Podobno poprawne opisanie negatywnego zjawiska jest pierwszym krokiem do jego wyeliminowania. W przypadku wszelkich form przemocy, dyskryminacji, obojętności wobec ‘nie nas’, to zadanie niemal beznadziejne, skoro dotyczy każdego. Zadawanie cierpienia (w różnym stopniu wyrafinowania) jest tak ludzkie, że wypada uwzględnić je pośród składowych natury człowieka. Etyczka Magdalena Środa w książce „Obcy, inny, wykluczony” przywołując historię opresji wobec obcych, poddaje jednocześnie ocenie intelektualne podstawy budujące uzasadnienia przemocy jak i próby zbudowania aksjologicznej ochrony przed niegodziwościami. Przyjmując za drogowskaz myśl europejską, śledzi filozofka wykluczające społecznie mechanizmy w związku z kolonializmem, rasizmem epoki państw narodowych, dyskryminacje płciowe i religijne czy procesy związane z nieprawościami wobec mniejszości kulturowych czy imigrantów. Dochodząc do wniosku, że humanizm wypracowany w dojrzałej postaci w oświeceniu wymaga zasadniczego uzupełnienia o korygujące go elementy, podaje kilka współczesnych rozwiązań etycznych. Napięcia historyczne, prawne, ekonomiczne i światopoglądowe determinują nas w myśli i mowie i działaniu. Stąd w trzech częściach autorka przepracowała: Figury (emblematyczne grupy społecznego sklonflikowania), Postawy (uzasadniające przemoc ‘-izmy’) i Projekty (posthumanistyczne propozycje).
Praca, która powstawała przez kilka lat, jest w większości przywołanym i skomentowanym zbiorem przekonań filozofów, od Sokratesa po Kołakowskiego. Poświęcając sporo miejsca na krytykę europocentryzmu, przechodzi profesor na uogólniony poziom, gdzie antropocentryzm rozpada się na tysiące niekompatybilności generujących: niewolnictwo, upodlenie mniejszości, uprzedmiotowienie kobiet w patriarchacie, eksterminacje uzewnętrzniające czystą nienawiść, jakoby wątpliwe etycznie ‘feminizujące’ i ‘genderyzujące’ środowiska. Sięgając do przepastnych zasobów z historii przemocy, bada sankcjonujące ją ideologie, prądy myślowe, postawy. Przywołując Hannah Arendt, Michela Foucaulta czy Tzvetan Todorova, formuje syntetyczny obraz rasizmu, seksualnej przemocy czy eksterminacji kolonialnej. Brakowało mi w tym zreferowaniu historii zła czytelnej dyskusji nad stopniem jego powielania, wariacji ‘ciemnych stron duszy ludzkiej’ obecnych współcześnie. Bo to przecież dzisiejsza kondycja moralna człowieka jest ostatecznym celem prowadzonego wywody. Środę interesuje Homo sapiens doby atomizacji wszelakiej, postmodernizmu, migracji ludzkich i nadmiaru informacji stechnicyzowanego świata. W jakim stopniu klasyczne aksjologie, prądy myślowe, uprzedzenia jednostkowe i grupowe ‘płyną nieodmiennie przez pokolenia’, a jakie zaledwie tlą się dyskretnie i podstępnie? Niestety – niewiele z tych pytań miałem szansę przepracować, choć nie brak u filozofki celnych i niepokojących zdań wynikających z troski i raczej pesymizmu co do przyszłości człowieka, jako moralnej istoty:
„Tak rozumiany indyferentyzm moralny wydaje się postawą trwale towarzyszącą zindywidualizowanym społeczeństwom współczesnym, które więzi osobowe zastąpiły rolami społecznymi, a obowiązek interwencji, wsparcia i troski przekazały wyspecjalizowanym służbom. Przyczyną obojętności jest „rozkawałkowanie moralności”, jej relatywizacja do określonych aksjologii grupowych i klasowych. Czy więc uniwersalizm moralny i wiara w powszechne obowiązywanie wartości stanowią wystarczającą ochronę przed obojętnością?”
