Szczęściara (2013)
kategoria: powieść obyczajowa
liczba stron: 472
cena: 34,90
wydawnictwo: FILIA
ocena: 8/10
Przyjaciel jest trochę jak brat, musi Cię w końcu kopnąć w tyłek, byś mógł się otrząsnąć.
JAK BYĆ SZCZĘŚLIWYM?
O szczęściu mówiło wielu. John Malkovich pisał, że: „Być szczęśliwym to znaczy być głupcem, ignorantem i ślepcem jednocześnie. Ja nie jestem szczęśliwy.” Albert Schweitzer uważał, że„Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli.” A ja natomiast popieram w tej kwestii myśl Jonathana Carrolla, że: „Nie można wylądować na stałe w jednym punkcie o nazwie [szczęście]. Człowiek nie potrafi bowiem skupić uwagi dłużej niż mucha domowa. Czy znacie wiele much, które osiągnęły wieczne szczęście i siedzą wieczorami w domu?”
Zdefiniować pojęcie szczęścia jest trudne. Bo jak sami widzicie ilu ludzi, tyle definicji. I moglibyśmy o samej istocie szczęścia pisać kilkutomowe księgi, a i tak w ostateczności nie dojdziemy do żadnego wspólnego konsensusu. Szczęście zależy przede wszystkim od hierarchii wartości, jaką się w życiu kierujemy. Dla mnie wystarczającym szczęściem jest kupić sobie książkę, a później ułożyć się w fotelu, przy zapalonej lampce i czytać ją do późna. Dla innych szczęście to rodzina, mąż, dziecko, wygrana w lotto, znalezienie 50 zł na ulicy, a nawet przelotny uśmiech nieznajomego w tramwaju.
Ale jedno w życiu jest jednak pewne: każdy chce być szczęśliwy. Tylko, że nigdy nie jest to łatwe. Najpierw szukamy celu. Wielokrotnie zmieniamy drogę. W ostateczności decydujemy się iść boso. A kiedy już ujrzymy kres wędrówki, nagle okazuje się, że to nie było to, czego szukaliśmy. W taką podróż zabrała mnie ostatnio Kristin Kusek Lewis, amerykańska dziennikarka, która napisała poruszającą powieść pt. „Szczęściara”.
Jak wiecie, życie często zamiast trochę popchnąć do przodu… stawia przed nami jeszcze większe przeszkody. Których, stojąc z boku, po prostu nie widać. Mamy wrażenie, że nasi znajomi wiodą życie sto razy lepsze od tego naszego. Ale często jest to po prostu pozór. Taka cisza przed burzą. Nie zdążysz domknąć okien przed kolejnym grzmotem. Autorka pisze o problemach, które przez lata zostały zamiatane pod dywan. Aż w końcu uzbierał się pod nim tak spory kurz, że aż zaczął niebezpiecznie wychodzić na wierzch.
Jedną z bohaterek książki jest Kate. Bezpośrednia, szczera, wysoka, szczupła, piękna, z bogatej rodziny. Wyszła za mąż za prawnika, który chce wejść w świat polityki. Obecnie kandyduje na stanowisko gubernatora. Ale kto wie? Może w przyszłości pokusi się również i o fotel prezydencki? Kate nie chciała wieść takiego życia. Odpowiadała jej praca dziennikarki, z której musiała zrezygnować, w czasie trwania kampanii wyborczej. Przytłoczona tempem, w jakim zaczyna żyć jej mąż, jest coraz bardziej nieszczęśliwa. Czy wróci na drogę, która dawała jej spełnienie?
Amy jest jedną z osób, których nie potrafię zrozumieć. Ale gdybym była na jej miejscu… Nie. Jednak nie umiem sobie wyobrazić, jak postąpiłabym żyjąc jej życiem. Z jednej strony jest to najżyczliwsza osoba, jaką kiedykolwiek przedstawiono mi w książce. Z drugiej strony skrywa tyle tajemnic, że aż trudno uwierzyć, że osoba, która studiowała psychologię, dała zapędzić się w kozi róg. Nie chcąc robić z jej historii spoilera, mam nadzieję, że Wy będzie umieli zrozumieć decyzje, których dopuściła się Amy…
I nasz narrator, czyli Wawerly. Jako jedyna z tej trójki nie wzięła ślubu. Mimo że od 10 lat budzi się i zasypia obok Larrego, nie potrafi być z nim do końca szczera. Mogłabym powiedzieć, że jest trochę jak ja. Samowystarczalna, która woli udzielać pomocy niż o nią prosić. Która boi się, że jeśli powie o tym jedynym uszkodzonym elemencie, to cała konstrukcja nagle zacznie się rozpadać. I później nie zostanie jej nic. Więc brnie w swoje idee sama. Czy zdoła kiedykolwiek zdobyć się na prawdę? Ha, oto jest hamletowskie pytanie.
Przyznam, że książka pochłonęła mnie bez reszty. Chociaż początek wydawał się nieco za długi i nużący, przeczytałam ją raptem w dwa dni. Nie jest to u mnie jakiś specjalny wyczyn. Ale z pewnością nie siedziałabym do pierwszej w nocy nad powieścią, która nie trafiałaby w kubki smakowe mojego wrażliwego podniebienia. Chociaż „Szczęściara” przez długi okres czasu ma niewiele wspólnego ze szczęściem, porusza trudne i drażliwe problemy. Sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, czy nasze życie faktycznie jest takie puste i nieszczęśliwe, czy też patrzymy na nie po prostu ze złej perspektywy. Bo przecież często tak jest, że stawiamy przed sobą osoby, którym zazdrościmy wszelakich sukcesów i przy których wydajemy się być nic nieznaczącymi mrówkami. Sami sobie stawiamy poprzeczki, które nie przynoszą nam szczęścia, nawet gdy przeskakujemy ponad nimi.
Jest takie stare porzekadło: „prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie”. I właśnie o tym przypomina nam ta książka. Że po to są przyjaciele, by w trudnej chwili nie tylko pogłaskać po głowie i powiedzieć: będzie dobrze. Ale i kopnąć jak najmocniej w tyłek, by człowiek mógł się otrząsnąć z własnej głupoty.
_______________________
Katarzyna Sternalska
~ eyesOFsoul ©