Nicole R. Dickson mieszka w Karolinie. Jej ulubionym zajęciem jest przesiadywanie w bibliotekach oraz w sklepikach z przyprawami orientalnymi. W wolnych chwilach odkrywa również kuchnie świata i wypróbowuje stare domowe przepisy.
W książce „Irlandzki sweter” mamy dwójkę głównych bohaterów. Pierwszą z nich jest Rebecca Moray, doktor archeologii tkanin. Na wyspę u irlandzkich wybrzeży przypłynęła aby spełnić swoje największe marzenie, czyli napisać książkę o wzorach i tradycji powstawania niezwykłych irlandzkich swetrów. Mieszkańcy uważają bowiem, że każdy sweter opowiada historie życia osoby dla której został zrobiony, a każdy ścieg to inna cecha lub chwila z życia charakterystyczna dla niej. Pomysł na książkę narodził się w Rebecce po wysłuchaniu opowieści jej najlepszej przyjaciółki, która pochodzi właśnie z tej wysepki. Razem z kobieta na wyspę przypłynęła także jej sześcioletnia córeczka Rowan.
Nasza bohaterka od samego początku próbuje udowodnić samej sobie, że książka jest jedynym powodem dla którego się pojawiła w Irlandii. Jednak Rebecca ma także cicha nadzieję, że właśnie na wyspie uda jej się raz na zawsze rozstać z mroczną przeszłością, która stale kładzie się cieniem nie tylko na jej teraźniejszym życiu, ale także na życiu jej córeczki. Kobieta nawet nie przypuszcza, że jej marzenie ma szanse się spełnić, a to wszystko za sprawą pewnego rudowłosego i irlandzkiego muzyka, dzięki któremu Rebecca z powrotem uwierzy w bezpieczeństwo, zaufanie, przyjaźń oraz … miłość.
Drugim z głównych bohaterów jest Sean Morahan, stary rybak ciężko doświadczony przez życie, który całe życie mieszka na wyspie. O jego przyjaźń zabiega córeczka Rebeki, która polubiła go od pierwszego spotkania, które w gruncie rzeczy nie było wcale przyjemne. Mężczyzna również nie może uwierzyć, że mała tak szybko skradła jego stare i zgorzkniałe serce.
Drogi dwójki bohaterów przeplatają się ze sobą właśnie z powodu Rowan. Jednak od początku nie pałają do siebie sympatią, są jakby po przeciwnych stronach barykady, która w tej powieści symbolizuje przemoc domową. Rebecca była jej ofiarą za sprawą swojego partnera, a ojca Rowan. Natomiast Sean, można powiedzieć, był „katem” dla swojej żony i synów. Wydaje mi się, że poruszenie tego tematu wymagało od autorki nie lada odwagi, bo przecież w naszym dzisiejszym społeczeństwie nikt nie chce reagować w tej sprawie. Woli przejść nad tym do porządku dziennego i udawać, że nic nie widzimy niż wplątywać się w coś co nas samych nie dotyczy.
Przechodząc do rzeczy, jak dla mnie „Irlandzki sweter” jest jedną z tych historii, które żyją własnym życiem i porywają ze sobą czytelnika już od pierwszych słów. Pomimo tego, że akcja płynie spokojnie, a nie pędzi na łeb na szyję. Fabuła także jest prowadzona w spójny i klarowny sposób, chociaż każdy rozdział dotyczy Rebeki lub Seana, które występują na przemiennie. Jeżeli chodzi o język to jest on bardzo żywy i plastyczny, dzięki czemu czytelnik nie ma najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie wszystkiego o czym pisze autorka. Można nawet odnieść wrażenie, że każda z tych sytuacja dzieje się tuż obok nas.
Podsumowując, „Irlandzki sweter” to ciepła i piękna historia z cudownymi irlandzkimi krajobrazami w tle, która nie tylko wzrusza, ale także i bawi. Z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu, bez względu na wiek, czy tez ulubione gatunki literackie. Jak dla mnie jest to uniwersalna historia, która na bardzo długo zapadnie w serce każdemu.