Autor książki to wieloletni redaktor działu kultury tygodnika „L’Espresso”. Z Polski, kraju swojego urodzenia, wyemigrował w 1968 roku. Zajmuje się tematyką żydowską i historią Europy Środkowo-Wschodniej. Był Polakiem, synem ocalałych ofiar obozów o żydowskich korzeniach, których się nie wypiera. Jednocześnie czuje więź z Polską, do której opuszczenia był zmuszony. A już zmuszony, na kraj swojego życia wybrał Włochy.
O tym wszystkim opowiada w eseistyczno-biograficznej książce 'Dziecko w śniegu'. Autor próbuje przedstawić w niej swoją tożsamość i tożsamość Żydów, tych polskich, ocalałych z Zagłady i tych z innych krajów. Mówi też o pamięci i o pustce. I o swoich uczuciach i wrażeniach jakie ma na widok sposobu pamięci o obozach, gettach i Zagładzie. Ale i o państwie Izrael. O byciu ofiarą i katem, o wstydzie i dumie.
To naprawdę mądra książka, napisana przez inteligentnego człowieka. Można się z nią nie zgodzić, a przynajmniej nie ze wszystkimi opiniami autora (ja na przykład nie ze wszystkim się zgadzałam, ale już nie będę tego drążyć), ale nie sposób nie przyznać tej książce tego, że naprawdę mocno dogłębnie zgłębia temat.
Po pierwsze, co jest cenne w tej książce, Goldkorn mówi o dziurze kulturowej, jaką II wojna światowa uczyniła z Europą i Polską. Mówi o tych przedwojennych żydowskich miasteczkach i o tym, że po wojnie kompletnie one zniknęły z powierzchni ziemi. W pewnym momencie mówi o tym, że czas ten dzieli siedemdziesiąt kilka lat, a wygląda to jak badanie wymarłej cywilizacji sprzed tysięcy lat, tak bardzo 'naziści' - jak to określa książka zniszczyli te ślady.
Autor opowiada o swojej rodzinie, jaką pamięta i o której mu opowiadano. O rodzicach, ciotkach, wujkach i znajomych. W rozdziałach poświęconych młodości, szkole, książkom, czasom powojennym, znajomym rodziców i jego itd. opowiada o tym jak odczuwali świat, czego się bali, co chcieli osiągnąć w życiu. Książka jest bardzo autentyczna, a autor ma talent do nazywania uczuć. I tak jak powiedziałam, akcent postawiony został na pamięć autora i jego tożsamość, a nie na chronologię. Ostanie rozdziały poświęcone zostały obozom w Brzezince, Auschwitz, Bełżcu, Sobiborze i Treblince oraz Muzeum Historii Żydów i tym, jak on widzi upamiętnianie tego miejsca, co mu się podoba, a co nie. Przywołuje pamięć ofiar, swojej rodziny, mówi o znanych mu filmach na ten temat i książkach i o ocalałych. W zasadzie jest tutaj wiele trudnych tematów, wiele ciężkich spraw, ale uwagą, z którą nie sposób się nie zgodzić jest stwierdzenie autora, że te wszystkie obozy były miejscem śmierci tysięcy i milionów ludzi, że są ich grobami. I o tym, że niemieccy oprawcy lubili fotografować getta, rampy w obozach, nagich poniżanych ludzi i że uważa, że należy uszanować godność ludzką tych ofiar.
Mówi o swojej relacji z Bogiem w kontekście Zagłady, o kadysz i jego braku. O uczuciach bycia ofiarą i tym, że się za wszelką siłę taki człowiek chce się od tego uwolnić i o tym jakie wybory życiowe czynili ci, którzy przeżyli. Wcale nie idealizuje Żydów. Mówi o sprawach dobrych i złych, ale ciągle najważniejsza jest w książce ta potrzeba określenia tożsamości.
Tak jak powiedziałam, książka mówi o wielu sprawach, często jest kontrowersyjna i wywołuje w czytelniku gotowość do dyskusji, do tego, żeby powiedzieć nie zgadzam się na taki osąd, ale ciągle trzyma poziom intelektualny, jest głosem intelektualisty.