Wyobraźcie sobie państwo – jest rabuś, jest napad na bank, mamy nawet zakładników i wiele przygnębiających wątków. Idealne składniki na skonstruowanie kryminału albo chociaż powieści psychologicznej. A tu psikus, bo pan Backman wywróci do góry nogami te i inne przewidywania.
Podchodziłam do tej książki z wielką ostrożnością, spodziewając się patosu, wchodzenia w głowę bohatera i wielkich niepokojów egzystencjalnych. Po przeczytaniu wracam miło zaskoczona. Nigdy nie spodziewałabym się, że historia o przetrzymywaniu zakładników może być napisana tak lekko i przyjemnie. Styl autora jest niezwykle urokliwy, doskonale łączy się z przekazem, główną myślą książki.
Całość prezentuje się bardzo sympatycznie. Bohaterowie przedstawieni w tej książce są dalecy od ideałów, ale w niemal każdym można odnaleźć podobieństwo do samego siebie. Ot, zwyczajni ludzie, którzy się irytują, martwią o siebie nawzajem, czasem płaczą. Nawet niezwyczajna sytuacja nie pozbawia ich swoich przyzwyczajeń, co często przynosi komiczny efekt. Trzeba przyznać, że nic nie idzie tak, jakby sobie tego życzyli – najwięcej do powiedzenia będzie tu mieć pechowy rabuś, ale uśmiech na twarzy wywołają też skomplikowane manewry policji, która „wie, co robi”.
Plusem jest także to, że relacje między bohaterami zostały przedstawione rzeczywiście. Każdy z nas może wyobrazić sobie zgorzkniałe, kłócące się małżeństwo, syna, który nie rozumie swojego ojca lub parę, która nie może odnaleźć wspólnego języka. Mimo wielu różnic, a może właśnie z ich powodu, cała grupa bohaterów dobrze funkcjonuje ze sobą, każdy jest w pewien sposób potrzebny, nie jest tylko zbędnym dodatkiem. Mnogość relacji jest także płótnem, na którym odmalowana jest miłość w różnej postaci. Wbrew pozorom, autor przedstawia naprawdę wiele pozytywnych aspektów różnych znajomości.
Oprócz bohaterów, którym naprawdę można kibicować, Backman obdarowuje czytelnika dużą dawką humoru, łamaniem czwartej ściany przez narratora i optymistycznym przekazem. Chociaż wiele wątków należy do kategorii cięższych (choćby alkoholizm, uzależnienie, żałoba), zostały one przedstawione „po ludzku”, nieprzytłaczająco, ale prawdziwie. Nawet niepokoje egzystencjalne zostają oswojone, a mimo wszystko treść książki nie została przesłodzona. Rzeczywistość została ukazana taką, jaka jest – wyłania się z niej jednak nadzieja na lepsze jutro.
Trzeba nagrodzić wielkimi brawami autora za misterne skomponowanie opowieści. Czytelnikowi zostaną przedstawione dwie perspektywy: „z wewnątrz”, gdzie zobaczy on wydarzenia, które faktycznie miały miejsce po wtargnięciu rabusia do mieszkania na sprzedaż, oraz „z zewnątrz”, gdzie policja głowi się, jak odtworzyć wydarzenia na podstawie poszlak. Stopniowe ujawnianie elementów układanki przez autora sprawia, że książka nabywa wątek niemal kryminalny, a czytelnik może pobawić się w przewidywanie dalszej części historii. Nie żeby biedakowi się to miało udać – Backman sypie zwrotami akcji z rękawa, wprowadzając nowe postacie, łącząc z pozoru niepowiązane wątki lub umiejętnie zawieszając strzelby Czechowa.
Zakończenie może wydać się niektórym zbyt wydłużone, powtarzające to, co zostało powiedziane wcześniej. Mimo tego uważam, że książka była świetna. Polecam w szczególności osobom, które potrzebują naładowania się pozytywną energią, przywrócenia wiary w dobroć człowieka – nawet jeżeli nie jest on idealny.