Ej, czy tylko ja uważam, ze to tak naprawdę jest powieść dla dzieci? To znaczy oczywiście nie dosłownie, nie należy broń Boże dawać jej dzieciom do ręki, są tu makabryczne opisy miejsc zbrodni, jest molestowanie seksualne, ale... Ale gdy spojrzeć na konstrukcję akcji, sposób opowiadania, siatkę powiązań między bohaterami – no sorry, ale strasznie to jest, z braku innego słowa, no infantylne po prostu. Na jednej z pierwszych stron czytamy, że wierny giermek naszego superhero (czyli współpracownik głównego bohatera :)) nie był tak dobry w tym co robi jak on, ale ciężko pracował na to, by się do niego pod tym względem zbliżyć. Nie zacytuję dosłownie, ale tak to mniej-więcej brzmiało. I potem całość w tym samym dziecięcym, taka jest prawda, tonie.
To jak Carter buduje Huntera (swoją drogą ciekawe, czy to podobieństwo obu nazwisk to przypadek? :)) na mega-idealnego gliniarza to w ogóle jest ciekawa sprawa. Hunter jest doskonały, inteligentny (on nie mówi, rzadko dostajemy słowo „powiedział” po jego kwestii dialogowej, on „zauważa”, „domyśla się” albo „wytłumacza” :)), oddany, inteligentny, lojalny i... i ma zawsze jedną wadę, czy może raczej jedną cechę, która go „oddoskonala”. W „Krucyfiksie” była to pewna taka nieśmiałość względem kobiet, w „Egzekutorze” - bezsenność. Wiadomość o tej Hunterowej przypadłości dostajemy na samym początku tekstu, potem wzmianka o niej pojawia się jeszcze raptem raz czy dwa. Wiecie do czego zmierzam? „No, muszę przecież dać mojej postaci jakąś ułomność, by była bardziej ludzka, ale niech to nie będzie w żadnym stopniu jej wina, ba, niech tak naprawdę ona na tym zyskuje w oczach czytelnika, bo tak świetnie sobie radzi pomimo niej” - zdaje się nam mówić pisarz. Wręcz trochę śmiesznie mi to wygląda.
Równie ciekawa jest sprawa metrum powieści. Idzie równo, równo, równo i nagle skoczek w bok. To znaczy mamy nasze śledztwo, policjanci jeżdżą po świadkach, zastanawiają się nad sprawą, i nagle sceny z życia jakiejś innej postaci albo retrospekcja. I o ile te sceny „z boku” rozumiem, wiem, jakie było ich założenie i nie przeszkadzają mi one, o tyle owa pierwsza retrospekcja z życia Huntera... Powiem tak, jeśli chce się jedną jedyną tego typu sztuczkę umieścić w powieści, to trzeba to zrobić naprawdę dobrze i musi to być nader wyraźnie uzasadnione, inaczej będzie zgrzyt w tekście. Tu, moim zdaniem, był.
Jeszcze większy problem mam z postaciami stworzonymi przez Cartera specjalnie na potrzeby tej powieści. W szczególności główny zły, ten, od którego niecnego czynu wszystko się zaczęło. Rozumiemy jego motywacje, to czemu robi to co robi, możemy się wczuć. Aż tu nagle, pod sam koniec, pisarz jeszcze dodaje mu trochę zła, sprawia, że sprawca ze złamanego człowieka którego potępiamy ale jednak właśnie rozumiemy, zbliża się do bycia takim totalnym s****synem. Po co to było, czemu to miało służyć? Jakby pisarz chciał jeszcze raz podkręcić fabułę niszcząc fajnie przez siebie wykreowaną postać. Nie warto było, panie Carter, proszę mi wierzyć.
Co natomiast najgorsze to to, że moim zdaniem nie dostajemy tak naprawdę kluczowej odpowiedzi – czemu to się działo tak, jak się działo. Czemu oni tak umierali. Ciekawe jak to w ogóle jest zrobione, początku jeszcze czekamy na tę odpowiedź z ciekawością, przerzucamy stronę za stroną, by się dowiedzieć, ale potem w toku wydarzeń wszystko to, cała nasza czytelnicza ciekawość się rozmywa i gdy pod koniec wszystko wyjaśnia się w kilku słowach nawet to specjalnie mnie zabolało. No, przecież już od dawna nie szedłem za tą główną zagadką, więc w czym problem, że teraz tak banalnie się to kończy?
Na plus fakt, że czujemy klimat miejsca, w pierwszym rzędzie tyczy to dzielnic biedoty, brudnych zaułków, obskurnych hoteli. Tak, to wyszło fajnie, jest brudno, tak jak mało być brudno w zamyśle autora. Nawet ta dziwnie nie zimna kalifornijska zima fajnie się udała, niby nie jest zimno, ale jakoś tak ciemno :) Serio czujemy aurę.
Jako taka totalnie, ale to totalnie, ale to totalnie rozrywkowa powieść to może się to i będzie u niektórych sprawdzać. Ale tylko wtedy i nawet wtedy moim zdaniem nie u wszystkich czytelników.