"Kłopoty to mają do siebie, że czy się człowiek martwi, czy nie, i tak spadają na łeb, kiedy same chcą. I wtedy trzeba myśleć, jak się z nich wykaraskać”
Po „Seryjnym narzeczonym” przyszedł czas na kolejną książkę Pani Matuszkiewicz. Byłam ciekawa co tym razem zaserwuje mi autorka.
Irena Matuszkiewicz to absolwentka filologii polskiej. Pisarka z zawodu jest dziennikarką. Przez pewien okres czasu pracowała w tygodniku regionalnym „Kujawy”, ale z powodu choroby zaprzestała wykonywać ten zawód. Autorka całkowicie poświęciła się pisarstwu co widać w jej niezłym dorobku literackim.
Główną bohaterką „Gier nie tylko miłosnych” jest Julia Blenda, świeżo upieczona inżynier informatyki, która za namową rodziców wraca z Warszawy do rodzinnego Włocławka. Udaje jej się znaleźć pracę w firmie Budampoleks 2. Niestety nie jest to wymarzona praca na etacie informatyka, Julia bowiem zostaje asystentką właściciela firmy. W pracy poznaje ciekawych ludzi z różnorodnymi osobowościami: Karolinę prawniczkę wiedzącą czego chce od życia czy Leszka wielbiciela owadów, ciepłego i urokliwego mężczyznę. Gdy niespodziewanie z firmy znika Chochla – jeden z pracowników, a na horyzoncie pojawia się przystojny, ale zamknięty w sobie informatyk Konrad, Julia wraz z przyjaciółmi postanawia rozwikłać zagadkę prawdziwych zależności i układów panujących w firmie. Pojawia się miłość, zdrada i morderstwo.
Autorka w książkę typowo obyczajową postanowiła wpleść wątek kryminalny. Niestety moim zdaniem nie udał się ten zabieg w żadnym stopniu. Zakończenie nie nasuwa czytelnikowi żadnego rozwiązania. W zasadzie to nie wiem po co w ogóle kogoś zabijano. Myślę, że zakończenie nie zostało do końca przemyślane, mogło być naprawdę lepsze.
Muszę napisać też parę słów o bohaterach. Julia kompletnie nie przypadła mi do gustu. Była mdła i nijaka. Jej zachowanie w wielu momentach mnie drażniło. Bardziej bliższa osobowościowo była mi Karolina, kobieta wyrachowana, ale za to autentycznie prawdziwa. Autorka stworzyła postać romantyczki Julii, ale to postać bez osobowości. Do tego wymieszanie uczuciowe jakie było widoczne w książce dawno mnie tak nie przeraziło. To istna telenowela brazylijska w skróconej formie. Takie poplątanie fabuły kompletnie do mnie nie przemawia.
Plusem dla autorki jest wykreowanie klimatu małego miasteczka jakim jest Włocławek, w którym trudno jest znaleźć pracę i posiadać cudowne perspektywy na przyszłość. Niestety to jedyny atut tej książki moim zdaniem.
„Gry nie tylko miłosne” to według mnie słaba historia, którą można było przedstawić w lepszej formie. Podczas czytania często ziewałam i odliczałam strony do końca. A przecież nie tak powinien wyglądać relaks przy książce. Zbyt duże pomieszanie wątków miłosnych i intryg z nijaką główną bohaterką daje nieciekawy efekt. Słabe czytadło więc nie polecam.