Książka, niedawno zmarłego włoskiego pisarza i semiotyka, jest zbiorem felietonów z lat 2000-2015. Ich poziom jest nierówny: mamy teksty lepsze i gorsze, siłą rzeczy bardzo jest Eco skoncentrowany na sprawach włoskich. Z drugiej strony imponuje mi jego niebywała erudycja: porusza się swobodnie w filozofii, religioznawstwie, socjologii, historii, sztuce, literaturze i czym tam jeszcze. Prawdziwy mędrzec, który patrzy na obecne problemy z odpowiedniej perspektywy.
Naczelnym motywem książki jest płynność obecnego społeczeństwa: stare wzory, tradycje, sposoby życia odchodzą, obserwujemy kryzys państwa, ideologii, polityki, pojawia się coś nowego, nie do końca znanego i zrozumiałego: „Czy istnieje jakiś sposób na przetrwanie płynności? Tak, a polega on właśnie na uświadomieniu sobie, że żyjemy w społeczeństwie płynnym, które – by zostać zrozumiane i być może przezwyciężone – wymaga od nas nowych narzędzi.” Może Eco nie tworzy nowych narzędzi analizy i zrozumienia płynności, ale jest wnikliwym jej kronikarzem. Co ciekawe, prawie wszystkie problemy, o których pisał 10 lat temu pozostały nierozwiązane, a niektóre wręcz bardziej nabrzmiały. Oto parę przykładów.
I tak problemem internetu jest to, że: „Oprócz wiarygodnych stron tworzonych przez kompetentnych autorów istnieje cała masa fałszywych stron prowadzonych przez półgłówków, osoby niezrównoważone albo wręcz nazistów i kryminalistów, a nie wszyscy użytkownicy sieci potrafią ocenić, czy dana strona jest godna zaufania czy nie.” Dlatego „utrzymuję, że nowym, podstawowym przedmiotem w szkołach powinno być nauczanie metod selekcjonowania informacji. Co prawda w praktyce mogłoby się to okazać trudne, ponieważ w obliczu Internetu nauczyciele często są równie bezbronni jak ich uczniowie.” Niestety, na tym polu, nie poczyniliśmy żadnych postępów, wręcz przeciwnie, namnożyło się zwolenników dziwacznych teorii, zarażają się nawet nimi media mainstreamowe.
Boleje Eco nad inwazją smartfonów „Nadal jednak pozostaje niewyjaśnione, jakim sposobem prawie całą ludzkość ogarnął ten sam szał i pozbawił nas bezpośrednich relacji twarzą w twarz. Nikt już nie ogląda krajobrazów ani nie zastanawia się nad kwestiami życia i śmierci. Zamiast tego obsesyjnie rozmawiamy, prawie nigdy nie mając sobie nic pilnego do powiedzenia i marnotrawiąc życie na dialogach ślepców.” Wtedy było źle, a teraz jest gorzej...
Tu nie mogę się oprzeć przed przytoczeniem dłuższego cytatu: „Któregoś razu, idąc ulicą, zorientowałem się, że wraz z panią, która szła z naprzeciwka ze wzrokiem wlepionym w ekran komórki, zmierzamy wprost na siebie. Gdybym się nie uchylił, z pewnością byśmy się zderzyli. Jako że mam w sobie wiele wrodzonej złośliwości, zatrzymałem się nagle i odwróciłem, udając, że spoglądam w głąb ulicy. W ten sposób owa pani uderzyła wprost w moje plecy. Byłem przygotowany na zderzenie, wyszedłem więc z niego bez szwanku. Pani natomiast była zupełnie zbita z tropu, upuściła telefon, ale szybko zdała sobie sprawę, że wpadła na kogoś, kto nie mógł jej zobaczyć, więc to ona powinna była mnie wyminąć. Wymamrotała słowa przeprosin, na co odpowiedziałem wyrozumiale: „Proszę się nie przejmować, zdarza się w dzisiejszych czasach”. Mam szczerą nadzieję, że telefon po upadku się zepsuł, a innym w analogicznej sytuacji radzę postąpić podobnie.” Bardzo dobra rada, mam nadzieję, że i mnie się coś takiego przydarzy!
Pisze sporo o Berlusconim, który kilkanaście lat temu trząsł włoską polityką, o jego brutalnych atakach na sędziów, o jego wulgarności, o traktowaniu państwa jak prywatnego folwarku, prawdziwy to prekursor i wzór dla wielu obecnych polityków. Pisze o głupstwach, które wygadywał młody Bush (prezydent USA w latach 2000-08), ale i tak to nic w porównaniu z tym co wyprawiał Trump. Widać, że idzie ku gorszemu...
Sporo tam jeszcze głębokich refleksji o religii, teoriach spiskowych, mass mediach, upadku obyczajów. Opisuje Eco świat sprzed 10 lat, a ma się wrażenie, że od tego czasu poczyniliśmy krok, a może kilka kroków do tyłu. Z płynnego społeczeństwa wyłania się jakiś potworek... Bardzo to smutne, wręcz przerażające.
Na szczęście znajdziemy też parę pięknych felietonów o książkach, które autor darzy prawdziwą miłością. To wspaniała lektura dla każdego mola książkowego.