„Wiara w to, że zindywidualizowany, racjonalny podmiot zachodniego humanizmu i liberalnej demokracji jest naprawdę silny, jest jednak złudzeniem. Dzisiejszy człowiek epoki późnej nowoczesności jest tak uwikłany w reifikujące relacje konsumencko-rozrywkowe, we własną pracę, szukanie dobrobytu i ucieczkę w prywatność (co przewidział już Tocqueville), że z pewnością sam zdaje sobie sprawę z własnej niemocy.”
Podczas lektury odnotowałem pewien subtelny zwrot filozofki w przyjmowanych przez nią perspektywach wynikających z historycznej i teraźniejszej roli religii (w stosunku do znanych mi przekonań Środy sprzed lat). Ciekawa analiza starotestamentowego potępienia homoseksualizmu (historia o Locie) ujęta została w starożytny kontekst obyczajowy i rozmytą homofobiczność (która akurat nie wyróżniała Izraelitów). Problem inności wschodniej z ciekawym niuansowaniem wpisała w odmienności kulturowe (np. obyczajowość społeczności Wschodu o charakterze sakralno-rodowym muszą zaistnieć trwale w świadomości Europejczyków budujących tożsamości społeczne o charakterze prawno-posesywnym). Samo chrześcijaństwo (rozumiane jako realizacje głównej myśli Jezusa, by budować wspólnotę miłości bez odwoływania się do ‘narodu wybranego’) ciekawie puentuje opowieść o ‘caritas’ i ‘agape’. Przy okazji rozpatrywania nietolerancji religijnej, Środa zajmuje ciekawe stanowisko koncyliacyjne wobec imigracyjnych odmienności muzułmanów. Ponieważ jednak problem francuskich burek pojawia podczas referowania przekonań jednego z myślicieli, to nie do końca mam pewność co do jej prywatnego stanowiska (co jest moim ogólnym zarzutem do autorki). Przywołane przez nią wnioski z obserwacji Marthy Nussbaum warto jednak przywołać wprost:
„Francuski sekularyzm stanowi więc przykład nietolerancji i dyskryminacji, ponieważ uprzywilejowuje to, co świeckie, kosztem tego, co religijne, czego nie da się usprawiedliwić interesem państwa. Europejska polityka integracyjna nie powinna zakazywać noszenia burek czy chust, lecz przeciwdziałać sytuacji, w której kobieta nie może swobodnie decydować o tym, jak się ubiera.”
Sama Biblia, choć nie pojawia się często, a jeśli już jest, to z reguły w związku z poszukiwaniem praźródeł ludzkiego dobra i zła. Jest kolonialno-religijne umocowanie w chrześcijaństwie, są młoty i czarownice doby inkwizycji, ale i pouczająca myśl inspirowana przypowieścią o Samarytaninie, która otwartemu chrześcijaństwu powinna dodawać skrzydeł:
„Historia ta pokazuje, że ortodoksyjna wiara nie motywuje do troski o innych, że apostaci bywają bardziej troskliwi wobec osób potrzebujących pomocy i że nie ma troski bez odpowiedzialności. Nie wystarczy bowiem jednorazowy akt wsparcia – trzeba wziąć odpowiedzialność za potrzebującego. Empatia jest impulsem, troska – działaniem, odpowiedzialność nadaje wszystkiemu charakter moralny.”
