"Próbował poukładać sobie to, co zobaczył, (...) podsumować fakty i dojść do logicznych wniosków "
Harlan Coben to megagwiazda powieści kryminalnej. Zadebiutował książką "Nie mów nikomu", którą z czasem zekranizowano. Zdobył kilka prestiżowych nagród, w tym najważniejszą - Edgar Poe Award. Precyzyjnie skonstruowana intryga, mistrzowsko stopniowane napięcie, pojawiające się na każdej stronie - to podstawowe cechy jego pisarskiego stylu. Bohaterem aż dziewięciu książek jest Myron Bolitar, były pracownik FBI, agent sportowy, który nieustannie pakuje się w kłopoty.
Bestseller pt. "Bez skrupułów" (tyt.oryg. Deal Breaker) to pierwsza część, w której występuje wyżej wymieniony bohater. Tym razem akcja toczy się następująco:
Studentka Kathy Culver znika w tajemniczych okolicznościach na terenie kampusu Uniwersytetu Restona w New Jersey. Pozostawione śladu pozwalają przypuszczać, iż padła ofiarą gwałtu i zabójstwa. Kilkanaście miesięcy później ktoś zamieszcza zdjęcie zaginionej w piśnie pornograficznym. Wschodząca gwiazda futbolu i zarazem były narzeczony dziewczyny, Christian Steele otrzymuje zagadkowy telefon - w słuchawce słychać głos Kathy, jej siostra, dawna ukochana Myrona - Jessica - prosi go o pomoc. Myron przekonuje się, że każda z osób zamieszanych w sprawę ma coś do ukrycia - łącznie z Kathy, której przeszłość skrywa wiele tajemnic...
Gdy przeczytałam opis, miałam wrażenie, że Bolitar odgrywa w tej powieści rolę drugoplanową. Jak to mówią: pozory mylą.
Książka ta liczy sobie 399 stron. Coben nie marnował kartek, gdyż to, co na nich powstało jest bardzo zadowalające.
Główny bohater, Myron jest na pozór aroganckim i nieco bezczelnym mężczyznom. Jednak nie zraża czytelnika - wręcz przeciwnie. Jego odzywki są naprawdę zabawne, co dodaje książce uroku. W duszy tego bohatera czasem odzywa się wewnętrzne dziecko, które zmusza go do zrobienia lub powiedzenia czegoś, na co nie pozwoliłby sobie żaden poważny dorosły.
"Zamknęła się w sobie.
Może zraził ją metodą przesłuchiwania - podstępnym wykorzystaniem swoich męskich wdzięków. Zrobił to pierwszy raz. I spodobało mu się. Na pewno było przyjemniejsze od straszenia ludzi pistoletem."
Pomimo wszystkiego charakter Myrona jest pestką na tle zachowania jego przyjaciela, Wina. Windsor Horne Lockwood Trzeci to człowiek, którego z czystym sumieniem można nazwać psychopatą. "To, co ty nazywasz egzekucją, ja nazywam tępieniem robactwa" - ten cytat mówi sam za siebie.
Problem, pojawiający się w powieści nazywa się Kathy. Myron i Win zaczynają prowadzić "prywatne śledztwo", w którym odkrywają wstrząsające poszlaki. Książka jest pełna tajemnic. Nie mówiąc już o zakończeniu - w życiu bym się takiego nie spodziewała (i chyba przez to ta książka przypadła mi jeszcze bardziej do gustu.)
Styl pisania Cobena pozostał jak zwykle taki sam; zagadkowy, interesujący, niepozwalający oderwać się od książki. Nie trzeba w nim nic poprawiać. Akcja toczy się stosunkowo szybko, więc na pewno nie nudzi czytelnika, co jest plusem, na który niewiele współczesnych autorów sobie zapracowało.
Słowem: podziwiam tego autora, chociażby za to, jaki trud, przypuszczam, włożył w tę książkę. Wszystko ze strony na stronę robi się strasznie poplątane, coraz to nowsze poszlaki,które jeszcze bardziej mącą w głowie...Aż tu na końcu wszystko ładnie składa się do kupy. Uwielbiam to!
Strasznie podobała mi się więź, łącząca głównych bohaterów. Byli przyjaciółmi, którzy pokazali, że zawsze mogą na siebie liczyć, nawet jeżeli wiąże się to z bólem i cierpieniem (nie zapominajmy, że Win uratował życie Myronowi!)
"- Wiesz co, Win?
- No?
- Lewa strona drogi. Jest przeznaczona dla jadących z przeciwka."
W całej historii najbardziej współczułam Jessice. Siostra, z którą łączyła ją silna więź zaginęła, ojciec umarł, a w matce przestała odczuwać oparcie. Z każdym nowo odkrytym faktem coraz bardziej słabła, lecz zarazem pokazała odwagę i tyle siły, żeby utrzymać cały ten ciężar.
"Matka obrzuciła ją pustym spojrzeniem. W jej oczach nie było życia, jakby jakiś zimny podmuch bezpowrotnie zgasił w nich pełgający ogień."
Powieść nasuwa nam ważny problem: niektórzy rodzice czasem za mało uwagi poświęcają swoim dzieciom. Nawet nie zauważają, jak ich pociechy się zmieniają (naturalnie, na gorsze.) Warto to przemyśleć i poświęcać najbliższym więcej czasu, bo z braku oparcia, możemy ich nawet stracić.
Naprawdę warto przeczytać tę książkę, wyciągając z niej wnioski i napawając się zabawnością Myrona. Z każdej strony jest świetna, nie mam żadnych "ale".
Chyba, że okładkę, która prezentuje wyraźne kobiecą sylwetką, choć to taki szczegół, którego nie powinnam się czepiać :-)
Gorąco polecam!
Książka trafi na półkę moich ulubionych.