„Jak ocalić życie” to książka Evy Carter, wydana przez Wydawnictwo Marginesy.
Pożegnanie starego roku, zabawa sylwestrowa i wejście w nowy rok zazwyczaj wiążą się z zabawą, ekscytacją, nowymi planami, oczekiwaniami i życzeniami. Dla Kerry, Tima i Joela sylwester 1999/2000 to dzień, w którym ich dotychczasowe życia zostają przewrócone do góry nogami.
Kerry i Tim chcą ratować ludzkie życia. Niedługo odbędą się ich egzaminy i wszyscy mają nadzieję, że ich droga do kariery lekarskiej będzie prężnie się rozwijać. Joel zaś to wschodząca gwiazda futbolu – dla niego futbol to całe życie, ba, nawet więcej.
Gdy podczas sylwestrowej nocy dochodzi do zatrzymania krążenia u Joela, chłopak pozostaje 18 minut w stanie śmierci klinicznej. Przez większość tego czasu reanimuje go Kerry. Tim stoi jak wryty, nie może się ruszyć, nie potrafi działać. To wydarzenie, trwające niespełna osiemnaście minut, zmieni zupełnie kolejne osiemnaście lat życia zarówno Joela, jak i Kerry i Tima.
Historię poznajemy z perspektywy wszystkich bohaterów. Otrzymujemy trzy perspektywy, dzięki którym możemy zrozumieć każdą z postaci. Akcja książki rozpoczyna się w sylwestra 1999/2000, a kończy w 2018 roku. Z jednej strony to bardzo dobrze, bo historia jest kompletna i wiemy, co na przestrzeni lat dzieje się z bohaterami. Z drugiej strony, kiedy np. kończymy jeden rozdział, a drugi osadzony jest pięć lat później, to ciężko jest przestawić się na to, w jaki sposób bohaterowie mogą odbierać rzeczywistość. Pięć lat, to bardzo dużo. Wymaga się wtedy od postaci większego doświadczenia, większej dojrzałości, a przez skoki czasowe zostaje to lekko zaburzone. Nie jest to jednak problematyczne, aby się połapać co i jak, ponieważ każdy rozdział jest opatrzony datą.
Książkę trzeba czytać bardzo uważnie, ponieważ dzieje się w niej naprawdę wiele. Co chwila poruszane są nowe wątki, z pozoru stałe relacje rozpadają się w mgnieniu oka, a nowe – tworzą równie szybko. Plusem takiej narracji jest z pewnością to, że książka nie jest przegadana zbyt bardzo.
Autorka poruszyła w swojej książce wiele istotnych tematów, kwestii, nad którymi warto się zastanowić. Przede wszystkim, nad tym, czy faktycznie zawsze warto uszczęśliwiać kogoś na siłę, wspierać do takiego stopnia, że aż niemalże wypruwamy sobie żyły dla drugiej osoby. Tutaj, w zależności od danej sytuacji i od doświadczeń, możemy wszystko różnorako interpretować. Książka skłania właśnie do takich przemyśleń – czy warto, czy trzeba, ale też i jak nie zaginąć w tym wszystkim, jak zadbać również o siebie, o swoje potrzeby.
