Przyznam szczerze, że od pewnego czasu dosłownie pochłaniam książki, w których główną rolę odgrywają dosyć poważne i trudne tematy. Rasizm, poszukiwanie siebie, żałoba - to teraz coś, co kompletnie zajmuje moje myśli. Można powiedzieć, że właśnie to zdecydowało o tym, że sięgnęłam po jedną z najnowszych powieści młodzieżowych, Indigo.
Indigo to siedemnastolatka, która od momentu, gdy jej ojciec zabił jej matkę, tuła się po kolejnych rodzinach zastępczych. Dziewczyna ma jedno marzenie: chciałaby dowiedzieć się o sobie i swojej rodzinie czegoś znacznie więcej, niż tylko to, co widnieje w gazetach. Nawiązuje nić przyjaźni z Baileyem, który pochodzi z “normalnej” rodziny. Między nimi wkrótce zaczyna iskrzyć. Na ich drodze jednak staje bezdomny, który usilnie pokazuje, że zna Indigo i ma problem z jej towarzyszem. Takim sposobem Bailey podejmuje decyzję, której nie powinien nigdy podejmować i angażuje się w sprawę, która może zniszczyć ich znajomość.
Sama nie do końca wiem, czego oczekiwałam od tej książki. Z jednej strony miałam nadzieję, że będzie to powieść młodzieżowa, która może podchodzić pod thriller, ale z drugiej strony myślałam sobie, że na pewno będzie to w całości młodzieżówka, która mimo ciekawego opisu może mnie zawieść. Jak więc było?
Jak zawsze, zacznę od moich odczuć po poznaniu głównych bohaterów. Indigo jest postacią, której z jednej strony się bałam, ale z drugiej strony wzbudziła ona moje współczucie. Przeszła naprawdę wiele i doskonale rozumiem, że ciągłe dokuczanie ze strony rówieśników doprowadzało ją do szału. Podejrzewam, że gdybym była na jej miejscu, sama bym tak reagowała na to wszystko.
Dlaczego się jej bałam? Ponieważ Indigo jest dosyć dzika, nieokiełznana i nie sposób przewidzieć, jak zareaguje w poszczególnych sytuacjach. Tym samym wzbudzała również moją ciekawość. Nie będę ukrywać, że jest to bohaterka, która pozostanie w mojej pamięci długo.
Drugim głównym bohaterem jest Bailey. Cichy, taki niepozorny chłopaczek, który wyróżnia się z tłumu za pomocą swojego rudego afro. Tak, dobrze widzicie – rude afro. Przyznaję, że jest to jedna z cech wyglądu tego bohatera, która za każdym razem wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Baileya polubiłam z miejsca, głównie za to, że odważył się nawiązać znajomość z Indigo. Nie przejmował się opiniami innych, chciał, tylko żeby dziewczyna czuła się dobrze w jego towarzystwie. Myślę, że każdy powinien robić to, chce, nie patrząc na opinię innych.
No cóż. Indigo to z pewnością bardzo dobrze napisana powieść, która wywołała u mnie mnóstwo śmiechu, radości, ale także smutku, a nawet i łez. Gdybym miała opisać ją jednym słowem, nazwałabym ją niebanalną. Bo nie jest to kolejna powieść młodzieżowa, którą przeczyta się i odstawi bez celu na półkę. Ją się przeczyta i będzie się do niej wracać, nieważne czy co miesiąc, czy co rok.
Patrice Lawrence bardzo dobrze zestawiła ze sobą rodziny głównych bohaterów. Po jednej stronie postawiła tę typową rodzinę, gdzie jest mama, tata i dziecko, a po drugiej ustawiła Indigo, która jest tak naprawdę sierotą i dla niej rodziną są kolejni zastępczy opiekunowie. Autorka poruszyła w powieści wątek żałoby, sieroctwa oraz pragnienia przynależności do jakiejś grupy. Ponadto, pojawia się tutaj także muzyka, która nie raz i nie dwa potrafi przynieść pocieszenie w trudnych momentach.
Choć przez chwilę po skończeniu tej pozycji, uważałam, że nie ma w jej nic takiego niezwykłego, to teraz nie mam wątpliwości, że jest to jedna z lepszych powieści młodzieżowych, głównie przez to, jak ważne kwestie porusza.
Myślę, że każdy czytelnik takich książek będzie usatysfakcjonowany. Mam również nadzieję, że będę miała okazję poznać kolejne powieści Patrice Lawrence.