Na stronie wydawcy (OrdoMedicus) i kowydawcy (3DOM), oprócz tu podanych informacji, znajdziemy szerszy opis wydawniczy, dane o autorze i wybrane opinie dotyczące tej obszernej pracy - ponad 500 stron obfitujących w argumenty, 453 przypisów - głównie do prac naukowych (a te odsyłają do dalszych), szczegółowy indeks (46 stron). Wygląda to poważnie i nawet formalnie stanowi o wartości książki.
Jednak przede wszystkim waży wartość merytoryczna.
Moja opinia o książce może wydawać się stronnicza, ale nie mam z tym problemu, ponieważ zagadnienie szczepień śledzę od dawna i w pełni zgadzam się z przesłaniem autora. Jego postawa jest wyważona, zgadza się z tą, jaką preferuję - szersze (interdyscyplinarne) spojrzenie na zagadnienia, włączenie empatii, słuchanie ludzi, w danym przypadku rodziców dzieci, którzy swoje dzieci znają i odczuwają najlepiej.
Książka odpowiada na pytanie z tytułu - wg autora wiemy jak zakończyć dramat autyzmu.
Krótkimi sześcioma recenzjami pracy są opinie znanych osób ze świata medycyny zawarte na wstępie. Dodatkowy dłuższy wstęp dr n. med. Piotra Witczaka sam w sobie jest małą rozprawką z 71 przypisami do źródeł.
Ponieważ oprócz wiedzy merytorycznej Witczak praktycznie zajmuje się autystykami, to jest upoważniony do zabrania głosu. I nie jest to głos większości lekarzy straszących, że mamy do czynienia z nieuleczalną chorobą o mało znanej etiologii - P. Witczak wspiera proaktywne metody leczenia, te same lub podobne do tych, które stosował autor książki. I tu warto wspomnieć, że duża część książki jest poświęcona misji ojca, którego dziecko od wczesnego dzieciństwa cierpiało na autyzm, a w wieku 18 lat syn już prawie wyzdrowiał.
Droga była jednak długa, dramatyczna, pełna poświęceń i bólu, a jednocześnie dająca dużo pomocy wielkiej już części społeczeństwa borykającego się rodzinnie z tą chorobą. Jak wielką częścią? Wg autora w USA to już jeden chory na 36 osób (stan na 2018 r.), a wg dra Witczaka to 1 na 27 chłopców w wieku do 8 lat!
Stąd zasadność tytułu, w którym znajduje się słowo epidemia. To zatem większe zjawisko niż inne głośne epidemie. Znajdujemy się w samym środku niszczycielskiego kryzysu zdrowia publicznego – takiego, który odpowiada dość dokładnie stale rosnącemu harmonogramowi szczepień. Wiąże się to także ze wzrostem innych chorób somatycznych (u ponad 70% osób z ASD). To już staje się dużym problemem społecznym i ekonomicznym.
Co będzie gdy za kilkanaście lat, a nawet parę, duży odsetek dzieci a potem młodzieży to będą osoby autystyczne i z chorobami towarzyszącymi? Kto to udźwignie w sensie opieki, traum chorych i rodziców, kosztów, strat dla narodu? I po co mają cierpieć same dzieci?
Pierwszy rozdział demaskuje kłamstwo, że nie ma żadnej epidemii autyzmu - na podstawie szeregu statystyk.
A także narrację, że tak zawsze było i że autyzm jest czymś normalnym. Właśnie te statystyki pokazują nagły wzrost zjawiska - 25-krotny wzrost w okresie ostatnich 35 lat z tendencją wykładniczą, a jego praktyczną nieobecność w przeszłości.
Jednym z zasadniczych zagadnień naukowych wokół autyzmu jest identyfikacja jego przyczyn.
Książka Handleya skupia się głównie na dwóch: komponent adiuwantu szczepionek zwierający aluminium (glin) oraz tzw. zaburzenia mitochondrialne.
Wspólnym mianownikiem jest określenie źródła choroby jako zagrożenie środowiskowe, głównie sztuczne (szczepienia, toksyny).
Natomiast dr Piotr Witczak w swoim wprowadzeniu akcentuje inny główny czynnik środowiskowy - rtęć. Jest to inny trop, wbrew opinii, że obecne szczepionki nie zawierają rtęci, wskazujący na efekt kumulacji i synergii - temat warty osobnego omówienia.
Podważony jest też czynnik genetyczny choroby jako zasadnicza jej przyczyna - nie istnieją badania, oprócz rozważań teoretycznych, które by uzasadniały takie podłoże choroby w jej gwałtownym wzroście.
Pokazano osoby odpowiedzialne za dominującą narrację zaprzeczania i manipulacje o podłożu korupcyjnym.
Po kolei obalone są główne argumenty osób negujących epidemię autyzmu.
Autor pokazuje w wielu rozdziałach szerszy schemat propagandy obecnej w ogóle w medycynie opanowanej przez farmację.
