Popkultura przeżyła już niejedno lądowanie obcych na Ziemi. Czasami były to zwykłe, kurtuazyjne wizyty, innym razem inwazje dziesiątkujące ludzkość. Również Robert McCammon w swojej wczesnej twórczości sięgnął po motyw kosmitów. W 1988 roku ukazał się "Stinger" – ósma powieść autora późniejszych "Zewu nocnego ptaka", wydana zaledwie rok po monumentalnym "Łabędzim śpiewie" i trzy lata przed kultowymi "Magicznymi latami", które uważam za opus magnum tego autora. W "Stingerze", który w nowym przekładzie Wydawnictwa Vesper nosi tytuł "Żądlak" (o tej zmianie za chwilę), mój ulubiony autor zabiera nas do Inferno – upadającej teksańskiej mieściny, niegdyś tętniącej życiem dzięki kopalni, która obecnie jest zamknięta.
Mamy schyłek roku szkolnego. Lata '80 XX wieku. Pewnego ciepłego poranka Jessie i jej kilkuletnia córeczka Stevie są świadkami przelotu dziwnego obiektu ściganego przez śmigłowce. Z obiektu coś odpada i niszczy samochód Jessie. Szybko okazuje się, że to kula – niezwykle lekka, ni to stalowa, ni plastikowa. Z jej wnętrza dobywa się dźwięk przypominający dzwonki wiatrowe, słyszalne tylko przez małą Stevie. Wkrótce coś wydostaje się z kuli i przejmuje władzę nad ciałem dziewczynki. Istota przedstawia się jako Dofin. Nie ma złych zamiarów i chce jak najszybciej opuścić Ziemię, jednak jej statek uległ zniszczeniu, a ludzkość nie dysponuje pojazdem zdolnym do podróży międzygwiezdnych. Wkrótce przestaje to mieć znaczenie, ponieważ w Inferno ląduje kolejny obiekt – wielka czarna piramida, która osiada w gruzowisku komisu samochodowego. Na pokładzie piramidy jest tylko jedna istota – ścigający Dofin Żądlak, który roztacza nad Inferno pole siłowe. Od tej chwili miasteczko staje się jedną wielką klatką, a krwiożerczy obcy rozpoczyna polowanie – zarówno na swój główny cel, jak i na mieszkańców Inferno.
"Żądlak" to bardzo dynamiczny horror sci-fi, oddający klimat swoich czasów. McCammon doskonale uchwycił małomiasteczkową atmosferę przeżartą układami, waśniami na tle rasowym i uczuciem zbliżającego się końca – niekoniecznie spowodowanego przez obcych. Inferno McCammona to miejsce upadłe, konające jak postrzelona sarna. Zamknięcie kopalni, będącej żywicielem miasta, sprawiło, że mieszkańcy stracili perspektywy, co podsyca wzajemną niechęć i agresję. Narastające napięcie znajduje ujście w konflikcie dwóch młodzieżowych gangów: Renegatów i Grzechotników. Ich spór przypomina coś pomiędzy "West Side Story" a "Młodymi gniewnymi" – tylko bez Michelle Pfeiffer. Paradoksalnie to właśnie tytułowy Żądlak sprawia, że mieszkańcy Inferno jednoczą się przeciwko wspólnemu wrogowi.
A skoro już o Żądlaku mowa – warto wspomnieć o samej nazwie. W 1997 roku Wydawnictwo Świat Książki po raz pierwszy wydało powieść McCammona pod oryginalnym tytułem "Stinger" w przekładzie Jacka Manickiego. Sławomir Kędzierski, tłumacz nowej edycji, zdecydował się na spolszczenie tytułu i nazwy obcego, co nie wszystkim przypadło do gustu. Ja jednak będę bronił tej wersji, gdyż można ją logicznie uzasadnić. "Żądlak" i "Dofin" to słowa wymyślone przez Stevie – jej dziecięce określenia na skorpiona i delfina. Dzieci często tworzą własne nazwy i upraszczają język. Sam, będąc małym smarkiem, na stare zielone spalinówki Fabloka mówiłem "kunkunia", zapewne dlatego, że przypominały mi żabę, a ich silniki wydawały dźwięk podobny do "kun-kun-kun". W tym kontekście "Żądlak" brzmi dla mnie bardziej naturalnie niż "Stinger".
Wracając do fabuły – McCammon stworzył historię prostą, ale wciągającą. Świetnym pomysłem było odcięcie miasta polem siłowym. Lata później podobny motyw wykorzystał Stephen King w "Pod kopułą", z tym że King postawił na psychologię bohaterów, a McCammon na dynamiczną akcję. Postaci w "Żądlaku" są raczej schematyczne, ale łatwo je polubić. W obliczu zagrożenia wszyscy mieszkańcy stają się jedną wielką rodziną – co stanowi przeciwieństwo tego, co widzimy we wspomnianej powieści Kinga. McCammon woli wydobywać z ludzi światło, aniżeli mrok, dlatego jego opowieść niesie pozytywne emocje, a zakończenie nie rozczarowuje – czego nie mogę powiedzieć o książce Kinga.
"Żądlak" to bardzo dobra powieść. Może nie dorównuje "Magicznym latom" czy "Zewowi nocnego ptaka", ale McCammon i tutaj pokazuje, że jest mistrzem literackiej rozrywki. Pod płaszczykiem horroru sci-fi dostajemy opowieść o młodzieńczym buncie, rodzących się przyjaźniach i pierwszej miłości, o poświęceniu, zmarnowanych szansach i próbie naprawienia błędów. "Żądlak" przy całej swojej brutalności niesie pozytywne przesłanie, którego często brakuje we współczesnej literaturze. To także przykład prostej, ale świetnie napisanej historii, bez zbędnych fajerwerków. McCammon ponownie dał mi dokładnie to, czego oczekiwałem – i za to mu dziękuję. Wam natomiast gorąco polecam "Żądlaka".