Kiedy moja córka była jeszcze maleństwem ukrytym w brzuchu matki informacja lekarza sprawiła, że na chwilę świat się zatrzymał.
“Pani córka ma wodę w mózgu!” - powiedział, informując że na tym etapie ciąży płyn od jakiegoś czasu powinien się wchłonąć…
Minęło ładnych parę lat, ja jednak nadal pamiętam uczucie strachu i inne wrażenia… Jednym z nich było głębokie upokorzenie.
“Więc to tak!” - myślałam. “Nie jestem w stanie urodzić zdrowej dziewczynki.”
Moje obawy rozwiały się bardzo szybko – kilka tygodni później badanie USG pokazało, że po niepokojących wodach nie było nawet śladu. Mózg córki był taki, jak u innych dzieci… Mieliśmy szczęście, nigdy nie zapomniałam jednak mojego przestrachu i poczucia, że zawiodłam moją rodzinę, męża… Lękałam się zaledwie miesiąc – to niewiele. O tym, że może być gorzej opowiada książka Patrycji Żurek.
Tytułowa “Iskierka” to dziecko, któremu rodzice nadali imię i pozwolili, by przez parę miesięcy ciąży i krótki okres po narodzinach było ich promyczkiem, radością… Pomimo, że egzystencja dziecka od samego początku naznaczona była groźnie brzmiącą diagnozą.
“Płód cierpi na dysrafię, czyli zespół wrodzonych wad układu nerwowego. W tym wypadku jest to acrania, czyli bezczaszkowie, i prawdopodobnie również anencephalia, bezmózgowie” – usłyszała matka dziecka, Róża, zanim pozwoliła sobie zemdleć.
Kobieta dowiaduje się od lekarzy, że wada jest letalna. Natura pozostawia dwie możliwości – dojdzie do samoistnego poronienia na którymś etapie ciąży, lub śmierci zaraz po narodzinach. Medycyna pozwala na trzecie rozwiązanie, jest nim aborcja do dwudziestego czwartego tygodnia życia płodu… Dla rodziców oznacza to w praktyce, że mogą czekać na naturalną śmierć swojego dziecka, albo ją przyspieszyć.
Na co zdecydują się Róża i jej przemiły mąż, Seweryn? Wspomniałam o tym już wcześniej. Mężczyzna godzi się na rozwiązanie podsuwane przez matkę – jest nią cieszenie się dzieckiem do końca, pomimo wszystko. Rodzice decydują się na nadanie maleństwu imienia i kupowanie tego, czego mu będzie potrzeba. Różę raduje wybór pięknego, drogiego wózka i ubranek dla potomka. Chce o nim rozmawiać, radować rosnącym brzuchem – wiedząc, że czasu mają niewiele.
Co na to otoczenie? Ich opinie są jak najdalsze od optymizmu, który przejawiają rodzice ciężko chorego maleństwa. Rodziny Seweryna i Róży odczuwają lęk przed tym, co ma nastąpić, i doradzają najsłuszniejszą ich zdaniem aborcję. Czy mają rację? Moim zdaniem – nie. Jeśli ktoś ma w sobie tyle miłości, by obdarzyć nim nawet skrajnie upośledzone dziecko, to nie należy mu wytykać błędu takiej decyzji.
Ostatecznie, czymże jest miłość? Czyż nie mówimy tu o postawie, która akceptuje cię w pełni takim, jakim jesteś, zamiast podkreślać twoje braki, lub co gorsza, dyskwalifikować cię z ich powodu?
Patrycja Żurek z sympatią przychyla się do decyzji swoich bohaterów – ja również. Jej książka, pomimo drastyczności tematu jest dość optymistyczna. Dzięki kochającym Róży i Sewerynowi “Iskierka” jest książką nie o chorobie, lecz – o miłości właśnie. To opowieść o uczuciu łączącym mężczyznę i kobietę oraz rodzica i dziecko… Bardzo mi się spodobała ta powieść – podobnie jak inne książki autorki ze Śląska, cechuje ją lekkość pióra, którą osobiście cenię i podziwiam.
Autor: Patrycja Żurek
Wydawnictwo: Literate
Literatura obyczajowa