Jeśli potrzebujesz lekkiej lektury na długie listopadowe wieczory, przy której zrelaksujesz się i zapomnisz o ciężkim dniu, to "Pączuś" jest wyborem idealnym. To właśnie taka historia, która sprawi, że deszczowa jesień nabiera barw, a Ty dzięki niej uśmiejesz się do łez! Drogi Czytelniku, biegnij po gorącą herbatkę, wskakuj pod kocyk z tą książką i nie zapomnij zaopatrzyć się w podręczny zestaw słodkości, bo zapewniam - podczas czytania ślinka aż cieknie!
Główna bohaterka, Kamila, to rezolutna trzydziestolatka, singielka i kobieta idealnie niedoskonała, czyli taka jak każda z nas! Do szczęścia nie trzeba jej wiele, potrafi cieszyć się małymi rzeczami. Ma swoje własne cztery kąty, mało wymagającą pracę, kilka nadprogramowych kilogramów i ogromną dla nich akceptację. Ma też duży dystans do świata, jest prostolinijna i szczera, czyli posiada te przymioty, które we współczesnym świecie zdają się powoli zanikać. Mieszkanie dzieli z brzydkim, jak to sama o nim mówi, kotem Maurycym. Ten zwierzak z piekła rodem już od pierwszych stron skradł moje serce i rozkręcił fabułę!
Kamila to kobieta, która zna swoją wartość i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie aktualnie panują kanony urody, jednak nie ma zamiaru niczego zmieniać w swoim wyglądzie - w pełni akceptuje swoje krągłości, a wręcz jest z nich szalenie dumna. Dla słodkości potrafi zrobić naprawdę wiele ;)
Bardzo podoba mi się w niej to, że nie daje wrogom dmuchać w swoją kaszę, a jej cięty język i bezpośredni styl bycia wywoływały we mnie salwy śmiechu. Chociaż zdarzyły się też i momenty, kiedy ze szczegółami przedstawiała swoje psychopatyczne, mordercze zapędy, a te wizje pobudzały ciarki na moim karku 😅🤣
Życie Kamili biegnie sobie zwyczajnie, aż któregoś dnia trafia na dwóch przystojniaków podczas jazdy windą w swoim miejscu pracy. Po tym, poniekąd incydentalnym spotkaniu, okazuje się, że jeden z mężczyzn - Marcin - jest prezesem firmy. Po wielu latach wrócił ze Stanów Zjednoczonych, aby ratować przed bankructwem polską filię spółki. Mężczyzna ma za sobą niezbyt udany związek i stara się o nim zapomnieć, jednak zafiksowana na jego punkcie była dziewczyna, nieustannie mu o sobie przypomina. Dopiero od tego przypadkowego spotkania Kamili i Marcina w windzie, zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki, więc lepiej zapnij pasy i trzymaj mocno swoje mięśnie brzucha, które z pewnością rozbolą Cię od śmiechu 😂
"Pączuś" to historia słodka, ale tam gdzie potrzeba więcej powagi, bez zbędnego lukru. Uważam, że Pani Magdalena Szweda poruszyła w niej kilka bardzo ważnych we współczesnym świecie tematów. Jednym z nich, przewodnim, jest samoakceptacja. Od wielu lat i na każdym kroku, uderzają w Odbiorców wizerunki pięknych ludzi o wspanale wyrzeźbionych ciałach. Aktorka w filmie budzi się już z idealnym makijażem, przystojni amanci adorują tylko te panie o ponadprzeciętnej urodzie, a te z kolei nie wybierają nigdy mniej atrakcyjnych panów. Ciągle panuje moda na chudość, a brak miejsca na akceptację tego, co mniej medialne powoduje wiele kompleksów i brak zezwolenia sobie na szczęście - a przecież nie każdy musi być Adonisem i nie każda powinna być Wenus, aby na nie zasługiwać. Ostatnio przeczytałam gdzieś wspaniałe zdanie, nie pamiętam dokładnie, ale brzmiało jakoś tak: “Moje ciało nie służy do tego, aby cieszyć Twoje zmysły estetyczne, ale do tego, abym mogła w nim żyć”. Wspaniałe, prawda? I taka mniej więcej dewiza przyświeca głównej bohaterce książki.
Autorka używa w tej publikacji lekkiego, potocznego, a jednocześnie bogatego słownictwa. Ciekawa fabuła, która pochłania bez reszty, nie pozwala oderwać się od czytania i zapewnia wiele radosnych momentów. Mogę zapewnić, że jest to bardzo urokliwa komedia romantyczna z najbardziej pyskatą bohaterką, której paradoksalnie nie sposób nie polubić. Gorąco polecam!