Powieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, osadzona głównie w dziewiętnastowiecznym Paryżu, przedstawia historię malarki Rose de Vallenrode, młodej kobiety, która nie chciała się poddać krępującym obyczajom i za której miłości, fascynacje, rozterki za młodzieńczych lat odpowiedzialny był wielobarwny Paryż. Ten piękny i ujmujący, kulturowy pępek Europy, ale także ten, który skrywał szarzyznę i którym władały nastroje polityczne. Impulsem do przywołania szczegółowej opowieści o życiu Róży jest Iga Toroszyn - kobieta z XXI wieku, która jest w posiadaniu portretu Tomasza Zajezierskiego, prawdopodobnie namalowanego ręką Róży. Iga, obawiając się o los dzieła w obliczu zwielokrotnionych kradzieży, ale także ciekawa niezmiernie jego autentyczności, namawia do współpracy historyka sztuki, warszawiankę Ninę, organizującą pogrzeb krewnej w wiejskim Gutowie. "Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich" to pierwszy tom opowiadający o losach tych nietuzinkowych kobiet na przestrzeni tak różnych czasów - nowoczesności i belle epoque.
Życie Róży od najmłodszych lat przypomina drogę usłaną naprzemiennie miękkimi płatkami róż i kolcami. Kilkulatka jest niemową. Nie jest to przyczyna żadnej wady wrodzonej - nie chce mówić, nie potrafi mówić, boi się mówić. Jej matka Krystyna w obliczu zesłania męża na Syberię i popowstaniowej, ciężkiej atmosfery wśród okruchów polskości, postanawia wyjechać do Paryża, tam szukać lekarskiej pomocy, jak i lepszego życia. Zapowiadające się szczęśliwe życie u boku bogatego wuja Izydora w Paryżu, wśród rozkwitającej kultury i przechodzącego przemiany malarstwa, paryskich salonów, piękna w postaci wystrojonych kobiet na ulicach, nie raz legnie w gruzach. Pierwszym etapem na ścieżce życiowych trudności staje się samobójstwo Izydora. Nieśmiałą i zagubioną Różę oraz kąśliwą, oschłą matkę, obwiniającą córkę o zło, jakie je spotyka, powoli opuszcza dobra passa, zastępowana przez co raz to gorsze warunki materialne, prowadzące do upokarzającego głodu i ubóstwa. Na domiar złego na horyzoncie pojawia się widmo nadchodzącej rewolucji i śmierci wielu ludzi. Matka i córka w najśmielszych marzeniach by nie przypuszczały, ile po tym dramacie czeka ich jeszcze uwikłań w skomplikowane życiowe rozdroża. I takie, które popchnie Różę w świat artystów wbrew woli nerwowej, dokuczliwej i niesprawiedliwej matki.
"Zarzucała jej kradzież tych trzech łyżeczek wuja Izydora i wykrzyczała wszystko, co do tej pory udawało jej się w sobie zdusić, winiąc dziecko za opłakany stan, w jakim się znalazły, za zimno w mieszkaniu, brak wody oraz własną chorobę. Róża, skurczona, jakby bojąc się uderzenia, nadal milczała, ukradkiem ocierając łzy"
To moje pierwsze spotkanie z prozą Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i jakże ujmujące, inspirujące, urokliwe. Odrobinę sentymentalna powieść o losach Róży i perypetie osamotnionej warszawianki tworzą obraz kobiet o dwóch twarzach - z jednej strony zdominowanych przez matki, z drugiej pragnące się wyzwolić. Jednakże o ile współczesna kobieta-singielka, która osiągnęła już cel samorealizacji, a przy teraz chcąca mieć u boku odpowiedniego mężczyznę, nikogo nie będzie dziwić, tak zachowanie dorastającej Róży nie raz wywrze niekorzystne wrażenie na osobach jej współczesnych. Plastyczny i realistyczny obraz dziewiętnastowiecznego Paryża na tle historycznych wydarzeń pisarka ujęła nie tylko w bogate i zmieniające się ramy kulturalne, ale także w ramy rewolucji obyczajowej dzięki wyłamującej się stopniowo konwenansom Róży. Dzięki lekkiemu i powabnemu pióru autorki w mojej wyobraźni przechadzały się elegancko ubrane kobiety z najlepszych sfer, a ja sama podążałam zatłoczonymi korytarzami salonów podczas bogatych wystaw paryskich.
