20 marca 1995r. w tokijskim metrze dokonano zamachu terrorystycznego sarinem, trującym gazem. Haruki Murakami, dzięki rzetelnie przeprowadzonym wywiadom, wprowadza nas w realia tamtego dnia. Poniedziałkowy poranek, ludzie spieszący do pracy, ludzie ze swoimi problemami, różnym samopoczuciem, różnymi myślami.
Autora interesuje konkretne nieupraszczalne człowieczeństwo pojedynczej osoby, a nie ogólne wrażenie po zamachu. Dla niego wszyscy są ważni, zarówno ci, którzy zginęli, jak i ci, którzy ucierpieli niewiele. Zamach dotyczył wszystkich, którzy jechali metrem, przebywali pod ziemią, czekając na metro, a często również ich bliscy.
Murakami wprowadza odpowiednią atmosferę, a że jest wziętym pisarzem i ma wyjątkowy dar twórczy, dostajemy poruszający obraz zamachu w tokijskim metrze. W książce znalazły się wspomnienia żyjących ofiar zamachu, a także wspomnienie o tych, co zmarli. Jedni niewiele pamiętają, inni opowiadają ze szczegółami o swoich obserwacjach i przeżyciach, a jeszcze inni do dziś boją się wyjść z domu. Jedno zdarzenie postrzegane jest z perspektywy 3-4 osób np. sprzątanie sarinu przez pana Takahashi i jego śmierć. Na początku, przyjęty przez Murakami układ rozmów i wywiadów powoduje, że czyta się jednym tchem. Niestety, niektóre rozmowy są długimi wspomnieniami z dygresjami obyczajowymi. W tych momentach budzi się w autorze rasowy powieściopisarz, co niekoniecznie sprzyja takiemu gatunkowi, jak reportaż.
Rozmówcy opisują różne reakcje ludzi na zamach. Niektórzy szli ulicą nie oglądając się za siebie i nie uzyskując znikąd pomocy. Inni mają luki w pamięci, jeszcze inni widzieli zamach inaczej niż tam obecni.
Objawy zatrucia sarinem, jakie opisują ofiary to : bolące oczy, złe samopoczucie, niewidzenie, ucisk w gardle, duszności, drganie nóg i rąk, dreszcze, kaszel i katar, ciemno przed oczyma, piana z ust, czasami krwawa. Wszystko zależało od stopnia zatrucia. Zespół stresu pourazowego trzymał ludzi nawet kilka lat.
Większość rozmawiających, o dziwo, nie czuła nienawiści do Omu, organizacji, a raczej sekty, odpowiedzialnej za zamach. Jeżeli coś takiego się pojawiało , oddalali od siebie to uczucie. Kilkoro wspomniało, że w japońskim społeczeństwie zanikało poczucie, że komuś dzieje się krzywda, pojawiała się obojętność na cudze problemy, pęd za sprawami materialnymi. To dawało im refleksję, że taki zamach był sprawdzianem ludzkich uczuć, humanitaryzmu, człowieczeństwa, poczucia, że jeszcze coś w nich pozostało.
Druga część książki poświęcona jest Omu i jego członkom lub byłym członkom. Murakami nakreśla historię sekty, a raczej jej przywódcy, który startował do parlamentu i nie udało mu się. Od tego czasu rozrastała się ta organizacja. Pojawia się kilkanaście wywiadów, dzięki którym mamy obraz działania Omu. W tej organizacji zebrano wybitne umysły, stworzono społeczność ze strukturami władzy, stopniami hierarchii. Przygotowywano masowy terroryzm. Sekta prowadziła badania nad wynalazkami. Zamach był wynikiem „prania mózgu” poszczególnym jej członkom. Często wstępowali do niej ludzie sfrustrowani, pogubieni, marniejący w oczach, z depresją, introwertycy. Zmieniali pracę, poszukiwali religii. Łatwo było nimi manipulować.
Kika osób podkreślało, że Japonia jawiła się jako kraj bardzo bezpieczny. Służby nie były przygotowane na atak terrorystyczny. A jednak bezpieczeństwo było pozorne. Ciekawa lektura.