Mam z oceną tej książki niemały problem. Bardzo cenię panią Justynę Kopińską za jej bezkompromisowość i momentami wręcz brutalną rzetelność w pracy dziennikarskiej. Po lekturze Polska odwraca oczy, długo nie mogłem dojść do siebie (więcej tu: Polska odwraca oczy). Jednak Obłęd nie jest reportażem, ale powieścią, i już na wstępie zostajemy poinformowani, że wszelkie podobieństwa do prawdziwych postaci są przypadkowe i niezamierzone. A szkoda… bo właśnie za opis wydarzeń prawdziwych najbardziej cenię rzeczy wychodzące spod pióra pani Justyny.
Niemniej jednak również po lekturze Obłędu może być nam ciężko wrócić do cukierkowej rzeczywistości kreowanej przez Instagram czy też reklamy produktów do prania. Choć powieść tę czyta się lekko i szybko, to jest ona ciężka i może nas przygnieść na dłuższy czas. Czego się jednak spodziewać po opowieści o „ZŁU absolutnym”?
Niedawno natknąłem się na dość brutalną recenzję tej pozycji zakończoną prośbą do autorki aby pozostała przy reportażach, bo powieści pisać nie umie. Jest to zdecydowana przesada. Choć też wolę reportaże, które pełne są prawdziwych historii (również tych niewygodnych, o których wielu decyduje się nie wiedzieć), to nie mogę uwolnić się od przeświadczenia, że Obłęd zawiera znacznie więcej bolesnych faktów o nas, niż ktokolwiek odważyłby się przyznać. Ta brudna prawda o człowieku jest wtłoczona w dwóch głównych bohaterów, i kilka innych postaci, które poznajemy bez zbędnych podchodów. W końcu większość akcji toczy się na zamkniętym oddziale szpitala psychiatrycznego, gdzie nie ma konieczności owijania świata w bawełnę – wystarczą pomieszczenia o miękkich ścianach.
Sam pomysł na główny zarys fabuły można powiedzieć, że nie nowy. Oto do szpitala przedostaje się „zdrowy” by zrobić reportaż na temat niepokojących metod terapii stosowanych na oddziale (więcej nie chcę pisać, by nie psuć zabawy tym, którzy sięgną po książkę). To nie pierwsza książka, którą miałem okazję czytać w ostatnim czasie, której akcja toczy się w takim miejscu (choćby K-PAX). Chcę zaznaczyć, że bardzo podoba mi się wartkie tempo rozwoju akcji. Nie można zarzucić zbędnych dłużyzn czy też stopniowego budowania napięcia. Ono towarzyszy nam na najwyższym poziomie od pierwszej do ostatniej strony! No i zakończenie, ach… idealnie otwarte.
PLUSY UJEMNE
To naprawdę dobra i potrzebna książka, a jednak pewne jej zalety nie pozwalają mi ocenić jej wyżej. Co mam na myśli? Otóż „nie kupuję” tej historii. Postaci są dla mnie zbyt wyraziste. Główna myśl autorki staje się dla mnie zbyt szybko bardzo czytelna. Wiem, że w życiu zdarzają się historie, w które ciężko uwierzyć, ale mój mózg buntuje się wobec takiej możliwości, aby ordynatorem oddziału szpitala psychiatrycznego została osoba pokroju Alicji. Jej przeszłość może i tłumaczyć pewne społeczne dysfunkcje, ale w moim przekonaniu zamyka drogę do piastowania takiego stanowiska. Może jestem naiwny, ale wciąż chcę wierzyć, że gdzieś tam wyżej są mądrzy, moralni i odpowiedzialni ludzie, którzy do pewnych sytuacji nie dopuszczą.
