Tekla jest z pozoru zwykłą, fińską nastolatką. Trenuje grę w hokeja, ma kilku znajomych i trudne relacje z rodzicami. Jej życie jest raczej przeciętne, ale dziewczyna ma także problemy psychiczne o podłożu schizofrenicznym. Początkowo są one niegroźne, jednak z czasem Tekla 2.0 coraz bardziej miesza w życiu naszej głównej bohaterki. Leki nie pomagają, a nastolatce coraz trudniej jest odróżnić własne wyobrażenia od rzeczywistości…
Największe problemy jednak rodzą się z braku rozmowy. Tekla ma bowiem ciężki charakter, a także nie ma zaufania do swojej rodziny. Boi się także, że pewnego dnia Tekla 2.0 ją zastąpi i nikt nawet tego nie zauważy…
„Dialog Dwóch Węży” to książka trudna, ale ważna społecznie. Nie jest ona długa, ale za to potrafi emocjonalnie rozbroić czytelnika. Temat chorób psychicznych to wątek, który często jest romantyzowany w literaturze; i to zupełnie niesłusznie. Michalina Peek w swojej książce pokazuje to, czym naprawdę charakteryzuje się taki problem – na przykładzie Tekli ukazuje jasno to, że nie w nim niczego pozytywnego.
Tekla to nieprzyjemna postać i ciężko ją polubić. Już we wstępie od autorki jest to zaznaczone, a także przekazana jest prośba, abyśmy mieli cierpliwość do tej bohaterki. Jest ona bowiem bezczelna, często wredna czy złośliwa, pełna jadu i nienawiści dla całego świata. Moim zdaniem wynika to jednak z jej bezradności czy też chęci dostosowania się do społeczeństwa. Książka pisana jest w narracji pierwszoosobowej, dlatego też możemy poznać lepiej umysł dziewczyny — całą jej samotność, a także wszystkie demony, które skrywa. Czytając, niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym, czy to reszta świata zwariowała, czy jednak nastolatka nadinterpretuje rzeczywistość; jej perspektywa jest tak prawdziwa oraz szczera, że mimo wcześniejszych postępowań było mi po prostu żal Teffi, jak nazywa ją jedna koleżanka. W tej książce jasno ukazane zostało to, jak trudne jest życie z chorobą i jak bardzo zaburza ona codzienność. Najbardziej przerażające podczas lektury było jednak to, jak niewiele osób zauważyło, iż z Teklą dzieje się coś złego. Nasza bohaterka, pozostawiona sama sobie, powoli staczała się w otchłań szaleństwa. Czy ktoś jej pomógł? Tego czytelnik musi dowiedzieć się sam.
Opowieść ta jest krótka, ale trafia do serca czytelnika. Nie tylko kreacją bohaterów, ale także samym stylem. Krótkie, urywane zdania każą skupić się na lekturze, bo czasami jedno słowo potrafi zmienić kompletnie kontekst całej wypowiedzi. Czytając, miałam wrażenie, że nie ma w tej historii zbędnych zdań. Co prawda zdarzały się literówki, błędy stylistyczne czy leksykalne, ale było ich naprawdę mało i nie psuły odbioru historii. Same rozdziały są sprytnie nazywane tak, że czytelnik ma pewność, iż dany zwrot czy wypowiedź pojawi się w nim. Szczerze mówiąc, zrobiłam sobie z tego pewnego rodzaju zabawę w szukanie ich, a gdy docierałam do danego zwrotu, to byłam bardzo dumna z siebie. Przykładowo: tytuł rozdziału brzmiał „Nie łam się, Teffi” i odruchowo wiedziałam, która osoba może takie słowa wypowiedzieć, więc czekałam na jej pojawienie się. Może to nic takiego, ale jakoś bardziej angażowałam się przez to w lekturę. Prawdopodobnie to był celowy zabieg autorki, ale nawet jeśli nie, to i tak efekty takiej rozrywki były dobre.
Co mogę dodać? Naprawdę cieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce. Potrzebowałam takiej głębszej lektury psychologicznej, która jednocześnie nie ukrywa brudów związanych z przeżywaniem schizofrenii oraz tym, jak bagatelizowane są wszelkie choroby psychiczne, których przecież nie widać gołym okiem – czyli, zdaniem większości ludzi, nie istnieją. Jako osoba wrażliwa do końca kibicowałam Tekli w walce z jej kopią, a zakończenie złamało mi serce, jednocześnie zostawiając z masą pytań w głowie.
„Dialog…” to historia, która na długo zostanie w mojej pamięci. Moim zdaniem każdy powinien ją przeczytać, ale polecanie jej jest niepotrzebne – książka ta bowiem sama się broni swoją treścią, która jest bardzo ważna. Szczególnie w dzisiejszych czasach. Naprawdę warto ją przeczytać, bo pomoże otworzyć oczy niejednej osobie. Na zakończenie dodam, że Michalina Peek może być z siebie dumna – napisała bowiem naprawdę dobrą książkę.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu @nakanapie.pl. Bardzo za nią dziękuję!