Jedną z metod jest oparcie tej propagandy na jakimś wyrywkowym i często nierzetelnym badaniu, potem nadaniu temu badaniu najwyższej rangi przez wysokie urzędy służby zdrowia i dalsze masowe powielanie tak określonego stanowiska przez urzędy podrzędne, media, uczelnie, lekarzy. W tych środowiskach utrwala się kłamstwo, potem już powtarzane z zasłyszenia przez niemal wszystkich.
Każde wychylenie się poza tę obowiązującą narracje prowadzi do ostracyzmu a nawet penalizacji. To przede wszystkim gra interesów producentów leków oraz ich agentów.
Ważny jest rozdział drugi "Szczepionki są bezpieczne i skuteczne". Ten tytuł wskazuje na wszechobecną mantrę medycyny, podobnie jak jest nią powtarzane hasło "powikłanie jedno na milion". Oba stwierdzenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, zwłaszcza jeśli odniesie się je do powikłań różnego rodzaju - nie tylko w kontekście autyzmu. To temat tak szeroki, że nie sposób omówić go w tej recenzji. Zachęcam do zajrzenia w spis treści, gdzie ważniejsze zagadnienia są wypunktowane. Dość powiedzieć, że w szeregu krajach stosuje się różne kalendarze szczepień, na ogól dużo bardziej ograniczone niż w USA, w wielu pewnych szczepionek w ogóle się nie podaje, a przecież dzieci nie są inne.
Wskazano jak ułomne są badania szczepionek, rozważono większość z nich po kolei.
W tym obszernym rozdziale (80 stron) autor rozprawia się merytorycznie jeszcze z paroma innymi mitami, np. że "szczepionki uratowały świat", odpornością zbiorową (stadną), polio jako straszakiem itd.
Powyższe hasła są chwytliwe, bo wykorzystują strach lub bagatelizują pewne zagrożenia oraz bazują na niedoinformowaniu społeczeństwa, co jest wykorzystane w propagandzie szczepionkowej. W tym kompleksie zagadnień niezwykle ważne stało się ustawowe zwolnienie w USA w 1986 r. producentów szczepionek z odpowiedzialności prawnej za ew. szkody w ich wyniku. Od tego czasu wzrosła produkcja - ilościowo i asortymentowo, zachęty do szczepień, a w wyniku i znacząco skala powikłań. Jeśli dochodziło do prawnych dochodzeń w sprawie szkód, co zostało bardzo utrudnione, i były wypłacane odszkodowania, to nie płacili za nie winni, a państwo - czyli podatnicy.
Rozumienie NOP-ów (niepożądanych odczynów poszczepiennych), ich kwalifikowanie i zgłaszanie - to wszystko mocno kuleje i zaciemnia obraz rzeczywistości. Gros przypadków w ogóle nie jest odnotowywanych, a późniejsze powikłania nie są kojarzone ze szczepieniami, co uderza w poszkodowanych, a jest bardzo na rękę zarówno producentom jak państwu, ponieważ oszczędza wiele środków. Baza powikłań VAERS odnotowuje prawdopodobnie mniej niż 1% rzeczywistych przypadków - autor podaje oficjalne źródła takiego stwierdzenia.
Kolejnym nośnym dla medycyny i polityków hasłem jest "Nauka jest rozwiązaniem" - tytuł rozdziału trzeciego.
O ile faktycznie powinniśmy polegać na nauce, to nie wolno widzieć jej wąsko i oddać w ręce ideologów poprawności politycznej. Nauka nie polega na konsensusie jakiejś grupy, często partykularnie zainteresowanej w jej ukierunkowaniu, ale na prawdzie, racji wynikającej z prawidłowo naukowo przeprowadzonego dowodu - choćby przez jednego tylko badacza.
Popularne ostatnio hasła "zaufaj nauce" oraz "medycyna oparta na dowodach" (EBM) to wytrychy mające zagłuszyć dyskusje i pytania. Mówiąc krótko - nauka też jest skorumpowana. Oraz spycha poza swoją domenę to, co jej włodarze uznają, że nauką nie jest.
Autor podaje szereg przykładów jak badania bywają obarczone złą metodologią (np. nie przestrzegano złotego standardu) i nieprawidłowymi wnioskami. Stawiane są złe pytania (np. pod tezę), badania bywają wybiórcze. Z drugiej strony zwracają uwagę badania porównawcze dzieci nieszczepionych i szczepionych. Tych pięć omówionych w książce, które pokazały znaczą przewagę niezaszczepionych, to nie wszystkie jakie były wykonane, nawet w Polsce.
Obszerny rozdział 4. pokazuje różne mechanizmy lobbingu i manipulacji. Przynoszą one fatalne skutki społeczne, a większość polega na konflikcie interesów. Czasem jest to jaskrawe łamanie lub naciąganie prawa. Niektóre postawy wynikają z niewiedzy lub złego wykształcenia, co jest wynikiem programu szkolenia narzuconego przez interesariuszy przemysłu.
