Powieści historyczne z zarysowanym romansem w tle coraz częściej mi się podobają. Może jest to zasługa tego, że wybieram autorki, które zyskały nie tylko popularność, ale również grono fanów dzięki swojej pomysłowości i umiejętnie prowadzonej akcji. Tak samo było tym razem. Candace Camp zaliczam do grona autorek romansów, które będę czytać w ciemno. „Czarny brylant” to pierwsza książka tej autorki, która wpadła mi w ręce. I choć z początku zachwyciłam się cudowną okładką to później zafascynowała mnie sama fabuła.
Anglia XIX wieku. Jak wiadomo słynęła z próżnej arystokracji, która w nosie miała wszystko, co się wokół nich działo. Rodzina Morelandów jednak jest całkowicie inna. Każdy jej członków o coś walczy. Niektórzy o wolność dla kobiet i służby, inni o godne życie. Wszyscy jednak są niesamowicie błyskotliwi i inteligentni, a rodzinne dobro stawiają na pierwszym miejscu.
W tej rodzinie właśnie urodziła się Kyria, główna bohaterka książki, którą poznajemy w momencie przygotowywania ślubu swojej siostry, Olivii. Dziewczyna bowiem przejęła wszystkie obowiązki i całą swoją energię poświęciła tylko temu jednemu celowi. Brak czasu dla samej siebie sprawia, że Kyria robi się nieostrożna i pewnego dnia spada z drzewa. Przed bolesnym upadkiem ratuje ją przystojny Rafe, przyjaciel pana młodego. Od tego momentu między tym dwojgiem zaczyna coś iskrzyć.
Jednak coś wisi w powietrzu, a niedługo rodzinny spokój zostanie zburzony. Otóż w noc ślubu Rafe widzi zbliżającego się do posiadłości Morelandów mężczyznę, który nagle zostaje zaatakowany przez innego i śmiertelnie raniony. W rękach ofiary znajduje się zawiniątko. Rafe próbuje dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, ale posłaniec w ostatnich swoich słowach wyjawia, że owo zawiniątko ma trafić w ręce Kyrii. Okazuje się, że jest to piękna rzeźbiona szkatułka z czarnym brylantem. Posiadanie jej przynosi wiele dziwnych i niewyjaśnianych zdarzeń. Kyria wraz z Rafem postanawiają odkryć kto jest darczyńcą szkatułki. Czy uda im się odkryć prawdę? Czy zbliżą się do siebie?
Książka „Czarny brylant” to nie jest romans. To raczej powieść sensacyjna z dużą dawką intrygi i podszyta jedynie wątkiem miłosnym, który w żaden sposób nie jest mdły, ani przytłaczający. Autorka dawkuje czytelnikowi napięcie, by w pewnym momencie zacząć zrzucać na niego lawinę wydarzeń, która nie może zostać wstrzymana. Zaś motyw kryminalistyczny w wydaniu pani Camp nadaje swoistej pikanterii całemu tłu ksiązki.
„Czarny brylant” czyta się niesamowicie szybko, z wypiekami na twarzy, z nadzieją na szybkie poznanie prawdy. Kyria od razu przypadła mi do gustu i wraz z nią przechodziłam fascynację niemożliwie przystojnym Rafem. Cała rodzina Morelandów wzbudziła we mnie ciepłe uczucia i stała się w pewnym momencie bardzo prawdziwa, dzięki swoim charakterom oraz poglądom.
Książkę polecam każdemu, bo każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Duża dawka emocji, wielka intryga, miłość w tle, sceny erotyczne zdecydowanie plus 18 oraz dynamizm postaci – jednym słowem wszystko, co jest w stanie czytelnika zafascynować. Szczerze polecam!