Czasami sięgając po niektóre powieści mam takie dziwne przeczucie, że będą wyjątkowe, nie znając nawet ich treści. To moja rzecz i tak po prostu już mam. Moja intuicja mówiła mi, iż "Fałszywy książę" to książka, która zapadnie mi głęboko w pamięć. Miała rację.
"Fałszywy książę" otwiera Trylogię Władzy wydawaną w Polsce przez Wydawnictwo Egmont. Niedawno swoją premierę miała druga część pt. "Król uciekinier". To dobry powód, aby w końcu sięgnąć po tę serię, bo zdecydowanie jest tego warta. Zapewniam Was, że, gdy wnikniecie w tak sprytnie skonstruowaną intrygę, to nie oderwiecie się aż do samego końca!
Przenosimy się do fantastycznego świata Carthyi, gdzie życie wiedzie czternastoletni sierota i drobny złodziejaszek Sage. Chłopak nie ma nikogo, kto by się o niego troszczył i pomimo swojego młodego wieku nauczył się radzić sobie sam. Pewnego dnia główny bohater zostaje uwikłany w niebezpieczną intrygę, która oczami postronnych obywateli może zostać uznana za zdradę państwa. Zamożny arystokrata Bevin Conner znajduje czwórkę nastoletnich chłopaków, jednym z nich jest Sage i chce wykorzystać ich do swojego misternie uknutego planu. Mężczyzna ten pragnie zjednoczyć podzielone królestwo i posadzić na tronie mistyfikatora. Fałszywym księciem zostanie tylko jedna z sierot. Kogo wybierze Conner, gdy nadejdzie czas i co się stanie z pozostałymi chłopakami? A z czasem na jaw wyjdzie szokująca prawda...
"Fałszywy książę" od pierwszych stron jawił mi się jako swego rodzaju baśń. Osobliwa, inna, przykuwająca uwagę. Nastoletni chłopcy, zapomniani przez świat mają szansę na całkowicie inne życie od tego, które znają. Egzystencja pełna bogactw i przepychu a jednocześnie pełna ukrytego fałszu, wojen o władzę i intryg. Jednak zadania, które ich czekają wcale nie są takie proste, jak mogą się wydawać. Bohaterowie muszą nie tylko nauczyć się niezbędnych rzeczy jak stać się fałszywym księciem, ale muszą w istocie czuć się nim, ponieważ to, co ich czeka jest diabelnie ciężkie. Będą musieli kłamać już zawsze, być kompletnie kimś innym... Główna postać, Sage, od początku dostrzega ten aspekt ukrywający się pod zasłoną wspaniałego życia. Chłopak wie, iż takie życie byłoby jedynie fałszem i wcale go nie chce. Ale pragnie też żyć, więc chcąc nie chcąc staje się uczestnikiem tej niebezpiecznej gry.
Pokochałam książkę Jennifer A. Nielsen od pierwszych stron. Zakochałam się w magii, którą za sobą niesie. To naprawdę fantastyczne dzieło, niezwykle wciągające i pasjonujące. Podczas lektury czułam się, jakbym to ja uczestniczyła w wydarzeniach, nie potrafiłam zdystansować się od tej historii. Autorka skonstruowała sprytnie swoją intrygę i to muszę jej przyznać. Do samego końca nie byłam pewna tak naprawdę co się stanie, a wyjawienie "kluczowego" sekretu było dla mnie prawdziwym szokiem, bo kompletnie się tego nie domyślałam! Pisarka bezlitośnie bawi się i igra z uczuciami czytelnika. Podczas czytania nieustannie towarzyszyło mi napięcie, ale ostatnie strony to mistrzostwo, całkowita jazda bez trzymanki, dosłownie nie mogłam usiedzieć w miejscu.
Zazwyczaj to płeć piękna jest narratorem książki, jednak tutaj role zostały odwrócone, co wyszło autorce jedynie na dobre. Sage'a polubiłam od samego początku. To bystry, odważny, a jednocześnie lekkomyślny chłopak o ciętym języku. W wielu sytuacjach nasz główny bohater nie potrafił (lub nie chciał) poskromić swojego wybuchowego temperamentu, co niestety bardzo często źle się dla niego kończyło.
"Fałszywy książę" to jedna z najlepszych książek, jakie miałam okazję kiedykolwiek przeczytać. Całkowicie zawładnęła moim sercem, aż do ostatnich stron nie byłam pewna, co się wydarzy. Nie sposób przewidzieć jak się akcja potoczy, bo autorka idealnie i skrupulatnie o to zadbała. To nie jakaś tam byle jaka fantastyczna powieść, jakich pełno. To pełnoprawna fantastyka, którą pokochałam i szczerze wierzę, że Wy pokochacie ją tak samo. Polecam!