Z drugiej strony – historia toczy się kołem. I jeśli nie wyciągamy lekcji z przeszłości, wkrótce możemy przerabiać te same tragiczne błędy, o których możemy dziś czytać w książkach historycznych. Problemem jest to, że mało kto chce czytać książki, a jeśli już, to na regale z bestsellerami znajdziemy głównie Blankę Lipińską. I może jest to wystarczający powód, aby przebudziły się demony przeszłości? Obłęd zmusza do autorefleksji i zadania kilku niełatwych pytań o funkcjonowanie społeczeństwa. Jak dla mnie robi to zbyt łopatologicznie, ale żałuję, że tego typu książki nie były na liście lektur gdy byłem w liceum. Jestem przekonany, że na kanwie tej niedługiej pozycji można by odbyć w gronie młodych ludzi obłędną debatę na przykład na temat „zdrowego społeczeństwa”. Nie mam wątpliwości, że znajdująca się w książce wypowiedź posła jest mocno inspirowana przemówieniami przywódców III rzeszy. Rzecz w tym, że powrót takiej retoryki może być znacznie bliższy niż się stale łudzimy, spacerując po Westerplatte pod napisem Nigdy więcej wojny:
Wypowiedź posła:
„(…) Nie ma dwóch dróg. Musimy zadać sobie pytanie, czy chcemy doprowadzić do powstania społeczeństwa analfabetów i ułomnych? A może zdecydujemy się na tych, którzy rozumieją więcej. Nie dajmy sobie wmówić, że wszyscy są równi. Mamy moralny obowiązek, by unicestwić tych, którzy nas psują. I nie wolno nam zarazić się od naszych wrogów słabością nihilizmu. Musimy spełnić trudne zadanie, ale jednocześnie nie czynić zniszczeń we własnych wnętrzach, sumieniach i charakterach. Musimy być twardzi i nigdy nie tracić z oczu właściwego celu. Nasze dzieci muszą być wychowane w świadomości co jest dobre, a co złe, by wykonywały swoje obowiązki z radością, pełne nadziei na przyszłość, by nie czuły osamotnienia i desperacji, wyzbyły się strachu, słabości, a przede wszystkim płaczu. Jestem dumny, że nigdy nie widziałem, by mój syn płakał. Tacy ludzie tworzą historię. Nie zaprzątajmy sobie głowy niepotrzebnymi emocjami (…).”
Mógłbym w tej recenzji poruszyć jeszcze kilka kwestii, ale zamiast tego zostawiam was z jeszcze jednym fragmentem, do osobistego przemyślenia:
„Podczas rozmyślań przypomniał sobie polski dokument z lat osiemdziesiątych: Szczurołap. Zobaczył go na pierwszym roku studiów. Mężczyzna umieścił dwa szczury w oddzielnych akwariach wypełnionych wodą. W jednym zwierzę utopiło się po piętnastu minutach. Do drugiemu podał szczurowi małą deseczkę, wydostał go na powierzchnię i znów wrzucił do wody. Szczur pływał wówczas aż piętnaście godzin. Cały czas podpływał do miejsca, w którym widział wcześniej ratunek. Mężczyzna przeprowadzający eksperyment tłumaczył, że do pracy szczurołapa wymagane są szczególne umiejętności. Musi to być człowiek bez smutku, lęku, absolutnie opanowany. Nie można zaatakować od razu. Silna dawka trucizny powoduje, że umiera siedemdziesiąt pięć procent populacji szczurów w danym bloku, ale pozostała jedna czwarta staje się szczególnie ostrożna. Dlatego szczurołap mieszał strach z troską. Dokarmiał zwierzęta, podglądał ich zachowanie i dopiero po czasie zaczynał używać trucizny. Szczury tak przyzwyczajały się do jego obecności, że wciąż jadły truciznę, nawet gdy obok padały trupy innych. Adama zdziwiło, z jaką troską szczurołap mówił o swoich ofiarach. Niektóre podziwiał za inteligencję wymagającą tak wysublimowanych metod, ale nadal pamiętał, że są to szkodniki, które należy unicestwić.”
Dla mnie Obłęd to powieść dobra, ale nie obłędna. Na dziś oceniam na mocne 7/10, co nie oznacza, że sprzeczałbym się np. z oceną 8-9/10. Warto przeczytać.
Wstrząsająca opowieść o ZŁU absolutnym. Do młodego reportera docierają przerażające pogłoski o koszmarze pacjentów jednego z polskich szpitali psychiatrycznych. Jedyną szansą na zweryfikowanie ich w...
Wstrząsająca opowieść o ZŁU absolutnym. Do młodego reportera docierają przerażające pogłoski o koszmarze pacjentów jednego z polskich szpitali psychiatrycznych. Jedyną szansą na zweryfikowanie ich w...
"Obłęd" Justyny Kopińskiej z pewnością ma w sobie co nie co z obłędu, jednak myślę, że w największym stopniu odnosi się to do samej realizacji fabuły i bynajmniej nie chodzi mi o pozytywny wydźwięk z...
Szpital psychiatryczny to miejsce owiane złą sławą. Mam czasem wrażenie, że utarliśmy schemat i według niego myślimy. Szpital psychiatryczny = coś głowa nie taka. Gdy słyszymy, że ktoś idzie do szpit...
@Zaczytane_koty
Pozostałe recenzje @atypowy
Nie ma niczego nowego pod słońcem…
"Niewidzialni mordercy" autorstwa Anny Trojanowskiej to zgrabnie napisana podróż przez różne okresy i rodzaje epidemii, które ukształtowały historię ludzkości. Autorka p...
Jak syberyjskie striptizerki mogą pomóc nam w przemawianiu?
Bardzo zależało mi na tej książce, ponieważ zdarza mi się przemawiać publicznie. Spędziłem z nią sporo czasu i wiem, że poświęcę jej jeszcze wiele godzin w przyszłości. ...