„Mamba jest bardzo agresywnym wężem, uderza szybko i wielokrotnie kąsa, wydzielając bardzo toksyczny jad, po czym wycofuje się i czeka na sparaliżowanie ofiary”.
Jak ginąć, to w doborowym towarzystwie i przy blasku świec. Jak się żyło na bogato i w blasku flesza, to umrzeć nie wypada w innych okolicznościach. Z takiej zasady słynie Justyna, tytułowa bohaterka powieści Mamba. Julia Wolińska na wyjeździe służbowym w Monaco, spotyka dawną koleżankę ze szkoły, Justynę Grande - Motte. Okazało się, że wyszła za mąż za bardzo bogatego, dużo od niej starszego, przedsiębiorcę z Francji i tam teraz z nim mieszka. Wiedzie luksusowe życie i zabawia się kosztem innych. Sprawia jej ogromną przyjemność krzywdzenie innych, szydzenie z nich i notoryczne upokarzanie. Jednak wkrótce koleżanki ponownie się spotkają w Warszawie, na ślubie córki Ewy, ich wspólnej koleżanki. W przeszłości Justyna wiele osób skrzywdziła, głównie złym słowem, knuciem, rzucaniem oszczerstw i rozsiewaniem kłamliwych informacji. Nie jednej osobie zaszła za skórę i nie jeden miałby ochotę skręcić jej kark. Ale co innego grozić słownie, a co innego dopuścić się przestępstwa. Justyna – jak zwykle – wkrótce stanie się gwiazdą wieczoru. Ale w jakiej roli, przekonaj się sam. Będzie na ustach wszystkich uczestników wesela, ale ciekawe z jakiego powodu?
Główna bohaterka jawi się w powieści jako tytułowa Mamba. Kąśliwa, uszczypliwa, ziejąca jadem na prawo i lewo. Ugryzie, ale nie zostawi śladu. Niszczy ludzi, po trupie dąży do celu, nikt i nic nie jest w stanie zatrzymać. Ale krzywdy, które wyrządza ludziom wracają do niej ze zdwojoną mocą. Karma wraca i bezwzględnie się z nią obchodzi. Namiastka sprawiedliwości ją dosięga.
Mamba wciąga od pierwszych stron, intryguje na każdym kroku i nie daje ani na moment wytchnienia. Autorka świetnie prowadzi akcję, ciekawość zżera nas od środka i nie opuszcza nawet na moment. Nie można jej odłożyć, tu i teraz chce się znać zakończenie powieści. Atrakcyjny styl, prosty język, bez zbędnych opisów, krótkie i treściwe rozdziały tylko nas wciągają. Jeszcze jeden rozdział, jeszcze tylko jeden i nie wiadomo kiedy, a ranek delikatnie puka do okna i odsłania firankę ....
Maja Welfens potrafi trzymać w napięciu do ostatniego wytchnienia. Tak umiejętnie konstruuje akcję, że każdy bohater może być sprawcą przestępstwa, każdy miał powód, aby je popełnić. I to jest najlepsze, każdego podejrzewamy i obstawiamy na sto procent, że jest winny, aby po chwili swoją pewność i uwagę skierować w stronę kolejnej osoby. I tak wkoło, aż się zakręcimy, i okazuje się, że tak naprawdę już nic nie wiemy.
Z każdej lektury wnikliwy czytelnik wyłuska chociażby małą, ale zawsze, określoną prawdę życiową. I tutaj jest podobnie. Po lekturze tej powieści tylko utwierdzimy się w przekonaniu, że każde złe zachowanie wcześniej czy później zostanie ukarane, każdy poniesie konsekwencje swoich złych czynów. Nigdy nie można być pewnym, kiedy ta chwila nastąpi, a zazwyczaj następuje w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedy żyje się w pełni szczęścia i zadowolenia, ręka sprawiedliwości się o nas upomina. I z losem niestety, nie można się przekomarzać. Nic z tych rzeczy.
Pomimo, że Mamba to elektryzujący i intrygujący do ostatniego tchnienia kryminał, to zapewniam, że sprawi wiele radości i satysfakcji, miło przy nim spędzisz czas. Emocje na długo będą jeszcze wami targać i wstrząsać, wszystko co przyjemne trwa w nieskończoność. Takich powieści nigdy się nie zapomina i często do nich wraca. I Mamba właśnie taka jest. Kąsa zjadliwie i zaczepia, patrzy prosto w oczy i szepcze: „zerknij na mnie i dotknij”. I gwarantuję, zarażony jadem nie jesteś już sobą ...