W jakimś sensie każdy realizuje siebie w ‘cyklach życiowych’, które w przypadku wybitnych fizyków sprowadzają się często do charakterystycznych przemian optymalizacji aktualnego sposobu wykorzystania przyswajanej wiedzy. Od intensywnej nauki i szukania dla siebie miejsca ‘atakując intelektualnie’ wielkie zagadki, przez okres rzadkich (ewentualnych) sukcesów, po przesunięcia zainteresowań w kierunku innych nauk, czasem oddanie się edukacji czy popularyzacji w połączeniu z pewnym namysłem filozoficznym wieńczącym proces twórczy i wybraną drogę życiową. To taki stereotypowy model - od buntownika do trochę zmęczonego człowieka szukającego sensu w tym wszystkim. Bardzo ciekawą realizację osobistych przemian badawczych pokazał, w subtelnej i sięgającej głęboko w istotę uprawiania nauki, Giorgio Parisi, starszy już Pan, który ostatnio dostał Nobla za prace nad układami złożonymi. Książka „Taniec szpaków. Cuda systemów złożonych” jest zbiorem esejów ze sporą dawką przemyśleń natury bardzo ogólnej, zbudowanych na swoistej dychotomii formy - impresji o potrzebie spełnienia w życiu z twardą nauką. Niewielkie rozmiary nie powinny nikogo zwodzić, że szybko się tekst opanuje. Tym razem oznacza to nie karkołomne detale fizyki (których nie ma), ale solidną dawkę myśli, które warto ‘obracać w głowie’ przez dłuższy czas. Parisi szukając odpowiedzi na fundamentalne pytania fizyki cząstek elementarnych, znalazł ‘kilka słów’ dla matematycznego języka opisującego zupełnie bliskie nam zjawiska związane z reakcją systemów wieloelementowych – od przejść fazowych (jak się dzieje, że powstaje lód, metal staje się namagnesowany) po szkło i kolektywny lot stad ptaków w zsynchronizowanym tańcu. W istocie te poszukiwania autorskie okazały się prowokacją (a zapewne, w ukrytym nieco dla odbiorcy warsztacie, warunkiem koniecznym) dla pokazania piękna nauki, trudu codzienności teoretyka i kilku nieoczywistych relacji między matematyką a fizyką z biologia w tle.
Paranie się nauką to w sumie dziwne zajęcie, bo opłacane z podatków (‘zwrot kosztów’ w przypadku teoretyka, to raczej pojęcie abstrakcyjne) permanentne myślenie o rożnych rzeczach wymaga zaufania społecznego, co autor z humorem podsumował (str. 136):
„Bycie fizykiem to mordęga, ale zawsze to lepsze niż praca.”
Przykłady z codzienności doświadczanej dekadami przez Noblistę (od kart perforowanych i zabawnych historyjek z rozsypanymi ich setkami, co w jednej chwili przekreślało miesiące pracy, po superszybkie zdjęcia lotu ptaków analizowane przez najnowsze superkomputery) czy sprowadzone do istoty dostępnej każdemu własne badania, to zaledwie wstęp do zaproszenie czytelnika w dyskusję o roli naukowca, o ograniczeniach debaty z nie-fachowcami, o potrzebie współpracy, o poznawalności przyrody i ludzkiej ułomności. Przenikanie się różnych czasem wąskich specjalizacji, z jednej strony zmusza naukowców do opuszczania komfortowej niszy, z drugiej oferuje ciekawe wyzwanie do skorzystania z twórczej roli analogii, intuicji, uogólnienia, do przepracowania innej perspektywy . Takie uniwersalne zasady, które przecież nie tylko formują codzienność naukowca, w przypadku zawodowego doświadczenia Parisiego oznaczały ilościowe opisanie zjawisk złożonych, które funkcjonują na zasadzie nieoczywistego przejścia od lokalnych (dla konkretnego elementu) stanów do emergencji płynnej ewolucji ogromnych układów. Tzw. szkło spinowe (mniejsza o sens tej konstrukcji, choć fizyk świetne na obrazkach pokazał o co chodzi) stało się w książce prowokacją do całej gamy interesujących obserwacji metodologicznych (str. 78-96). Przenikanie się ‘czynnika ludzkiego’, jako werbalizowanej idei ubieranej następnie w formalny język symboli matematyki i poszerzający interpretacyjny namysł nad modelem, dają spełnienie (jeśli tylko ma się szczęście wspierające wiedzę), gdy efekt starań umysłowych pasuje do rzeczywistości.
‘Złożoność’, jako pojęcie unoszące się nad „Tańcem szpaków”, to na kilku poziomach wyzwanie cywilizacyjne dla Homo sapiens. Każdy może doświadczać zmysłowo falowania hektarów zboża, ruch ławic ryb czy dowolnej innej koordynacji. W tej powszechności i dostępności jest jednak pułapka, która jak poskrobie się naukowymi narzędziami, sprowadza się do wyzwań najwyższej próby. Parisi przestrzegając przed modną narracją ‘radosnego’ przeszczepiania idei gdziekolwiek, raczej zaciemniającą uniwersalizacją postmodernizmu, zastanawia się nad sukcesem antynaukowych tendencji świata ludzi w XXI wieku (str. 137-142). Choć zabrakło autorowi miejsca na przedyskutowanie nomen omen ‘całej złożoności’ kryzysu naukowo-racjonalnego w społeczeństwach informacyjnych, to kilka zasadniczych niebezpieczeństwo pięknie przepracował ostatecznie pozostając optymistą.
Książka, choć niewielka, będąc zbiorem niebanalnych obserwacji i pogłębionego namysłu, inspiruje, aktywuje do poszukiwania kolejnego dna, dodatkowego sensu. Doświadczenie życiowe i zawodowe Parisiego zaowocowały w „Tańcu szpaków” szczerością i apoteozą sprowadzającą się do stwierdzenia, że warto poszukiwać zadając światu dobre pytania.
BARDZO DOBRE – 8/10