O książkach Ireny Matuszkiewicz czytałam pozytywne opinie. Czytałam Apetyt na kwaśne winogrona kilka lat temu, ale miło wspominam czas spędzony przy tej książce. Ostatnio też odkryłam Dziewczyny don wynajęcia ww autorki, za które mam zamiar się w przyszłości zabrać.
Gry nie tylko miłosne są oceniane ni to pozytywnie, ni to negatywnie. Można powiedzieć, że zdania na temat tej książki są podzielone. Jednak kiedy zobaczyłam ten tytuł sprzedawany za grosze w jednej z księgarni, postanowiłam, że zaryzykuję. Czy ryzyko się opłaciło?
Bohaterka powieści, Julia Blenda, jest dziewczyną stuprocentową, bo i nowoczesną - inżynier informatyk! - i rozkosznie staroświecką zarazem.Po ukończeniu studiów w Warszawie chciała pozostać w stolicy, jednak na prośbę rodziców wraca do rodzinnego Włocławka. Choć najlepiej by się czuła w silnych ramionach, najchętniej jakiegoś amanta filmowego, trochę ku własnemu zaskoczeniu znajduje się nagle w mieście, w którym co czwarty mieszkaniec nie ma pracy i którym trzęsą post-peerelowcy dorobkowicze.Julii co prawda udaje się znaleźć pracę, ale przy jej kwalifikacjach 800 zł miesięcznie nie wydaje się przesadnym uposażeniem. W dodatku szef jest antyfeministą, Julii brakuje wielkomiejskiego życia, jakiego zaznała w Warszawie , za to pojawiają się anonimowe przesyłki, mające na celu wyłudzenie pieniędzy. W takich warunkach Julia, wyposażona w oręż nieco archaiczny - wierność wartościom - walczy o ocalenie tego, co najważniejsze: przyjaźni i miłości.
Powieść jest wielowątkowa, przez co nieco chaotyczna. Momentami miałam mętlik w głowie. Kto jest kim? Czyje nazwisko zostało właśnie wymienione? Czasem musiałam przystopować i zastanowić się, co akurat się dzieje i przez czyj punkt widzenia patrzę na daną sytuację.
Nie powiem, było to czasami uciążliwe, ale nie na tyle, żebym odłożyła lekturę na półkę.
Mimo swojej banalności, książka potrafi czytelnika wciągnąć.
Jest pisana prostym - czasem aż za prostym - językiem, dzięki czemu lektura jest łatwa i przyjemna. Dlaczego napisałam, że język czasem była aż za prosty? Odnosiłam wrażenie, że książkę pisał jakiś niedouczony polonista. Oczywiście rozumiem to, że nie jest to ambitna literatura i ma służyć wyłącznie kobiecej rozrywce, ale są chyba jakieś granice, prawda?
Co mogę powiedzieć o bohaterach?
Julia Blenda (nasza główna bohaterka), to taka szara myszka. Szara, ale ładna, myszka z piegami i cudowną figurą. Na początku nie ma powodzenia w miłości i szuka tego jedynego, a potem nagle do stóp pada jej kilku facetów. Cóż, wątpliwe, ale skoro łatwa literatura kobieca, to jedziemy dalej.
Karolina to na początku koleżanka Julii, która potem awansuje na stanowisko przyjaciółki. Można powiedzieć, że jest ona kobietą sukcesu, która lubi przelotne romanse, ale gdzieś tam, w głębi duszy, też pragnie się ustatkować. Jest przebojową prawniczką, która z główną bohaterką stanowi ciekawy kontrast.
Jest też Konrad Orzechowicz. Kiedy nasza szara myszka odrzucała jego zaloty, myślałam sobie "Co za idiotka! Dziewczyno, przecież to jest Twój wymarzony książę na białym koniu!", ale potem wiedziałam już jakie wady posiada książę i prawdę mówiąc, sama nie rzuciłabym mu się w ramiona. Bo być pod pantoflem mężczyzny? Co to za życie?
Drugi za adoratorów to Leszek, również współpracownik Julii. Czasami sama wątpiłam w jego dobroć, niewinność i wierność. Wydawał mi się on zbyt idealny. Denerwowały mnie w nim jego porównania innych ludzi do owadów. Nie wytrzymałabym psychicznie, gdyby ktoś do mnie ciągle mówił per biedroneczko. Dziwię się, jak nasza główna bohaterka to wytrzymywała. No ale może akurat jej to nie przeszkadzało.
W Grach nie tylko miłosnych przewija się jeszcze wielu bohaterów, ale pokrótce opisałam tylko tych, z którymi mamy do czynienia najczęściej.
Akcja powieści toczy się dość szybko. Momentami śmiałam się w głos, bo niektóre dialogi naszych bohaterów albo ich wewnętrzne przemyślenia, były naprawdę śmieszne. Cieszę się, że znalazłam również takie pozytywy.
Zawiódł mnie jednak wątek kryminalny, o którym jest mowa z tyłu, na okładce. Dla mnie nie był on zbyt intrygujący, ale co kto woli.
Tak jak mówiłam, lektura dla niewymagających pań. Nie nadaje się na pierwsze spotkanie z autorką, ponieważ można się sparzyć, tym bardziej, że Irena Matuszkiewicz ma w swoim dorobku dużo lepsze powieści.
Książka na "odreagowanie". Gdybym czytała takie książki częściej, zepsułyby mi one chyba psychikę...