„Nie taki diabeł straszny”
Katarzyna Berenika Miszczuk już od dziecka wymyślała i zapisywała różne historie.
Autorkę fascynuje historia Starożytnego Egiptu. Lubi podróże, również dużo czyta oraz gra na gitarze. Swoją pierwszą powieść zatytułowaną „Wilk” napisała w wieku 15 lat. „Ja, diablica” jest pierwszą częścią serii, która wyszła w 2010, „Ja, anielica” to ciąg dalszy (2011), w przygotowaniu zaś jest trzecia część trylogii: „Ja, potępiona”.
Dwudziestoletnia Wiktoria zostaje zamordowana i trafia do Piekła. Tamtejszy urząd nie robi zbyt dobrego pierwszego wrażenia. Nieuprzejmy demon, siedzący za biurkiem i nijakie wnętrze oraz mnóstwo papierkowej roboty. Wiktoria jednak nie ma zostać zwykłym mieszkańcem Piekła, a otrzymać moc i stać się diablicą. Będzie targowała się o dusze zmarłych, tak by nie poszły do Nieba. Jednak jej to nie zadowala, bo najzwyczajniej w świecie nie żyje. A ona chciała spędzić po prostu kolejny zwykły wieczór. Jak widać nie wszystko ułożyło się tak jak powinno. Ostatnie co pamięta to pchnięcie nożem, które nawiedza ją w snach. Niestety jej śmierć nadal pozostaje tajemnicą. Czy to była jakaś intryga czy tylko zwykły zbieg okoliczności? Wiki nie jest pewna, jednakże wie że musi to sprawdzić. Tymczasem ma przetrwać w piekle, które… wcale nie jest takie straszne. Kluby, nocne imprezy, plaża i słońce. Do tego robisz co chcesz. Ale Wiktoria, nie może sobie dać spokoju z własną śmiercią… nie może tego tak zostawić, nawet gdy poznaje uwodzicielskiego złotookiego Beletha. Wraca na Ziemię by dowiedzieć się czegoś o okolicznościach w jakich zginęła, jednak widać, że ktoś nie chce by rozwiązała tę zagadkę…
Postacie powieści są różnorodne i ciekawie wykreowane. Większość z nich łatwo darzyło się sympatią, nawet tych, którzy dla głównej bohaterki wydawali się denerwujący. Wiktoria była osobą, którą bardzo polubiłam. Miała własne zdanie, którego się trzymała i niekiedy w jej zachowaniach widoczny był upór, dzięki czemu jeszcze łatwiej się z nią utożsamiałam. Beleth, który próbował ją uwieść, także był przeze mnie odebrany pozytywnie, jednak właśnie z tych scen, w których był zabawny i jednocześnie trochę wkurzający dla naszej Wiki. Azazel zaś był postacią, która wprowadzała wiele dynamizmu oraz humoru, ale mogła być odebrana różnie, ponieważ jej zachowania były często niejednoznaczne. Jedynie Piotruś, w którym zakochana była diablica, niezmiernie mnie irytował i nie mogłam się nie skrzywić, gdy był wspomniany w powieści (a miało to miejsce dość często). Bohaterowie byli barwni i każdy przedstawiał zupełnie inny charakter, co także było korzystne dla tej pozycji.
Piekło kojarzy się większości ludzi ze złem. Mnie kiedyś nasuwały się obrazy ognia, niewyobrażalnie wysokich temperatur , idealnych do ugotowania. Zawodzenia dusz, które cierpią. Jednak Pani Miszczuk przedstawia to zupełnie inaczej. Plaże, ciepły klimat, sporty ekstremalne, nocne kluby i nieograniczona swoboda. Każdy ma wszystkiego pod dostatkiem i może robić co chce. Zero chorób (w końcu wszyscy nie żyją) i dobre samopoczucie gwarantowane. Wydaje się, że tam jest idealnie i możliwe że tak rzeczywiście jest, jednak Wiktoria i tak tęskni za Ziemią, lecz o Nieba, do którego przecież miała szansę pójść po śmierci, nie myśli w ogóle. W końcu dla niej byłoby tam zdecydowanie za nudno, tylko uśmiechy i ciągłe śpiewy. Obraz, który otrzymujemy, przedstawia Piekło w dobrym świetle, Piekło jest tutaj nowym rajem.
W książce dużo się dzieje, jednak na szczęście nie jesteśmy przytłoczeni masą wydarzeń. Niestety duża część tego co się zdarzyło w książce jest do przewidzenia i tylko niektóre wątki były dla mnie niespodzianką. Aczkolwiek właśnie te wątki, o których wcześniej nie mogłam mieć pojęcia wprowadzały najwięcej zamętu i jednocześnie akcji, co było na pewno pewną poprawą i zadośćuczynieniem. Zwrotów akcji nie było wiele, niemniej gdy już takowe się zdarzały, cały obraz, który mieliśmy w wyobraźni przekształcał się całkowicie. Ogółem fabuła była bardzo ciekawa i wciągała czytelnika, który nie mogąc oderwać się od książki, pochłaniał tę lekturę.
Autorka ma lekki styl pisania i posługuje się prostym językiem, który nie sprawiał żadnych kłopotów. Opisy są zadowalające i wspomagają wyobraźnię, tak by łatwo było sobie wszystko wyobrazić, nawet w szczegółach. Na szczęście, nie byliśmy nimi zasypywani, szczególnie takimi które byłyby niepotrzebne, przez co moglibyśmy skupiać się nie na tym co trzeba. Mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, przez co poznawaliśmy większość myśli Wiktorii oraz otrzymywaliśmy subiektywny obraz, w taki sposób, w jaki ona odbierała świat. Pani Katarzyna, ponadto, napisała tę lekturę tak, że jest ona łatwa w odbiorze, dzięki czemu spędzało się z nią miłe chwile.
„Ja, diablica” jest utworem lekkim i prostym w odbiorze. Zadowoli mniej, jak i bardziej wymagającego czytelnika, który pragnie relaksu z interesującą książką. Wiek także nie ma znaczenia, gdyż powieść ta nadaje się zarówno dla młodszych i starszych czytelników. Fabuła, bohaterowie i styl pisania, to wszystko jest dobrze wykonane i tworzy świetną całość. Pozycję tę przeczytałam w jedno popołudnie, gdyż czytało się bardzo szybko, a odbiorca bez problemu zatapiał się w świecie przedstawionym i tamtejszych realiach. Polecam ją każdemu, kto potrzebuje choć odrobiny odpoczynku i chce spędzić przyjemne chwile wraz z lekturą w ręku.
Moja ocena 8/10
Książka została przeczytana dzięki Wydawnictwu W.A.B. i akcji "Włóczykijka"