"-A jeśli nasza historia jeszcze się nie skończyła, Diem Bellator? Może to dopiero początek?"
Diem Bellator żyje w świecie rządzonym przez Potomków bogów, którym wszystko uchodzi na sucho. Dziewczyna niczego bardziej nie pragnie niż uciec z wioski, w której żyje.
Pewnego dnia jej matka znika. W związku z tym dziewczyna postanawia przejąć jej rolę uzdrowicielki w pałacu. Tam poznaje samego księcia, którego od początku nienawidzi.
Wszystko się zmienia. Śmiertelnicy zaczynają się buntować. Coś się szykuje, a Diem dostaje pewną ofertę.
Co stało się matką Diem? Po której stronie opowie się dziewczyna?
Diem to młoda dziewczyna, która poszła w ślady matki i została uzdrowicielką. Zasadniczo dziewczyna nie miała innego wyjścia. W przypadku śmiertelników wybór przyszłej kariery jest znacząco ograniczony. Nie mają możliwości dłużej edukacji, jak w przypadku Potomków, choć są pewne wyjątki. Ma ona swoje własne marzenia, ale czy się spełnią?
"Ale to nie ja postanowiłam zostać uzdrowicielką ani tym bardziej przyjąć rolę mamy. Pragnęłam płonąć, zawojować świat"
Dziewczyna dosyć się wyróżnia, ponieważ wszyscy śmiertelnicy mają brązowe oczy, a ona ma je bezbarwne. Powoduje to, że często jest uznawana za Potomka. Stara się nie rzucać w oczy, ale nie ma wpływu na to jak wygląda. To między innymi pewnego dnia powoduje kłopoty, a uciekając przed goniącymi ją mężczyznami staje się świadkiem pewnej sytuacji. Widzi jak jej matka z kimś rozmawia.
Tego dnia już nie wraca do domu. I nie wraca przez kolejne 6 miesięcy. Nikt nie wie co się z nią stało, kiedy wróci i czy w ogóle kiedykolwiek to się stanie. Tak przynajmniej bohaterka początkowo sądzi. A z czasem też stopniowo traci nadzieję.
"(...) Nadzieja pozbawiona jakiejkolwiek słuszności jest... cholernie okrutna. Nie potrafię już udawać, że nic się nie zmieniło. Tak jakby ona...nigdy od nas nie odeszła"
Zniknięcie matki powoduje, że Diem decyduje się przejąć jej rolę. Ponadto, boi się o przyszłość swojego brata, który dzięki pracy matki ma możliwość uczenia się razem z Potomkami, a to jest dla niego pewną szansą. Od tego momentu Diem staje się jedną z uzdrowicielek samego króla i dowiaduje się jakie tajemnice skrywała przed nią rodzicielka. Odkrywa wiele nowych dla niej rzeczy, gdyż dotychczas jej matka trzymała sprawy pałacu w tajemnicy przed nią. Dziewczyna dodatkowo odkrywa, że zaczyna coś się z nią dziać. Ma halucynację, a przynajmniej takie ma wrażenie. Do tego zmienia się jej zachowanie, co zauważa nawet jej brat. Zaczyna się obawiać, że jej choroba powróciła. Choroba, którą odziedziczyła po swoim ojcu, a która doprowadziła do jego śmierci. Lekarstwo, które miało jej pomóc, w ramach buntu przeciwko matce wyrzuciła i nie ma możliwości zdobycia kolejnego.
Diem nienawidzi Potomków. Ociekają bogactwem, robią co im dusza zapragnie. Nie ponoszą za nic odpowiedzialności, nawet jeżeli zabiją śmiertelnika. Z kolei ludzie żyją w strasznych warunkach. Ubodzy, chorzy nie mając możliwości uzyskania pomocy. Nienawidzi jaka niesprawiedliwość panuje.
"Uzdrawianie kogoś nie przynosiło rezultatów. Co z tego, że komuś wyleczyłam, skoro Potomkowie zabili kolejnych 200. Uświadomiłam sobie, że bycie uzdrowicielką oznaczało wyłącznie bezczynne siedzenie i czekanie, aż komuś stanie się krzywda"
To wszystko, jak i pewne zdarzenie, którego świadkiem jest dziewczyna powoduje, że przyjmuje propozycję o przystąpieniu do rebeliantów. Nazywają siebie Strażnikami Wiecznego Płomienia, a ich nazwa wywodzi się od buntu śmiertelnych. Przystąpienie do nich nie takie łatwe, o nie. Bohaterka musi się wykazać. Otrzymuje pewne zadanie, ale czy będzie w stanie je wykonać? Czy da radę?
