Napisana w lekkim stylu biografia niezwykłego Polaka, świadka okropieństw XX wieku; przy okazji porusza Łubieński ważne tematy, na czym polega patriotyzm, czy warto się bić, jaki sens mają powstania narodowe, jak żyć przyzwoicie, pisze też o skomplikowanych stosunkach polsko-żydowskich.
Pochodził Karski z rodziny, która robiła wielką karierę w Polsce sanacyjnej, dość powiedzieć, że jego starszy brat, Marian, był komendantem policji w Warszawie. Dla tych ludzi klęska wrześniowa była olbrzymim szokiem, bo przekonani byli o sile militarnej Polski. A potem, w czasie wojny, Karski przywozi z kraju przywódcom zachodnim sprawdzone informacje na temat zagłady Żydów, ale ani Roosevelt, ani Churchill nic nie robią: „Rządy alianckie, które jako jedyne mogły przyjść Żydom z pomocą, zostawiły ich własnemu losowi. Natomiast zwykli ludzie pomagali.” To dla Karskiego kolejna gorzka lekcja.
Trzecią gorzką pigułką były losy Polski po wojnie, została porzucona przez aliantów mimo naszego wysiłku wojennego na Zachodzie. Wtedy Karski, rozumiejąc, że sprawa polska jest przegrana, przyjął obywatelstwo amerykańskie, całym sercem służył nowej ojczyźnie, przy okazji pomagając Polsce. Zrobił imponującą karierę: dorobił się profesury na dobrym uniwersytecie. Pytanie, co miał robić? Skończyć ze sobą w obliczu klęski sprawy polskiej tak jak Lechoń, Wieniawa-Długoszowski czy jego brat Marian? A może wegetować gdzieś na nędznej posadce jak wielu bohaterów wojennych?
A w mówieniu i pisaniu o Polsce uprawiał real-politik. Sądził n.p., że daremne były wysiłki polskiego ruchu oporu w czasie wojny: „Bo wojny, mówił Karski, nie wygrywają podziemia, tylko tysiące czołgów, samolotów i dziesiątki okrętów, których z natury rzeczy ruchy oporu nie posiadały.” Bo los Polski decydował się bez niej: „Polska od kilkuset już lat była przedmiotem, nie podmiotem, jak zdarzało się jej łudzić, gry mocarstw. I powinna rozsądnie teraz, dziś, jutro, dla własnej higieny psychicznej i bezpieczeństwa, pogodzić się z faktem, że jej historyczna rola jest ograniczona.” To bardzo gorzkie, ale prawdziwe słowa, które nie przysporzyły mu popularności wśród emigracji.
Prowadził życie pełne osiągnięć, ale „Te wszystkie sukcesy nie obroniły go przed nieodpartym smutkiem, który towarzyszy mu w późniejszych latach życia i tak zadziwia jego rozmówców.” Ów smutek wynikał z daremności jego misji ratowania Żydów i z faktu zniewolenia Polski po wojnie.
Mimo że napisana w lekkim, gawędziarskim stylu, książka stawia ważne pytania, m.in. o sens polskiego patriotyzmu, o tym czy warto się bić jeśli nie ma wielki szans na sukces. Jest wreszcie gorzkim, ale realistycznym rozliczeniem ze sprawą polską. Rzecz bardzo na czasie, gdy jesteśmy bombardowani polityką historyczną, która wręcz obezwładnia i nie daje żadnej przestrzeni na samodzielne myślenie o polskości i patriotyzmie.