Zmarły w 1985 r. Ireneusz Iredyński był bardzo płodnym twórcą uprawiającym różne gatunki literatury, oprócz powieści tworzył też wiersze, sztuki teatralne i słuchowiska. Ta książka jest zbiorem jego słuchowisk wydanym ostatnio przez wydawnictwo Estymator.
Siłą rzeczy najlepiej się tych utworów słucha, zwłaszcza w interpretacji wybitnych aktorów, ale lektura również przynosi satysfakcję, każde bowiem słuchowisko jest jak małe opowiadanie. Notabene, za czasów PRL-u słuchowiska pisali wybitni twórcy m.in. Władysław Terlecki, Andrzej Mularczyk i była to naprawdę dużej klasy literatura, teraz ten gatunek wygląda na kompletnie zmarginalizowany.
Uderza w tym zbiorze wiele historii ludzi, którzy jakoś tam są uwikłani, upupieni, niezrealizowani, marzą o innym życiu i snują opowieści o tym jakby to było gdyby ich marzenia się ziściły; okłamują innych i siebie, ale może tego potrzebują... I tak na przykład w słuchowisku 'Winda' dwoje młodych, zamkniętych w windzie ludzi zabawia się, aby zabić czas: snują opowieść, jak miałoby wyglądać ich wspólne życie. Z kolei w utworze 'W parku' dwoje ludzi na wózkach, opowiada o tym jak by fajnie żyli, gdyby nie byli inwalidami, strasznie to smutne.
Ciekawe jest słuchowisko 'Jasny pokój dziecinny', oto para dziesięciolatków zostawionych w domu, bo rodzice poszli na przyjęcie, zabawia się w odgrywanie scen z życia rodzicieli. Na przykład tak syn naśladuje ojca: „To ja mu na to, to on mi na to, to ja mu w dziób, to on mnie w dziób. Zimny bufet, ciepła wódka.” Bardzo to przerażające, pokazuje, jak wiele dzieci widzą i słyszą z zachowań rodziców i jak dużo jest hipokryzji w naszych stosunkach z nimi.
Stosuje też parę razy Iredyński typowy dla tego gatunku chwyt: oto na przykład w utworze 'Stypa' dwóch facetów opowiada o życiu zmarłego, niby wszystko normalnie, a dopiero na końcu dowiadujemy się gdzie dyskusja się odbywa i wtedy perspektywa się zmienia, tak można zrobić tylko w słuchowisku, bo w filmie czy serialu już nie. Podobnie jest w słuchowisku 'Bajka'.
Może najbardziej przejmujące jest słuchowisko 'Radio' gdzie bohaterami są dwaj pensjonariusze domu opieki, Bodzio i Olo, którzy już dwa lata leżą w tym samym pokoju i tylko na siebie warczą, a Bodziowi bardzo zależy, żeby tego dnia posłuchać radia, dlaczego? Przeczytajcie sami.
Zwraca uwagę znakomity styl Iredyńskiego, no ale on był ze starej gwardii, która naprawdę umiała pisać.
Parę słuchowisk w lekturze wypada blado, myślę sobie, że wysłuchane w interpretacji dobrych aktorów pokazałyby się daleko bardziej interesującymi. Niemniej ten zbiór robi naprawdę dobre wrażenie, kawał niezłej literatury.