6,5/10 ⭐⭐⭐⭐⭐⭐+
"Iluzjonista" to druga część serii z Gerardem Edlingiem autorstwa Remigiusza Mroza. Czy "Iluzjonista" zachwycił mnie tak bardzo jak poprzednia część?
W 1988 r. Gerard Edling prowadził śledztwo dotyczące tajemniczego mordercy, który na ciałach swoich ofiar wypalał znak zapytania. To jedyny element łączący jego ofiary. Morderca został skazany. 30 lat później ktoś zaczyna zabijać w jednakowy sposób, gdyż na zwłokach wypalony jest znak zapytania. Edling uważa, że skazany został niewłaściwy człowiek. Kim okaże się morderca?
Mam ogromny problem z tą książką. To najlepsze słowa na początek tej recenzji. Przedstawione jest tutaj życie osobiste Edlinga, dużo konkretniej niż w "Behawioryście". Czytałam ją strasznie długo. Jak zaczęłam, to kompletnie nie mogłam się wkręcić w akcję, a jak odłożyłam, to nie chciałam do niej wracać. Książka ma jakieś 530 stron, czyli jest już lekką cegłą. Podzielona jest na "niegdyś" i "obecnie". Z jednej strony to był bardzo ciekawy zabieg, bo mogliśmy obserwować poczynania Edlinga przed akcją "Behawiorysty", ale z drugiej te morderstwa były tak do siebie podobne, że raz, że to było monotonne, a dwa, że momentami gubiłam się co było kiedyś a co jest teraz. Mam też problem z tym, że jest tutaj masa prywatnego życia głównego bohatera. Nie jest to złe, ale ja nie do końca jestem tego fanką. Rozumiem opisy jego życia prywatnego, ale było tego czasami trochę za dużo. I fakt, stał się bardziej naturalny, ale z drugiej, no średnio interesowało mnie te jego życie pozamałżeńskie, można tak powiedzieć. Wielka miłość Gerarda, czyli Małgorzata Rosa, nazywana Gochą działała mi na nerwy. Nie polubiłam jej za bardzo, tu generalnie ciężko jest polubić bohaterów. Wyjątkiem jest Karbowski, który mnie rozwalał swoimi tekstami, uwielbiam tego faceta. Jest mi szkoda tego, jak skończył, ale spoilerować nie chcę, dlatego więcej nie powiem. Śledztwo było całkiem ciekawe, chociaż były też momenty nudniejsze. Przez to, że nie mogłam się wkręcić i robiłam sobie duże przerwy pomiędzy rozdziałami niewiele z tej książki już pamiętam. Sam pomysł na fabułę nie jest czymś innowacyjnym, niedawno zakupiłam sobie część innej serii o bardzo podobnym opisie. Czasami ta powieść mnie śmieszyła, przez takie głupie zachowanie bohaterów. Zakończenie jest naprawdę dobre. Dla mnie było zaskakujące. Do części "niegdyś" i przedstawienie czasów PRL-u się nie odniosę, bo nie mam wystarczającej wiedzy na ten temat. Ja też nie jestem rocznik z tamtych czasów, więc też wynika to z tego. Te pomieszanie narracji wpływało też na to, że ta książka jest taka obszerna. Przez to odnosiłam wrażenie, że wszystko dzieje się jakby wolniej. Nie jest to złe, to całkiem przyzwoita kontynuacja, natomiast to obok "Behawiorysty" stać nie powinno, bo jest no co tu mówić, dużo słabsze. Zastanawiałam się nad oceną, czy dać temu 6,5 czy 7 ⭐. Jednak od przeczytania minęło tyle czasu a ja wiele rzeczy z niej nie pamiętam. Miałabym problem ze szczegółowym streszczeniem fabuły, nawet nie pamiętałam, w którym roku Elding zajmował się sprawą tego "pierwszego mordercy". Musiałam to sprawdzić. Występujący tutaj przy końcu zwrot akcji kompletnie nic mi nie urwał, nie czułam napięcia, nie przeżywałam go szczególnie. Mówiłam o tym, że zakończenie jest w porządku. Tak, jest, ale raczej tylko w przeszłości, bo te teraźniejsze trochę naciągane. To, z jakiego powodu Gerard i Gocha ucięli swoją znajomość mnie nie zaskoczyło, bo zostało już mi to zaspoilerowane. Po tylu opiniach, że jest to lepsze od pierwszej części, byłam trochę rozczarowana. Czekam na tom 3, bo jestem ciekawa, czy będzie podobny do tego, czy do pierwszego tomu. Miło wszystko sięgnę po kolejny tom, żeby zobaczyć czym autor jeszcze mnie zaskoczy.