„Wojna Crier” autorstwa Niny Valery to wyjątkowa historia, która najpierw zachwyciła mnie swoją okładką, jednak kiedy zaczęłam czytać, zakochałam się również w jej wnętrzu, Do tej pory nie mam pojęcia, który element zachwycił mnie najbardziej - czy byli to bohaterowie, czy jednak świat stworzony przez autorkę.
Konflikt zwany później „wojną gatunków” spustoszył królestwo Rabu. Stworzone na pociechę bezpłodnej królowej, Automatony to powstałe dzięki alchemii, przypominające ludzi maszyny. Po tym, jak wygrały wojnę i nagięły rasę ludzką do swojej woli, automatony przejęły władzę w całym królestwie. Teraz Rabu rządzi suweren Hesod, a Lady Crier - automatonka stworzona do bycia piękną, nieskazitelną i pracowitą - ma być jego spadkobierczynią.
Ayla, ludzka służąca pracująca na królewskim dworze, marzy o jednym - o zemście. Cała jej rodzina zginęła w wojnie gatunków i tylko śmierć Crier będzie wystarczającym zadośćuczynieniem za wszystkie cierpienia, których doznała Ayla. Jednakże, kiedy dziewczyna nagle stanie się damą dworu Lady Crier, ta dwójka niespodziewanie zbliży się do siebie. Bardziej, niż mogły się spodziewać…
Crier całe swoje życie przygotowywała się do odziedziczenia władzy ojca nad krajem i nigdy nie kwestionowała praw rządzących w królestwie. Ale było to zanim została zaręczona z pełnym tajemnic Scyrem Kinokiem. Zanim odkryła, że jej ojciec nie jest tak szlachetny, jak dotychczas myślała. Zanim uświadomiła sobie, że może nie jest tylko bronią, za którą się uważała. Zanim poznała Aylę.
Jak widzicie, Varela przygotowała dla nas świat, w którym panują dwie „rasy” - ludzi oraz automatonów. Niestety do tej pory nie potrafię określić, po której stronie barykady stoję, jednak wiem jedno - obie strony mają po części rację... W trakcie czytania bardzo spodobał mi się fakt, że autorka nie przygotowała dla nas podziału na tych dobrych i tych złych, dzięki czemu sama mogłam ocenić poczynania niektórych bohaterów. Do tej pory nie potrafię uwierzyć jak autentyczną historię powstania automatonów stworzyła Varela - historia ich „narodzin” była na tyle autentyczna, że przez chwilę miałam wrażenie, że takie osoby istnieją naprawdę i nie jest to tylko wyobraźnia tej pisarki.
Do gustu przypadły mi również nasze główne bohaterki - Ayla oraz Crier, których relacja spowodowała we mnie wiele emocji. Chemia, która połączyła te dziewczyny była na tyle autentyczna, że kibicowałam im od samego początku, a ich uczucia zostały bardzo dobrze przelane na kartki tej powieści. Nie będę się tutaj rozwodzić, więc powiem tylko tyle: ja to wiem i Ty to wiesz, te bohaterki muszą być ze sobą i koniec kropka!
Niestety „Wojna Crier” ma też pewną wadę - akcja, a raczej jej brak. Owszem, powolna fabuła pomaga nam poznać nie tylko bohaterów, ale i świat, w których oni się znajdują, jednak w moim odczuciu pewne wątki mogłyby zostać odrobinę przyspieszone. Pewnie sobie pomyślicie, że czepiam się na siłę, ale czasami ta książka bardzo mi się dłużyła.
Czy książkę polecam? Jeśli szukasz oryginalnej historii fantasy - „Wojna Crier” będzie idealna. Daj się porwać Ninie Vareli, która spokojnie zaprowadzi Cię do świata pełnego automatonów oraz ludzi, którzy są ich niewolnikami.