dystans do siebie, uwielbia słodkości, jest osobą, która lubi sobie pojeść (zostaw jej kluski, a już masz jej serce). W życiu kieruje się kilkoma mottami, które sama wymyśliła. Nie jest przerysowana, jest jak najbardziej realna i prawdziwa z tymi wszystkimi swoimi wadami i to sprawia, że z tą nietuzinkową postacią od razu się lubi, a wielu z nas choć trochę się z nią utożsami. Bez wątpienia Pączuś została moją nową ulubioną postacią damską.
Natomiast Marcin to przyjaciel i kochanek, jakiego każda dziewczyna chciałaby mieć. Akceptujący każdą wadę, tę małą i tą dużą oraz wszystkie nasze szaleństwa. Do tego miły, przystojny, błyskotliwy, szlachetny i życzliwy, choć myślę, że poniekąd właśnie te dwie ostatnie cechy sprawdziły, że nie do końca radził sobie z pewną sprawą. Czasem nawet jego podejście do tego mogło trochę irytować.
To książka, do której będzie się chciało wracać. Zabawna, słodka, pełna humoru, sarkazmu i pączków. To książka, przy której będziecie zrywać boki, przy której będziecie zajadać się słodkościami i płakać się ze śmiechu. „Pączuś” to właściwie idealny scenariusz na świetną komedię romantyczną motywem friends to lovers.
Polecam wam ją z całego serca.
Dziękuję autorce za zaufanie i możliwość objęcia patronatem tej niezwykłej książki.
PS. Zanim sięgnięcie po książkę, kupcie sobie jakiegoś pączusia, a nawet kilka, bo przyjdzie wam na nie ochota.