"Siła zawsze zwycięży, Diem. Potomkowie mają nad nami ogromną przewagę. Zawsze tak będzie a ignorowanie tego faktu doprowadzi cię kiedyś do śmierci"
Diem jest dosyć pewna siebie. Mówiąca to co myśli bez względu do kogo się zwraca. Kiedy dochodzi do jej pierwszego spotkania z samym księciem nie traktuje go jakoś wyjątkowo. Ba, od początku jest dla niego niemiła i mówi co myśli. Nie przejmuje się co może ją za to spotkać. Tym bardziej, że ma pewien powód, dla którego go nie lubi. Nie ma dla niej znaczenia kim on jest. Lubię takie pyskate, zadziorne kobiece postacie. Od razu robi się ciekawiej! A dziewczyna już przy pierwszym spotkaniu pokazuje księciu.
Bohaterka jest ambitna, nie chce krzywdy innych, dlatego przystępując do Strażników liczy na polepszenie losu wszystkich. Robi to też przez zachęty swojego przyjaciela, którego swoją drogą nie polubiłam. W ogóle nie zna bohaterki. Do tego naciska na nią nie przejmując się czy dziewczyna da radę wykonać zadanie czy nie i czy nie jest to dla niej za bardzo niebezpieczne. A co do samych zadań nie podobała mi się zbytnia pewność siebie Diem. Wykonując swoje zadania oczekuje, że każdorazowo sięgnie sukces. Do tego okazuje się, że działanie mają pewne konsekwencje. Konsekwencje, które są dla niej przerażające. Niespodzianka! To trochę było dla mnie niezrozumiałe, bo biorąc udział w takim czymś powinna się liczyć, że będą tego skutki. Bardzo naiwne podejście. A jak to się skończy?
"Wojna to włącznie śmierć, cierpienie oraz nadludzkie poświęcenie. Wojna to przede wszystkim sztuka dokonywania trudnych wyborów, a te będą cię prześladować do końca twoich dni. Walczy się przede wszystkim po to, aby chronić i przetrwać. I co najważniejsze, nie wolno czerpać radości z zabijania bez względu na to, jak brutalny jest nasz wróg. Tracimy wtedy nasze człowieczeństwo”
Książę Luther jest postacią dosyć intrygującą. Ponury, nie pokazujący swojego prawdziwego oblicza. Silny, dysponujący magią światła i cienia, co jest niespotykane. Dla innych okrutny, a dla naszej bohaterki wręcz przeciwnie. Nie toleruje łamania rozkazów, nie pozwala na krzywdzenie Diem, a kilku strażników się o tym przekonuje. Bardzo mnie zaintrygował i czekam na więcej. Na tym etapie polubiłam go 😂
"Cały czas żyje, a mogłem umrzeć już niezliczoną ilość razy. Jeśli masz się stać moim przeznaczeniem, który i tak mnie w końcu dopadnie, nie potrafiłbym sobie wyobrazić cudowniejszego końca"
Okazuję się, ze bohaterów coś łączy...
Zakończenie? Bohaterka podejmuje pewną decyzję... Decyzję, która nie wszystkim się podoba.
Finał? Wow! Co tu się stało! Uwielbiam i czekam. Czekam na drugi tom. Dodatkowo sam epilog dostarcza wiele pytań i chcę poznać na nie odpowiedzi.
"Iskra wiecznego płomienia" to książka, z którą miałam dosyć średni początek. Przez pierwsze 100 stron ciężko mi się było wciągnąć w historię. Nie wiem czy to była faktycznie wina książki czy akurat miałam taki czas. Najważniejsze, że potem nie dało się oderwać. Bardzo mi się podobała. Mamy tutaj motyw slow burn. Faktycznie relacja bohaterów rozwija się bardzo powoli, co mi się podobało i domyślam się, że na dobre się rozkręci w następnym tomie. Tu były jej początki, jeśli można tak powiedzieć w ogóle. Bohaterka nie jest początkowo zainteresowana księciem, gdzie on jest nią coraz bardziej zaintrygowany. Enemies to lovers? Może w takim delikatnym wydaniu.
A i nie należy zapomnieć o tej cudownej okładce. Bardzo mi się podoba i och jakby do tego były jeszcze barwione brzegi...🙈😜😂
Polecam i czekam na kontynuację. Miłego!