Ciekawe jest nawiązanie do słynnego podręcznika przemysłu tytoniowego (Tobacco Playbook), który ukierunkował na dziesięciolecia propagandę tytoniu jako czegoś zdrowego i zalecanego. Autyzm nazwano przez analogię Tytoń 2.0. Utrwalono naiwne przekonanie społeczeństwa, że jeśli coś jest szkodliwe, to autorytety i władze na pewno powiedziałyby o tym (zagadnienie opisane w rozdziale 8).
Przeciwników aktualnej linii polityki zdrowotnej szykanowano, wręcz niszczono.
Część druga książki już konkretniej skupia się na autyzmie i prawdzie o szczepionkach.
Omówionych jest jedenaście kluczowych odkryć naukowych, które wyraźnie wskazują na powiązanie autyzmu ze szczepieniami.
Za duży i i zbyt naukowy temat by w popularnej a nie naukowej recenzji to dyskutować.
Poruszyła mnie zwłaszcza możliwość przekazywania toksyn przez matki swoim dzieciom, co jest aktualnym tematem w związku z nowymi "szczepieniami".
Oprócz wagi badań biologicznych, które były spychane na bok przez manipulowanie statystykami epidemiologicznymi, ważne są też uczciwe postępowania prawne. Rozdział 6, podobnie jak 4. pokazuje stosowane różne kruczki prawne, włącznie z przekupstwem, i przepychanki sądowe, aby tylko na wierzchu była "racja" władz i przemysłu.
Jednak ujawnione raporty o tym, że sądy w USA co najmniej 83 razy uznały medyczne podstawy twierdzenia, że szczepionki wywołały autyzm i na tej podstawie zostały wypłacone odszkodowania, zrobiły wyłom i dały nadzieję dla tysięcy rodzin z podobnymi problemami.
Ten aspekt jest podsumowany w ramach przeglądu książki zawartego w podrozdziale Jak dotarliśmy do tego punktu – krótki przegląd.
Te ujawnienia i cała książka jest dla poszkodowanych i ich rodzin wielką pomocą w postępowaniach oraz w codziennych zmaganiach z chorobą. Prawda nie może być bez końca ukrywana. To uniwersalne przesłanie.
Jak opisano w rozdziale 7, ilość tych poszkodowanych i rodziców opisujących te same doświadczenia, osiągnęła masę krytyczną i jest mocnym głosem w sprawie. Nie tylko pomagają sobie wzajemnie ale i będą siłą, którą zakończy pandemię autyzmu - jak w tytule książki.
Mają oni swoiste narzędzie zaproponowane przez autora w rozdziale 9. To konstruktywny 12-punktowy plan uzdrowienia sytuacji i poszkodowanych.
W ogólnym aspekcie zawiera przede wszystkim postulat natychmiastowej redukcji ilości szczepień dzieci. Inny ważny punkt to badania przesiewowe przed szczepieniami by odłączyć od nich dzieci z przeciwwskazaniami różnego rodzaju. Są też propozycje prawne.
Natomiast ostatni rozdział zawiera szereg praktycznych wskazówek leczenia, które już zdały egzamin. Można je ogólne nazwać biomedycznym. Ważne są wszystkie elementy zaproponowanego protokołu leczenia DAN (dieta, suplementacja, detoksykacja) i zastosowanie nowych leków.
Epilog książki jest optymistyczny - jest już potrzebna wiedza, są metody, są zdeterminowani ludzie, są pozytywne przykłady sukcesów.
Parę uwag formalnych.
Pomimo że nota wydawnicza mówi o roku 2021 jako czasie wydania oryginału, to znajduję że był to rok 2018 (wrzesień), co usprawiedliwia pominięcie zagadnienie "szczepionek" na SARS-CoV2. Ten temat uczyniłby książkę jeszcze bardziej aktualną.
Szkoda, że w polskim wstępie jest o tym tylko pół jednego zdania.
Mam też zastrzeżenie do czytelności zamieszczonych diagramów - skoro były opracowane na nowo ze wzorów źródłowych, to mogłyby być większe - szerokość stron na to zezwala.
W przyszłych wydaniach sugerowałbym też by główki stron wskazywały na tytuł danego rozdziału.
Może umieszczenie spisu treści na początku książki, a nie na jej końcu, byłoby właściwsze? To daje czytelnikowi "na starcie" lepszą orientację o jej zawartości. I dodałbym tam numery rozdziałów.
Komu polecam tę książkę? Oczywiście rodzicom poszkodowanych dzieci, których jest ich już niestety dużo. Będzie dla nich zarówno drogowskazem jak i otuchą. Ale nie tylko - zmodyfikuję nieco stanowisko dr n. med. Piotra Witczaka z przedmowy "...jest to książka, którą powinien przeczytać nie tylko każdy rodzic – dzieło J.B. Handleya powinien przeczytać dosłownie każdy!" A to dlatego, że są ludzie którzy będą rodzicami, albo byli i mogą swą wiedzą pomóc swoim dorosłym dzieciom. A dodatkowo każdemu, kto chce zrozumieć, co dzieje się w ogóle z medycyną i dlaczego ugrzęźliśmy w impasie jej skuteczności.
(Powyższa recenzja jest skrótem z mojego szerszego opisu książki zamieszczonego na osobistym blogu).