"Tymczasem, niczym grzyby po deszczu, w okolicach Rue Le Peletier i Laffitte wyrastały małe galerie sztuki niezależnej, wystawiające prace nowych artystów. Róża chodziła tam czasem z Rogerem, aby oglądać dzieła wzbudzające wśród zwyczajnych bywalców Salonu obrzydzenie i szyderstwa, Jednak z tych pozornie niewykończonych płócien biła jakaś niesamowita moc oraz życiowa prawda, nakreślona jakby w pośpiechu, aby nic nie uronić, ulotna, lecz silna i przemawiająca do wyobraźni"
Małgorzata Gutowska-Adamczyk wystylizowała swoje pióro na jednocześnie poetyckie i nieskomplikowane w zrozumieniu, maczając je w znakomitym, plastycznym atramencie, który z niesamowitą pasją i naturalnością pomógł jej nakreślić paryską historię Róży dzielnie stawiającej czoła przeciwnościom materialnym, urągającej jej matce i próbującej się odnaleźć w kompletnie nowych dla niej uczuciach i kuszących propozycjach, zalążkach pasji odnalezionych w pierwszej pracy - bycia inspiracją malarza. Różę mogłabym nazwać początkującą romantyczką, która zawzięcie chce spełnić swoje marzenia, chce tworzyć, projektować, malować, lecz czasami brakuje jej siły, aby nie wpadać w depresyjne sidła, a nie wszystkie są od niej zależne. Czeka ją zawód miłosny, radość dodająca skrzydeł, obezwładniający smutek, próby cierpliwości i nadziei, kruche szczęście, zmaganie się z oziębłymi stosunkami z matką. W pewnej mierze to jest miłosna historia - Róży naiwnej, targanej pierwszymi uczuciami, mogącej irytować tym poddawaniem się emocjom (lecz gwarantuję, że prezentacja autorki sprawia, że nie można jej nie zrozumieć) ale także tej dojrzalszej, poszukującej celu w życiu. Obliczy miłości jest kilka - pozornie idealnej, toksycznej, destrukcyjnej, skrytej za chłodem i nieprzystępnym charakterem. Miłości prawdziwej i fałszywej, powracającej znienacka. Podobne uczucia tyczą się współczesnej nam kobiety - Niny. Nina z dala od zgiełku miasta napotyka intrygującego mężczyznę, jednocześnie dręczy ją milcząca i oschła matka, wymagająca stałej obecności Niny na każde zawołanie.
Z kolei drugoplanowe, rozmaite postacie są wypełniającym przestrzeń nieodzownym elementem, wykreowanym z taką samą szczegółowością i oddaniem wiarygodności jak główne bohaterki kobiece. Sąsiedzi uwikłani w sprawy polityczne, panie na salonach, loretki, pojawiający się przejazdem władcy tworzą pełną perspektywę ówczesnego Paryża z naciskiem na realia kulturotwórcze, społeczne i ideowe. Powieść Gutowskiej-Adamczyk mnie zauroczyła. Zarówno analizą gamy uczuć bohaterów, jak i spojrzeniem na paryski XIX wiek. Perypetie Niny zepchnęłam na dalszy plan, bo nie były dla mnie niczym nowym, zresztą tak bardzo pochłonęła mnie opowieść z perspektywy Róży. Której kontynuacji nie mogę się doczekać, zwłaszcza dlatego, że w kolejnym tomie rozpocznie się prawdziwa przygoda Niny. Mam nadzieję, że do tej pory zdążycie przeczytać pierwszy tom z cyklu "Podróży do miasta świateł", który oczaruje paryskością i pochłonie losami Róży tak samo intensywnie jak mnie. To wywierająca pozytywne wrażenie i wiele poruszeń wielowymiarowa podróż do przeszłości, w której otoczą czytelnika znakomite, żywe postacie i nawet wobec trudniejszych sytuacji wyobraźnia nie będzie chciała opuścić tego miejsca.