Nibynoc miałam ochotę przeczytać już od bardzo dawna. Miałam ogromne oczekiwania, słysząc pozytywne opinie nt. samej serii jak i autora. Czy zostały one spełnione? Mia to szesnastoletnia dziewczyna, która za wszelką cenę chce trafić w szeregi Pani od Blogosławionego Morderstwa, by wreszcie dokonać oczekiwanej zemsty na mordercach jej ojca. Brzmi ciekawie prawda?
I zdecydowanie takie było.
Mia to bardzo charakterystyczna postać. Uwielbiam jej humor i sarkazm oraz to, że wie czego chce, ale nie pragnie tego osiągnąć po trupach do celu... No dobra chce, ale nie zamierza krzywdzić niewinnych. Wszyscy, których poprzysięgła zniszczyć zdecydowanie do nich nie należą. I to w niej bardzo doceniam. Nie jest to aniołek, ma swoje za uszami, ale nie jest też do końca "zepsuta". Wie jak to jest cierpieć, mimo bycia bezbronnym.
Mii od niemalże zawsze towarzyszy Pan Życzliwy. Jest on bardzo ważny dla bohaterki jak i samej historii. To kot stworzony z cieni, dzięki jej specjalnej mocy. Bardzo podobała mi się łącząca ich relacja. Pan Życzliwy był jej jedynym przyjacielem od dzieciństwa. Uwielbiam ich sceny razem.
Wątek miłosny moim zdaniem był również bardzo dobry. Miałam wrażenie, że różni się on od romansów z innych książek. Oczywiście był to wątek poboczny, ale osobiście miło śledziło mi się ich historię i polubiłam ich razem.
Co do świata wykreowanego przez Jaya, mogę jedynie powiedzieć: wow. Wszystko w tej książce ma swój brudny klimat, co jest dla mnie ogromną zaletą. Zdecydowanie nie jest to cukierkowe fantasy. Widać, że autor mocno inspirował się starożytnym Rzymem, co jest dla mnie również plusem. Dodatkowo widać zaangażowanie w tworzenie całego świata, ponieważ niemalże na każdej stronie możemy zobaczyć przypisy, które opisują pewne historyczne wydarzenia ze świata Nibynocy i tłumaczą słowa, które na rzecz książki stworzył Kristoff. Dla mnie jest to bardzo ciekawa sprawa, jednak po pewnym czasie czytanie przypisów (które czasami zajmowały połowę strony) stało się męczące.
Wyrywały mnie one z kontekstu danej sceny i były bardzo długie, dlatego wiele z nich zaczęłam w końcu pomijać. To ciekawy dodatek, ale było ich zbyt wiele. Bardzo podobał mi się również zabieg opowiadania historii. Otóż, co jakiś czas zamiast czytać o teraźniejszych wydarzeniach, trafiamy do przeszłości Mii. W ten sposób łatwiej było mi ją poznać i zrozumieć jej motywy, które nią przez cały ten czas kierowały.
Jeśli chodzi o zakończenie... Nie spodziewałam się. Co prawda zaspoilerowałam sobie wcześniej to i owo, ale nie sprawiło to, że nie byłam wcale zaskoczona! Jestem bardzo ciekawa jak Kristoff poprowadzi historię dalej, zważając na kolejny spoiler, który również znalazłam hahaha
Niestety mimo ogroma plusów tej książki, trudno było mi się w nią wgryźć. Nie do końca wiem z czego to wynika, ale pierwszą połowę czytało mi się bardzo źle. Miałam wiele przerw od lektury, a kiedy miałam czytać ją dalej szukałam innych rzeczy, którymi mogłabym się zająć. Jednak kiedy przebrnęłam przez pierwsze 300 stron było o wiele lepiej. Wreszcie miałam przyjemność z czytania tej książki. Nie chcę mówić, że przez to mi się nie podobała, ale myślę, że jest to punkt, który w sporej części wpłynął na jej ocenę.