Rozwój genetyki i medycyny daje ludziom coraz to nowe możliwości podnoszenia jakości własnego życia. Postęp w tych dziedzinach pozwala na podjęcie prób walki ze śmiertelnymi chorobami, daje nadzieję nieuleczalnie chorym na wyzdrowienie. Wraz z rozwojem genetyki i medycyny rodzą się jednak pytania o to, jak daleko ma prawo posunąć się człowiek? Czy mamy prawo „tworzyć” nowe życie w celu ratowania już istniejącego?
Pisarka Jodi Picoult to autorka wielu bestsellerowych powieści obyczajowych, w których nie brak rozważań natury moralno-etycznej. W swej książce „Bez mojej zgody” pani Picoult przedstawia poruszającą i zarazem kontrowersyjną historię dziecka, które zostało poczęte metodą in-vitro. W fakcie sztucznego zapłodnienia nie byłoby niczego nadzwyczajnego, gdyby nie cel jakiemu posłużyć miała poczęta dziewczynka.
Główną bohaterką powieści jest trzynastoletnialetnia Andromeda „Anna” Fitzgerald. Dziewczynka poczęta w konkretnym celu za pomocą metody in–vitro. Dziecko, które jakkolwiek makabrycznie może to zabrzmieć, narodziło się aby, z czasem stać się „fabryką części” dla swej chorej na białaczkę siostry Kate. Anna, pomimo, że jest całkowicie zdrowa, już od chwili swych narodzin stanowi źródło bezcennych substancji i narządów: oddaje siostrze krew pępowinową, staje się dawczynią szpiku, wymaga się od niej oddania nerki. Zdrowej dziewczynki nie pyta się o pozwolenie wykorzystywania jej ciała, kolejne pobrania tkanek traktując jako naturalne. Jednorazowe oddanie krwi pępowinowej przekształca się w regularne oddawanie komórek macierzystych, białych krwinek, szpiku. Czy ktokolwiek ma prawo wymagać od zdrowego dziecka tak wielkich poświęceń? Rodzice Anny walczący o życie jednej córki, nie zważają na to, jak zabiegi wpływają na młodszą dziewczynkę, nie biorą pod uwagę jaki wpływ będzie miało na nią pobranie nerki, na związane z tym powikłania.
Pisarka stworzyła poruszającą historię o dziecku poczętym aby ratowało swą umierającą siostrę. Na kartach powieści toczy się pełna dramatyzmu walka trzynastoletniej dziewczynki o prawo do decydowania o własnym ciele, walka o prawo do suwerenności jednostki. Walka, która niezależnie od wyniku przyniesie jednak ból. Dążenia Anny rozbijają rodzinę. Matka dziewczynki nie jest w stanie pogodzić się z tym, że decyzja młodszej córki jest wyrokiem śmierci dla starszego dziecka. Ojciec stara się zrozumieć potrzeby Andromedy, która podobnie jak bohaterka greckiego mitu została skuta w łańcuchy obowiązku, której życie nieustannie składane jest w ofierze. Czy znajdzie ona kogoś kto ocali trzynastolatkę od losu, jaki wyznaczyli jej rodzice?
Czy człowiek ma prawo wcielać się w rolę Boga, tworząc jednostki ludzkie spełniające konkretne kryteria? Czy dziecko jest własnością swych rodziców, z którą mogą zrobić wszystko? Czy człowiek o ściśle wyselekcjonowanych cechach, „wyprodukowany” dla ratowania życia innej jednostki ludzkiej nie staje się przedmiotem potrzebnym dopóty, dopóki istnieje podmiot, któremu służy? Jak daleko możemy się posunąć, aby ratować ukochanych ludzi? Takie pytania nasuwają się po lekturze „Bez mojej zgody”.
Książka Jodi Picoult wzrusza i skłania do refleksji, jednocześnie nie daje gotowych rozwiązań i odpowiedzi na postawione w niej pytania. Autorka nie ocenia swych bohaterów, nie potępia, ale i nie aprobuje ich zachowania, pozostawiając czytelnikowi prawo do dokonania własnej oceny.