Ogromnym przywilejem jest możliwość uprawiania sztuki, bo jej podstawą jest symbioza myśli, wiedzy, uczuć i tego, co ulotne i nienazwane. To niezwykłe wręcz, jak wyrafinowaną formę potrafią nadać artyści cierpieniu, samotności, pożądaniu, miłości, swoim lękom i szaleństwu. Obcowanie z pięknem przyrody i sztuki jednocześnie czyni ludźmi lepszymi. Na wskroś, do szpiku kości niemalże.
Ostatnio oglądałam obrazy bliskiej mi osoby, malarki, którą poznałam na warsztatach pisania. Podczas spotkań, przy wielkim stole toczyły się nieprzerwane dyskusje, które przerywaliśmy „kreatywnym pisaniem”uczyliśmy się sztuki uprawiania literatury, ale i konwersacji jednocześnie, a owe rozmowy kontynuowaliśmy po zajęciach umawiając się w pobliskich cukierniach. Wówczas, nad wysokimi szklankami z kawą mrożoną, w otoczeniu ciast, babeczek i lodów poznawaliśmy się bardziej osobiście. Ktoś pracuje w reklamie, ktoś w Urzędzie Miasta, jest też księgowa i malarka. I właśnie ta ostatnia najbardziej mnie zaciekawiła. Tym bardziej, że wyłapuję piękno na co dzień, obcuję z nim, zachwycam się nim i nawet tworzę. Sztuką jest przecież ładny dobór ciuchów, szydełkowanie, czy zanurzenie się w książce. Talentu do malarstwa, czy rysunku nie ma, mają go inni. Mam za to talent do pisania, do kreowania tego, co niewyobrażalne, do ubierania w słowa myśli, które tak wielu umykają, a które na papierze znajdują swoje odbicie. Tworzę sztukę parając się sztuką pisarstwa.
Bo czym tak naprawdę jest sztuka? I co to jest sztuka?
O to pyta Ewa Jałochowska w „Historii sztuki dla dzieci i rodziców”. Pyta synka Kajtka. Z nim docieka sensu tego, co tworzą ludzie i dlaczego, analizują razem piękno dzieł sprzed lat, czasem nawet sprzed wieków i poszukują ukrytych detali. Każdy z nas ma swoją opinię odnośnie sztuki, każdy interpretuje ją inaczej, bo i każdy czegoś innego w niej poszukuje, czegoś innego od niej oczekuje. Bo sztuką jest wszystko, co nas otacza, a skoro sztuka jest wokół nas, to znaczy, że zależy także od tego, kto ją ogląda, nie tylko od samego jej twórcy. To przenikanie piękna pomiędzy nadawcą, a odbiorcą dzieła, z którym się przebywa. Sztuka, co podkreśla autorka „Historii sztuki”, wyraża bogactwo duszy człowieka, którą trudno wyrazić inaczej, jak poprzez język sztuki. To wrażliwość i delikatność wnętrza artysty, który poprzez pracę koi serce i leczy siebie. Popatrz – mówi sztuka – posłuchaj, dotknij, przytul się do mnie i poczuj mnie.
Kajtek ogląda bizony narysowane na ścianach jaskiń około 15 tysięcy lat p.n.e., schodzi do katakumb, staje przed obrazami zarówno tych wybitnych światowej sławy malarzy, jak i tych skrytych autorów obrazów o tematyce religijnej, dotyka ikon, kolumn katedr pnących się prawie do nieba i dotykających chmur. Uczy się patrzeć na obrazy i poznaje przy okazji trudne słowa, jak kubizm, rokoko, mozaika, czy perspektywa postrzegania. Mama kajtka i autorka książki jednocześnie, Ewa Jałochowska stara się poprzez cierpliwą rozmowę z dzieckiem wtajemniczyć go w sztukę i jej historię. Rozmawiają, rysują, spędzają razem czas maszerując po kartach książek o sztuce. Ten czas także dla czytelnika jest czasem uniesienia i zachwytu. Jest czasem prawie intymnym.
Dzięki „Historii sztuki dla dzieci i rodziców” bez wychodzenia z domu, siedząc w ulubionych kapciach z książką na kolanach mogłam zobaczyć ogrom miejsc i dzieł niedostępnych częstokroć dla „zwykłego śmiertelnika”. Obrazy, rzeźby, ryciny. Sztuka to przeogromny zbiór wszystkiego – i piękna i brzydoty, estetyzmu, ale i niesmaku, ładu i chaotyczności. Liczy się – najbardziej – moja reakcja na nią i to, co po niej zostaje we mnie. To osobisty czas między mną, a twórcą. A twórcą może być każdy. Nawet Kajtek, nie wiedząc o tym, staje się jak nie malarzem, to rysownikiem rycin proponowanych mu przez mamę. Zresztą każdy z nas jest sztuk-mistrzem, a nawet sztuk-kreatorem. Kroimy chleb i smarujemy kanapki masłem, by na wierzchu ułożyć plastry szynki czy sera, co też jest sztuką samą w sobie – sztuką codzienności. Robisz sałatkę? Pieczesz sernik? - to też sztuka – kulinarna. Kajtek i jego mama jedno-głosem mówią, że sztuką jest wszystko, a ja dodam, że nawet to, co się nie podoba.
Pani Ewa docieka, drąży i poszukuje. Syn, kilkulatek nie zawsze idzie w ślad za nią. Mówi i krytykuje otwarcie. Wyraża niesmak i nie ukrywa prawdy. Mówi, gdy czegoś nie rozumie, czasem dostaje zadanie i rysuje lub bawi się, a wszystko dzięki sztuce.
Ta publikacja to nie tylko zapis rozmowy mamy z dzieckiem. To kompendium wiedzy o sztuce, jej historii i ludziach. Ręce, umysły, potrzeby wyrażenia siebie, czy aktualnej sytuacji – to stanowi istotę dzieł. Kajtek uczy się tego, a ja przy okazji. Czytanie „Historii sztuki dla dzieci i rodziców” stanowi pełną przepychu ucztę pełną delikatności, wyważonego smaku i dobrego oka jednocześnie. Nagle bowiem dostrzegłam to, co mi umykało. Dotykam rożnych struktur i mam czas na zadumę. Tą książkę powinno się czytać długo, bardzo długo. Powinno się rozłożyć ją w czasie, by każdego dnia móc zasiadać do niej i przenosić się wyobraźnią do lat minionych, które są nagle tak blisko.
„Historia sztuki dla dzieci i rodziców” to niebywały okaz czytelniczy. Rarytas. Publikacja wykraczająca poza ramy sztuki.
To dzieło dla każdego – bez limitu wiekowego.