Edyta Świętek przyzwyczaiła swoich czytelników do tego, że jej bohaterowie nie mają łatwej drogi życiowej. Jednak tym razem w moim odczuciu jest to najbardziej naładowania emocjonalnie historia. Tu nie ma miejsca na radość i spokój. A przecież dzieciństwo tak właśnie powinno wyglądać. Już sama okładka i tytuł krzyczą do odbiorcy, by pochylić się nad tą historią, głębiej w nią wejść. I gdy tylko to zrobiłam, poczułam przejmujący ból, smutek, jakby to wszystko dotyczyło mnie samej, a nie Anielki.
Autorka przedstawia nam problem z rodziny patologicznej. Robi to niezwykle realistycznie. Obok wątku głównego równolegle krśli inne ważne i trudne tematy. Przyglądamy się temu, co dzieje się w środowisku szkolnym, poznajemy co to prześladowanie, pogarda i wywyższanie się, patrzenie na ludzi poprzez stereotypy, przyklejanie "łatek", czy społeczny ostracyzm.
"Czasami przychodziły momenty, gdy myślała tylko o tym, że już dłużej nie udźwignie brzemienia, jakim obarczył ją los. Zawsze była traktowana przez rówieśników jak popychadło."
Obok tego, co spotkało Anielkę nie sposób przejść obojętnie. Jej przeżycia i wewnętrzne przemyślenia rozrywają nasze serce i duszę na strzępy. Poczucie bezpieczeństwa, ostoja, wsparcie, zrozumienie, bliskość, miłość - tym powinna być na każdego człowieka rodzina. Jednak dla niektórych to wcale nie takie oczywiste. Dziecko wychowywane bez tych nadrzędnych wartości będzie czuło się gorsze, miało zaniżoną samoocenę, a traumy i lęki nierzadko przyniesie w dorosłe życie.
"W świecie, który znała, nie było miejsca na żadne uczucia. Skoro nie istniało ciepło nawet pomiędzy rodzicami a dziećmi, czyli tam, gdzie czułość powinna być sprawą całkowicie naturalną, to jak wierzyć w miłość romantyczną?"
Jednakże należy pamiętać, że każdy ma swoje marzenia, jakieś cele do zrealizowania. Dlatego nie można generalizować i patrzeć na taką osobę tylko i wyłącznie poprzez pryzmat środowiska, w jakim przyszło mu żyć. Liczy się bowiem człowiek i jego wnętrze oraz to, co chciałby osiągnąć.
"W miarę upływu lat Maryla coraz wyraźniej dostrzegła różnice pomiędzy sobą - panienką z dobrego domu a tym nędznym kocmołuchem. Krytykowała nieustannie obcinane włosy i brzydkie ubrania Anieli. Z biegiem czasu katalog złośliwości powiększyła o komentarze pod adresem jej rodziny."
W trakcie lektury pojawia się mnóstwo pytań. Co dzieje się w czterech ścianach? A co w szkole? Jak można udawać, że nie widzi się posiniaczonego dziecka? Jak wygląda kondycja polskich rodzin? Gdzie w tym wszystkim są instytucje społeczne, które powinny pomóc takim rodzinom? Gdzie rzetelne kontrole?
"Jedno życie wystarczy" to poruszający obraz rodziny patologicznej. Wielowątkowość powieści pozwala szeroko spojrzeć na problemy ludzi oraz zmusza nas do refleksji nad podejmowanymi decyzjami i życiem. Główny przekaz i wartość lektury: nie oceniaj, nie wyśmiewaj, pomóż. Lubicie książki traktujące o problemach społecznych? Nie wahajcie się ani chwili i czytajcie. Zdecydowanie warto!