Percy Jackson wcale nie chciał być synem greckiego boga. Był zwyczajnym dzieckiem i chodził do szkoły. Co prawda nie radził sobie najlepiej, miał ADHD i dysleksję, a kiedyś zdarzyło mu się wysadzić przez przypadek szkolny autobus. Sprawiał mnóstwo kłopotów, o które nie prosił, one po prostu zawsze były z nim. Wyrzucono go z sześciu szkół w ciągu sześciu lat, a to już naprawdę niezłe osiągnięcie. Lecz dla niego to była normalność, a że zawsze wokoło działy się dziwne rzeczy... na to nie zwraca się uwagi. Jednak pewnego dnia na wycieczce szkolnej nauczycielka matematyki, próbowała zabić chłopaka, a on w odwecie ją wyparowuje, przypadkiem oczywiście. Najciekawsze jest to, iż nikt nic nie pamięta i wszyscy zarzekają się, że żadnej pani Dodds nie było. Wtedy to się zaczęło, nowa część jego życia, pełna potworów i niewyjaśnionych zjawisk. Został oskarżony o kradzież najpotężniejszej broni, pioruna Zeusa. A Zeus, jak się zdenerwuje raczej nie jest błahym problemem.
„Ares ma siłę. I to wszystko. A nawet siła musi czasem ustąpić przed rozumem.”
Każdy zna mity o bogach stacjonujących na Olimpie, Heraklesie, Tezeuszu i innych boskich istotach. Lecz co by było, gdyby naprawdę żyli? Zakochiwaliby się wciąż w śmiertelniczkach i mieli półboskie dzieci z nadludzką mocą. Mogliby z nich wyrosnąć wielcy herosi, jak Tezeusz czy Herakles. Ale jak by to było być takim dzieckiem, młodym półbogiem? Niebezpiecznie i ciekawie, to z pewnością. Co prawda niewielu z nich dożywa wieku dorosłego, ponieważ na każdym kroku czyhają potwory, gotowe zgładzić nic nieświadomych półbogów. Niemniej jeżeli już się to uda, to osiągają w życiu bardzo wiele. Gdy Percy dowiaduje się o tym wszystkim, nie jest zbytnio zachwycony. Spotyka na swej drodze Minotaura, satyry, driady i inne dziwne istoty. Mity ożywają na stronicach tej powieści, postacie są dosłownie nie z tej ziemi, a świat przedstawiony olśniewa różnorodnością.
Ważnym elementem jest również przedstawienie Obozu herosów i samych półbogów. Obóz wydał mi się świetnie wykreowany. Te dwanaście domków, wielki dom, areny, stajnie, wybrzeże... wszystko ujmowało specyficzny nastrój i zostało idealnie zobrazowane przez autora. Czuć było ciepło i miłą atmosferę panującą w tym miejscu. Zaś do przebywających tam bohaterów od razu zapałałam sympatią. Najlepiej poznajemy Grovera, satyra kochającego tortillę, trochę śmiesznego, niezdarnego i oddanego przyjaciołom; dalej inteligentną, bystrą i rozważną Annabeth, córkę Ateny, z która nie warto zadzierać oraz oczywiście głównego bohatera, niekiedy nieznośnego i zadziornego, pakującego się w kłopoty chłopaka. Oczywiście nie trudno zauważyć podobieństwo do innej znanej trójki, tam akurat czarodziejów, niemniej nie uważam tego za specjalny minus, ponieważ postacie te są barwne i łatwo je polubić oraz zaangażować w ich losy. Również bohaterowie drugoplanowi mają ciekawe charaktery, indywidualne cechy, a niektórych z nich nie da się zwyczajnie zapomnieć.
„Nie. - Pokręciła głową. - Nic nie jest za darmo. To stare greckie porzekadło, które doskonale przekłada się na nasze czasy. Będziesz musiał zapłacić cenę. Zobaczysz.”
Wielkim plusem tej powieści jest z pewnością fabuła. Obfituje w akcję, bohaterowie mają wiele przygód, na każdym kroku coś ich spotyka, zaskakuje i często próbuje zabić. Niemniej ujawnia się tutaj spora doza naiwności. Przyjaciele są w stanie pokonać wszystko, stawiają czoła każdej przeszkodzie, a ich się tylko mnoży i mnoży, na dodatek są coraz potężniejsze. Niektóre wydarzenia są trochę banalne, lecz to zapewne za sprawą tego, do jakiej grupy wiekowej skierowana jest ta pozycja. Niemniej poza tym nie widzę minusów, książka mnie wręcz pochłonęła i nie mogłam się od niej oderwać. Historia ta zaskakuje i skłania do myślenia nad losami bohaterów, nie pozwala opuścić ich nawet po zakończeniu lektury. Autor pisze przystępnym językiem, idealnie wczuwa się w dwunastoletniego półboga. Przedstawia poszczególne sytuacje obrazowo, choć bez wielu opisów, gdyż mamy do czynienia raczej z powieścią przygodową, w której to by jedynie spowolniało akcję.
„Złodziej pioruna” jest jak dla mnie, mimo wszystko, książką świetną. Czytałam ją z wielkim zapałem i to nie raz, a kilka, jak nie kilkanaście. Dlaczego? Ponieważ powieść ta ma swój urok i zapewnia sporą dawkę humoru. Raz po raz wybuchałam śmiechem i praktycznie zachwycałam się wszystkim tym, co miało miejsce w tej niesamowitej historii. Warto wspomnieć również o tytułach rozdziałów, które wywoływały uśmiech na twarzy, bo były zwyczajnie zabawne. Nie mogę oceniać tej opowieści obiektywnie, gdyż pomimo pewnych niedociągnięć, jestem wielką fanką Percy'ego. Jest to moja ulubiona seria, od której rozpoczęła się moja prawdziwa przygoda z czytaniem. Polecam ją w szczególności młodszej młodzieży, lecz powiem szczerze, iż nie tylko jej może się spodobać – mp. osoby dorosłe z mojego otoczenia są zadowolone z jej lektury. Naprawdę warto przeczytać tę lekturę, do czego serdecznie wszystkich zachęcam!
„Bardzo chciałbym móc powiedzieć, że w drodze na dół nachodziły mnie głębokie przemyślenia i doznawałem nagłych objawień, że pogodziłem się z własną śmiercią, śmiałem się śmierci w twarz itd.
A tak naprawdę to jak było? Naprawdę myślałem po prostu „Aaaaaaauuuuuuaaaaaaa!”.”
Moja ocena 9/10