Filozofka stara się w książce często szukać pomostów miedzy sprzecznościami w społecznościach, które przysparzają sobie wzajemnie cierpień. W zdaniach budujących powyższy cytat, chyba spróbowała zastosować taki właśnie zabieg. Destrukcyjna w formie religijność raczej skupi się na zdaniu pierwszym, refleksyjna nie odrzuci drugiego, a posoborowa i akceptująca wielokulturowość z satysfakcją odczyta ostatnie zdanie. Dla mnie taka forma dotarcia do każdego – światopoglądowo różnego - człowieka, było podczas lektury ciekawym eksperymentem. Profesor z odbiorcą weszła w wielopoziomowe interakcje, zmuszając go do ‘opuszczania sfer komfortu’.
Zdecydowanie najciekawiej wypadł rozdział o tolerancji. Bardzo interesująco autorka separuje pojęcia, którym przypisuje dość czytelne i intuicyjnie przyswajalne granice stosowalności (wiadomo, że często w intelektualnych manowcach ląduje się przy próbie uzgodnienia znaczeń formułowanych stwierdzeń). Kompromisu w ‘kulturowym zderzeniu’ upatruje w przyjęciu, że dezaprobata (jako postawa wobec obcych nam etycznie odmienności) powinna iść w parze z szacunkiem dla tego innego stylu życia. Dostrzegając pułapki w jakie wpada współczesny model liberalnej demokracji, stara się wybrnąć ze sprzeczności, które ona rodzi. Środa sygnalizuje kierunek łagodzenia napięć w wielokulturowym tyglu:
„Jeśli chodzi o liberalną politykę, (…) należy być tolerancyjnym dla nietolerancyjnych, bo nie sposób wymagać, by każda religia asymilowała liberalne normy dystansowania się od własnych wartości, a jednocześnie można mieć nadzieję, że polityka ta jest na tyle chłonna, że znajdą w niej miejsce zarówno grupy tolerancyjne, jak i nietolerancyjne (dezaprobujące i nieszanujące innych religii), pod warunkiem wszelako, że będą podtrzymywały demokratyczny konsensus.”
Kulawa próba dotknięcia wszystkich tematów buduje patchworkowość moich refleksji. Praca filozofki, która kilka dekad zajmuje się etyką, nie pozwala z marszu ‘everymanowi’ na pełne odczytanie myśli zawartych w „Obcym, innym, wykluczonym”. To niemożliwe. Książka jest napisana z reguły trudniejszym językiem (szczególnie dość utopijne teoretyczne wizje posthumanizmu trzech filozofów). Treść i forma zapewne pozwalają potraktować książkę, jako lekturę dla studentów filozofii. Pewne fragmenty akceptowałem w całości. Inne uznałem za warte polemiki, a kilka nawet prowadziło mnie do niezgody, jak w przypadku biopolityki i upraszczającego wikłanie darwinizmu w społeczne analogie i nawiązania. Nauki przyrodnicze ‘mówią jak jest’, a dopiero nauki społeczne i etyka budują na podstawie tej rzeczywistości status ‘jak być powinno’. Stąd zdecydowanie bardziej jednoznacznie od Środy separuję hasła: ‘dobór naturalny’ i ‘darwinizm społeczny’. Ostatecznie książka jest wspaniałym memento dla człowieka. Solidną ofertą do szczerej dyskusji, która powinna nas czynić lepszymi. Autorska rekapitulacja przykładów wykluczających odmienności, to zaproszenie dla każdego, by zmierzył się powszechną dehumanizacją słabszych. Nic nas nie rozgrzesza z wielu haniebnych czynów człowieka, choć już uświadomienie sobie tego faktu jest cenne.
Książkę czytałem (całkiem przypadkowo) w dniach inwazji Rosji na Ukrainę. Tematy poruszane przez filozofkę bardzo mocno rezonowały w mojej głowie z tą tragiczną codziennością. Gdyby tylko jedną małą myśl dało się zmaterializować w postawach wszystkich, bylibyśmy gdzie indziej:
„Co innego uznać wszystkich ludzi za bliźnich lub za podmioty praw, a co innego otoczyć ich rzeczywistą troską lub poczuć się za nich odpowiedzialnym.”
BARDZO DOBRE – 8/10