Jeśli chodzi o moje oczekiwania, to sądziłam, że otrzymam książkę, której bohaterami będą nastolatkowie, osoby, które wkraczają za chwilę w dorosłość. Osiemnaście minut miało wpłynąć na ich życie i faktycznie wpłynęło. Nie sądziłam jednak, że autorka pokusi się o przybliżenie faktycznie prawie kolejnych dwudziestu lat życia bohaterów. A jednak! Z pewnością nie jest to luźna młodzieżówka o podłożu problemowym. Jest to książka o problemach ludzi dorosłych. O problemach, o relacjach, o zawiłościach życiowych, o dążeniu do spełnienia, o walce o własne marzenia. Jest to książka pokazująca, jak bardzo zawiłe potrafi być ludzie życie, jak zagmatwane potrafią być relacje. Będąc bardziej oswojona z młodzieżówkami i nastawiając się na to, że dostanę młodzieżówkę (moje niedopatrzenie) byłam zszokowana tym, jak autorka poprowadziła scenariusze życiowe bohaterów. Zupełnie ich nie oszczędzała. Podczas czytania, momentami miałam dość, ponieważ chciałam, aby w końcu coś się bohaterom ułożyło, aby w końcu było dobrze, stabilnie. Śledziłam wszystko z ogromnym zainteresowaniem, ale prawdą jest, że niesamowicie szkoda mi było zarówno Kerry, jak i Joela i Tima. W sumie… tak wygląda życie. Co się polepszy, to się popieprzy, a Eva Carter idealnie to pokazała.
Dodatkowo, styl pisania autorki nie jest zbytnio poetycki, opisy nie są jakkolwiek rozbudowane. To, co wyróżnia książkę autorki, to to, że widzimy wyraźne nastawienie na relację, uczucia, ludzi. Autorka starała się pokazać drogi życiowe bohaterów, nie zapominając o ich planach życiowych, marzeniach i drodze do spełnienia.
Plusem książki jest fakt, że autorka kładzie ogromny nacisk na to, aby przekazać, jak istotne jest reagowanie w kryzysowych sytuacjach – jak ważne jest wzywanie pomocy, pomaganie innym, przystępowanie do udzielania pierwszej pomocy, reagowanie. Skupia się też na tym, z jakimi problemami i dylematami zmagają się osoby zarówno „przywrócone do życia”, jak i te, które owe życia przywróciły. Autorka pokazuje, że przywrócenie życia jest tylko początkiem. To, co dzieje się później, jest jeszcze cięższe.
Książka „Jak ocalić życie” to lektura, od której nie dostaniecie przesłodzonych scen, nierealnych wydarzeń, bezproblemowego, idealnego życia bohaterów. Tutaj każdy ma coś za uszami, nikt nie jest święty. Wydaje mi się, że niekiedy postaci postępowały dość naiwnie, ich motywacje nie do końca były wyjaśnione, a to, jak często zmieniali zdanie i podejście do drugiej osoby, momentami mogło zmęczyć. Jednak nawet to nie sprawiło, że książka podobała mi się mniej. Jest tu wiele plusów. Dobitniej zostały ukazane wszelkie problemy, które mogą urosnąć na naprawdę ogromną skalę, kiełkując z drobnostek. Autorka uświadamia nas również, że owszem, jest czas na pomoc drugiej osobie, ale również nadchodzi moment, w którym niestety jedynym rozwiązaniem jest pozostawienie kogoś samego ze swoimi problemami, aby otrząsnął się lub sam wszystko przetrawił. („Bycie potrzebnym uzależnia, co? A ja zaczynam rozumieć, że jest czas na pomoc i czas, gdy trzeba pozwolić ludziom radzić sobie samym.”)
W książce poruszony jest także wątek przebaczania, odnajdywania siebie, docierania do bliskich, zmagania z chorobą, stratą i śmiercią. Jest tu namiętność, miłość, nadzieja. Są dylematy, wątpliwości, podejmowanie trudnych decyzji. Pojawia się również rozwinięty wątek uzależnienia, jego konsekwencji i tego, jak problemy z narkotykami mogą wpłynąć na relacje, zdrowie, przyszłość.
Eva Carter pokazuje nam losy trzech osób. Losy te przeplatają się, relacje są bliższe, dalsze, bardziej problematyczne i mniej, niekiedy kontrowersyjne, złudne, a niekiedy są niczym porcja lodów w upalny dzień.
Jeśli macie ochotę na książkę, w której dzieje się naprawdę dużo, losy bohaterów nie są czytelnikowi obojętne, a dodatkowo autorka porusza ważne, życiowe tematy, to sięgnijcie po „Jak ocalić życie”.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Marginesy.