Jestem mamą bliźniaków. Choć bliscy mówią mi, że moja cierpliwość wobec synków jest niewyczerpana, bywają wieczory, dni, chwile, kiedy nie mogę znieść ich wiecznego „nie” i wybucham. Każdy tak ma, no cóż, chyba nie da się tego uniknąć. Podniesiony głos, krzyk, ironiczne uwagi wobec dzieci są formą przemocy psychicznej, której powinno się unikać w relacjach z nimi. Dla rodziców, którzy zbyt często ulegają emocjom powstała książka Carli Naumburg „Jak nie krzyczeć na swoje dziecko. Wychowanie bez złych emocji”, którą miałam okazję przeczytać, by zrozumieć, skąd bierze się nasze nieopanowanie i nerwowość.
Autorka wnikliwie rozprawia się z tematem. Zaczyna od przedstawienia powodów, dla których tak łatwo puszczają nam nerwy oraz dlaczego nie powinniśmy do tego dopuszczać. Potem przedstawia własną drogę do łatwiejszego panowania nad sobą oraz zachęca do uważnego obserwowania siebie, dzięki czemu z wyprzedzeniem będziemy mogli wychwycić sygnały świadczące o tym, że jesteśmy na skraju wytrzymałości. Największą część książki zajmują jednak porady co zrobić, żeby nie wyładowywać się na dzieciach. Koniecznie trzeba: wysypiać się, prosić o wsparcie, być dla siebie wyrozumiałym. Powinno się również upraszczać życie maksymalnie, dbać o sprawność fizyczną, zagwarantować sobie chwile ciszy, przestać się spieszyć, nauczyć wdzięczności i odkryć moc oddechu. Należy też pamiętać o konieczności odpoczynku od dzieci. Nawet jeśli nie mamy możliwości odizolowania się od nich, musimy zadbać o chwile tylko dla siebie.
Na samym końcu książki znajdziemy szereg porad dotyczących tego, co należy zrobić krok po kroku, kiedy nasza wytrzymałość wisi na włosku. A kiedy już się nie powstrzymamy i wybuchniemy, musimy maksymalnie złagodzić skutki tego poprzez przeprosiny, naprawienie relacji.
Poradnik skupia się na zaleceniu, że aby dbać o dzieci, należy przede wszystkim zatroszczyć się o siebie. Dobry sen i czas dla siebie to absolutna podstawa. Współczesny świat stawia przed rodzicami dużo większe wymagania, niż to było kiedyś. Przesyt informacji, media społecznościowe pokazujące idealne obrazy z życia innych, presja i porównywanie naszych pociech sprawiają, że rodzicielstwo, poza tym, że jest ciężką i trudną pracą, stało się również stresujące.
Po drugie, musimy nauczyć się słuchać sygnałów płynących z naszego organizmu i obserwować zwiastuny świadczące o tym, że jesteśmy na skraju wytrzymałości, by poradzić sobie z ich rozładowywaniem.
Książka Carli Naumberg pod względem merytorycznym jest poprawna, zawiera spostrzeżenia i porady, które z pewnością pomogą umęczonym rodzicom trzymać nerwy na wodzy. W poradnikach parentingowych cenię jednak przykłady z życia, przedstawianie konkretnych sytuacji i odpowiednich reakcji na nie, a tego tutaj brakuje. Jestem też zwolenniczką wszelkiego rodzaju list, które zdecydowanie porządkują przedstawianie treści, a tutaj mamy do czynienia z tekstem może nie do końca pozbawionym graficznych wyróżnień, ale jednak jest ich niewiele. Choć wiele informacji jest wypunktowanych i wyliczanych, to jednak wizualnie nie prezentują się przejrzyście. Podsumowując, w mojej opinii poradnik ma wiele do zaoferowania, jednak idealny nie jest, zarówno w formie, jak i treści.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta w serwisie nakanapie.pl