Skoro wciąż nie możemy uzgodnić proporcji ludzkiego uwarunkowania przez biologię i kulturę, to chyba warto ‘problem gender a płeć’ skonfrontować z życiem naszych najbliższych kuzynów człowiekowatych. W kolejnej książce Frans de Waal wkroczył na grząski grunt, gdzie łatwo o nieporozumienia, o nadinterpretacje, o jedno niewłaściwe słowo za dużo. „Jak się różnimy. Gender oczami prymatologa” jest popularną prezentacją poglądów de Waala na emocjonujący nas wszystkich problem. Już we wstępie uczciwie zaznaczył, że ograniczy się tylko do takich zagadnień związanych z płciowością, które można odwzorować w etologii Hominidów. Nie rozpatruje więc prymatolog nierówności ekonomicznych, relacji w pracy, edukacji, mody, itd. Jednak to, co zostaje jest wystarczająco obszerne do interesujących analiz. Niemal cała książka orbituje wokół seksu, hierarchii grupowych i relacji społecznych na podstawowym poziomie (jedzenie, wychowanie potomstwa, …). Książka nie wyczerpuje tematu, jest raczej bliższa eseistyce, a głównym jej walorem są bardzo ciekawe wnioski uzyskane dzięki wieloletnim obserwacjom rzędu naczelnych, poparte zastanawiającymi przykładami ‘z ich życia’. To taka opowieść przyrodnicza, trochę autobiograficzna i po części światopoglądowa deklaracja. Wbrew pozorom nie jest to na szczęście relatywizm w czystej formie. Jeśli chodzi o zasady badawcze, prymatolog bardzo jasno oddziela fakty naukowe od ich interpretacji, a te ostanie od ‘moralnej nakładki’, która wynika z naszej aksjologii.
Feminizm, patriarchat, stereotypy, archetypy – to wszystko choć istnieje tylko u człowieka, to stanowi konsekwencję biologiczną (a także wypadkową przypadku i umów społecznych stanowiących wariacje geograficzne). De Waal pozostawiając sporo pytań otwartych, daje czytelnikowi narzędzia w postaci zachowań szympansów i bonobo, które jako najbliższe nam gatunki, mogą (i powinny) coś o nas mówić. Jak wygląda u nas żałoba, czy homoseksualizm jest ludzkim wymysłem, jaka płeć przejmuje dominację w grupie, jak rozumieć asymetrie w macierzyństwie, jak bardzo tembr głosu jest sygnalizacją atrakcyjności – wszystko to da się skorelować z naszymi kuzynami. Powstały z tego pejzaż możliwości stanowiąc pochodną biologicznego kontinuum zaoferowanej przyrodzie zmienności, wpisuje się w wypracowane, kodowane i dekodowane sygnały, skróty społeczne, mniej lub bardziej uniwersalne konfiguracje kulturowe. Nawet relacje na sali operacyjnej są ‘grą genderową’ i konsekwencją złożonej natury i dziedzictwa człowieka (str. 313-317).
De Wall w poszukiwaniu podobieństw i różnic między człowiekowatymi, analizując źródła i ukryte motywacje płci, posiłkuje się badaniami zarówno na ludziach jak i na naszych kuzynach. Rozprawiając się z różnymi historycznymi uprzedzeniami/uproszczeniami, które deformowały fakty naukowe w kierunku wątpliwych hipotez, szuka stonowanego namysłu nad naszą konstrukcja psychofizyczną. Właściwie wszystko jest znane, przepracowane i dobrze opisane wcześniej, nawet na poziomie popularnym. Profesor dodaje do tego własne zrozumienie biologii naczelnych. Stąd w kilku miejscach obserwacjami mnie zaskoczył. Przykładowo, rozbudował nieco o nieszablonową perspektywę zjawisko pionizacji człowieka. Wraz z formowaniem się dwunożności, ‘genderowe sygnały’, które stanowią ważny język samookreślenia się, również wędrują do góry. To znaczy – nasze kulturowe modyfikacje przeniosły pozawerbalne komunikaty ku głowie (str. 178-182), która stała się kluczowym ‘transparentem’ ludzi. A stąd już niedaleko do kosmetyków. Równie ciekawie przedyskutował rozwiązłość samic naczelnych z niepokojącym odniesieniem ich libido do Homo sapiens (str. 208-222)
Na nieco ogólniejszym poziomie, „Jak się różnimy” jest kolejną publikacją prymatologa stanowiącą zachętę do unikania uproszczeń w opowiadaniu o gorylach, szympansach czy orangutanach. Nasza zwierzęcość jest ubrana w warstwy, których inne gatunki nie mają, ale nie oznacza to, że ginie ona u nas bezpowrotnie. De Waal apeluje więc o odpowiedzialność i namysł nad doborem słów, jeśli formułujemy oceny moralne kogoś z etykietą ‘zwierzęce zachowanie’. Czasem to krzywdzące dla zwierząt.
