Instynkt mordercy recenzja

Ostatni tom bestsellerowej serii już za mną. Po raz kolejny się nie rozczarowałam ale jednocześnie cieszę się, że to już koniec, ponieważ historia Gwen Proctor nieco mi się już przejadła.

Podobnie jak w przypadku poprzednich tomów również ostatni wciąga od początku i może pochwalić się nie lada akcją. Po raz kolejny autorka stworzyła ogrom niebezpieczeństw, które zwalają się na rodzinę Proctorów i po raz kolejny śledzi się tę historię niemalże z zapartym tchem, ale chyba jednak co za dużo to niezdrowo, bo pomimo wartkiej i wciągającej akcji czuję się już nieco znużona tą serią, którą pomimo to uważam za bardzo dobrą i jedną z lepszych jakie czytałam. Także z czystym sumieniem mogę ją polecić ale jednocześnie cieszę się, że to już koniec ;)

Standardowo już w tej serii mamy narrację w pierwszej osobie, ale po raz pierwszy do głosu dochodzi detektyw Kezia Claremont (no chyba, że była w pierwszym tomie, ale ten czytałam już dawno i nie pamiętam).

W moim odczuciu to chyba najsłabsza część cyklu. Być może na moją ocenę wpływa również to przejedzenie tematem, ale jakoś poprzednie bardziej mi się podobały. W tej części akcja skupia się na pani detektyw, ona jest tu wiodącą postacią. W całej serii fajnym wybiegiem było to, że każda książka odrobinę bardziej skupiała się na innej postaci.

Książkę czyta się szybko, akcja wciąga od początku i trzyma w napięciu do samego końca. Cała książka mi się podobała, zwłaszcza przy końcówce. No i mieliśmy tu dobry czarny charakter. Ogólnie rzecz biorąc "Instynkt mordercy" uważam za udaną i bardzo dobrą kontynuację i jednocześnie zakończenie całej serii.

Podsumowując: ostatnia, bardzo dobra książka z cyklu "Stillhouse Lake". Jedna z lepszych serii jaką miałam okazję czytać. Książka ta jak pozostałe tomy wciąga i zaskakuje. Nie ma tu czasu na nudę, jest napięcie, są emocje, jest strach.... Nic dodać, nić ująć. Polecam serdecznie.