Czy wiecie czym są priony? Po krótce mówiąc, a raczej pisząc, to cząsteczki zakaźne powstające z występujących w organizmach żywych białek. Po pewnych przekształceniach – nie pytajcie mnie jak do tego dochodzi, dla mnie to czysta magia – przemieniają się w białka infekcyjne. U zwierząt atakują układ nerwowy (u człowieka pod postacią choroby Creutzfeldta-Jakoba). Na bazie tych naukowych informacji, pani Natalia Płatosz-Kisiel stworzyła fabułę książki pod tytułem „Szalony eksperyment”.
Wyobraźcie sobie, że na świecie pojawia się jakiś szalony naukowiec, który wpada na pomysł, aby wykorzystać priony do stworzenia substancji, dzięki której będzie mógł opanować świat i podporządkować sobie ludzkość. Tworzy narkotyk, który atakuje wszystkich niczym współczesny „zoombie”, o którym właśnie głośno ze względu na niesamowicie przerażające efekty działania wśród młodych Amerykanów (choć nie tylko). Na całym świecie rozlewa się ta apokaliptyczna wizja, a ludzkość popada w marazm, zdziczenie i szaleństwo. Proros – jednym z efektów substancji jest wywoływanie dzikich wizji oraz ogromny wzrost agresji wśród zainfekowanych. A głównymi bohaterami są młodzi ludzie, którzy dopiero co zaczynają przebojem wkraczać w dorosłe życie.
Książka mi się podobała. O ile sam pomysł fabuły, nie całkiem jest oryginalny, bo przecież w co drugiej książce bohaterzy są zawsze młodzi (starzy chyba wymarli), no i zawsze ta apokalipsa. Dobrze, że świat jeszcze istnieje ;D Jednak spodobał mi się pomysł z prionami, bo to białko, które występuje w każdym organizmie. Wyobraźcie sobie, że własne ciało przy pewnych okolicznościach staje się dla was przyczyną zagłady. To już jest coś, gdyż nie można uciec przed samym sobą. Tak więc – plusik.
Plus dam również za początek – taki nieoczywisty. Poznajemy w nim życie zwykłych, młodych ludzi – Diany i Daniela. Oczywiście nie tylko ich, ale to główni bohaterzy, więc – zasadniczo – reszta się nie liczy. Niczym się nie wyróżniają, a proza życia czasem mocno im doskwiera. Ona zdobyła wyższe wykształcenie, ale nie potrafi z tym nic zrobić. Pochodzenie ze wsi, brak akceptacji lokalnej społeczności i wsparcia rodziny, nie pomagają naszej bohaterce. On zaś, młody, przystojny, przebojowy, życie stanowi dla niego rodzaj zabawy. Czerpie z niego pełnymi garściami. I oto te dwa młode istoty spotykają się, by stawić czoła nieoczekiwanym okolicznościom końca świata. Co z tego wyniknie? Sprawdźcie. Fajne w tym jest to, że w świetny sposób Autorka opisała ludzką prozaiczność, miałkość. Nie ma wielkich porywów serca, niesamowitej kariery, ani geniuszu. Słowem – nakreśliła obraz nas samych, zwykłych zjadaczy chleba, którzy czasem sięgają po książkę. Pewnie niektórzy nie docenią tego, ale zaciekawienie czytelnika zwykłym jestestwem sporej części ludzkości, nawet jeśli tylko na kilku okazach, jest czymś doniosłym. Nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego tak mocno mnie wciągnie. W pierwszej, przedapokaliptycznej części nie było nic intrygującego, a jednak nie potrafiłem się znudzić tym, co czytam. Nie mogłem się oderwać od lektury aż dobrnąłem do połowy. I to już coś naprawdę świetnego, dobrze rokującego przyszłości literackiej Autorki.
Plus dam również za to, że nie ma tam tak częstych w literaturze namiętnych porywów serca, które są w stanie pokonać wszelkie przeciwności złośliwego losu, przetrzymać nieokreślone najczarniejsze zło we wszechświecie. W tej powieści są tylko realne uczucia, być może lekko stłamszone. Jest racjonalna rzeczywistość, wspólnota interesów, zrozumienie, że czasem trzeba się do czegoś zmusić, by powstało z tego coś pięknego, albo przynajmniej coś strawnego, co pozwoli przetrwać trudy życia. I tak zresztą jest w prawdziwym życiu.
Książka, owszem, ma pewne niedociągnięcia (tym razem o nich nie będę pisał, ciekaw jestem, czy sami je zauważycie), ale czyta się ją naprawdę fajnie. Akcja w drugiej połowie staje się szybka, a bohaterowie są na tyle wyraziści, że całość stanowi naprawdę wciągającą przygodę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.