W książce, którą traktuję jako ciekawy głos w dyskusji, niewiele znalazłem argumentacji, z którą się nie zgadzam. Z przemyśleń profesora kilka wątpliwości jednak pozostało. Z obserwacji zachowań naszych kuzynów, doszedł do nieco zbyt chyba optymistycznego wniosku, że nie jesteśmy tak cyniczni i krwiożerczy, a szczególnie nasze początki mogły być bardziej ‘pacyfistyczne’ (str. 110-114). Ciekawe przykłady zachowań prospołecznych szympansów nie przekreślają jednak konsekwencji badań nad niszczycielską historią cywilizacji ludzkich. Poza tym nie do końca możemy wzorować się na konsekwencjach postaw bonobo, które rozładowują emocje poprzez seks traktowany jak jedzenie – ‘robimy to razem, a przy okazji uczymy się socjalizacji i przepracowujemy konflikty’. Trzy zaprezentowane wnioski z ich behawioru (str. 147-150) są ważne, ale mają jednak ograniczony zakres zastosowań przy ekstrapolacji. Już nawet statystycznie miałbym wątpliwości. Nasza ewolucja z rodzajem Pan rozeszła się jakieś 6-7 mln lat temu, a separacja szympansów zwyczajnych i bonobo nastąpiła jakieś 2 mln lat temu (wiążąc to z powstaniem bariery w postaci rzeki Kongo). Trudno w tym ‘trójkącie gatunkowym’ wyrokować kto, co i jak bardzo zapożyczył/uformował/zmienił na użytek wewnątrzgatunkowy.
Profesor dość jednoznacznie pozycjonuje się światopoglądowo pośród progresywnych ludzi, którzy bardzo zgrabnie łączą poznane już procesy biologiczne z ludzkim światem kulturowej swobody obudowanej jednak zasadami współistnienia. Zapewne powiedziałby na taką moją ocenę: ‘po prostu uczmy się z dobrych wzorców od zwierząt i mądrze unikajmy ich błędów’. W odwiecznej ideologicznej walce na frontach współczesności, de Waal dostrzega niekonsekwencje, uniki i racjonalizacje w wyznawanych poglądach różnych grup (str. 362):
„Osoby dążące do genderowej równości często uznają biologię za niewygodną. Uważają, że najprostszym sposobem na osiągnięcie równości będzie umniejszenie wrodzonych różnic miedzy płciami. Z drugiej strony, w walce z homofobią i transfobią biologia postrzegana jest jako potężny sprzymierzeniec.”
Nie rozumie kurczowego trzymania się binarności płciowej, szufladkowania ról płci; choć potrafi sporo wyprowadzić z ewolucyjnego dziedzictwa. Słusznie uważa, że równość możliwości ma być prawem, a nie obowiązkiem. Przecież do różnych dobrych celów lepiej używać optymalnych narzędzi (np. męskich mięśni, których oni mają więcej do walki z grawitacją i kobiecej z reguły pełniejszej elastyczności społecznej gdy chodzi o negocjacje). Choć żadna z tych reguł nie jest prawem natury na miarę wspomnianej grawitacji.
Publikacja prymatologa powinna zaciekawić każdego humanistę, który w rozgardiaszu możliwości, za którymi często stoją nieokreślone grupy ideologicznego nacisku, szuka podstaw do wyrobienia sobie sensownego zdania o miejscu człowieka i jego płci rozumianej szeroko i zgodnie z prawem do samookreślenia się każdego. Różne gatunki wypracowały odmienne strategie i warto brać je pod uwagę.
DOBRE z małym plusem – 7.5/10