Nie przepadam za wywiadami. Odbieram je jako gierki między redaktorem, a znaną postacią, która dokonuje autoprezentacji wyłącznie na własny użytek, dając tym samym osobliwy obrazek z życia niewiele mający wspólnego z rzeczywistością. Moje zainteresowanie może zdobyć jedynie wywiad telewizyjny, gdzie słowa nie grają dla mnie pierwszej roli. To co słyszę jest przetwarzane poprzez to co widzę, czyli gest, sposób mówienia rozmówcy, jego reakcję na pytanie. Wtedy łatwiej uchwycić fałszywą nutę, wyłapać moment, gdy rozmówca zostaje wypchnięty ze swojej strefy komfortu. Skąd pomysł, by przeczytać "Małżeństwo doskonałe"? To zasługa pary, której uwagę poświęciła Krystyna Pytlakowska. Czubaszek i Karolak - dwoje dobrze znanych mi z telewizji i radia ludzi. Twórczy i zdolni w swoich dziedzinach, ale nie panoszący się w strefie publicznej. Tacy, którym chyba nigdy nie zależało na tym, by byli rozpoznawalni, a mimo to żyją w świadomości milionów Polaków.
Pod kątem formalnym treść nie ogranicza się jedynie do rozmowy dziennikarki z muzykiem. Obok wstawek złożonych z pytań i odpowiedzi, są przytoczone wspomnienia osób znających Marię Czubaszek. I zasadniczo najwięcej dowiadujemy się o bohaterce z wypowiedzi osób, którzy ją poznali na drodze współpracy, czasu spędzanego na antenie. Artur Andrus, Ewa Bem, Andrzej Dąbrowski, Hanna Śleszyńska, Jerzy Iwaszkiewicz, Jacek Fedorowicz, Jan Osiecki, Michał Urbaniak, Grzegorz Markowski przybliżają sylwetkę bohaterki w różnych momentach jej życia, opowiedzieli o zapale twórczym, gdy pisała na zamówienie, bo nigdy ot tak, o zaobserwowanych relacjach z mężem, o jej upodobaniach i specyficznym humorze, charakteryzującym ją sarkazmie oraz ciętej ripoście.
Za to zdziwiło mnie, że słowa Karolaka zawierały mało treści właściwej, że się tak wyrażę. Wciąż kręciliśmy się wokół tych samych opisów, które oddawały podobne przemyślenia. Możliwe, że tak to wygląda, gdy ktoś jest dla nas idealnie nienachalny, bo tak odczytuję relację tej pary. A może tak po ludzku - nikt nie che sprzedawać się do końca, coś musi sobie zostawić, ochronić swój intymny świat wzruszeń. Karolak i Czubaszek to chyba byli rzeczywiście ludzie dla siebie stworzeni, dość specyficzni, o podobnych zapatrywaniach i oczekiwaniach od życia i drugiego człowieka. Nie chcę tutaj angażować się w przemyślenia odnośnie ich prywatności, bo szczerze mówiąc myślałam, że jako mąż Karolak powie nam więcej na temat zachowań żony względem jej aktywności zawodowej. Jaka byłą w tych momentach gdy pracowała, skąd brała natchnienie, jak jej charakter wpływał na teksty, jak praca tych dwojga oddziaływała na ich stosunki prywatne itp. Te wszystkie niuanse, które są najlepiej wyczuwalne w bliskich kontaktach codziennych. A tu właściwie mąż mówi głównie o swojej stracie, odsuwając nieco wybrankę na drugi plan. Z jego rozmów lepiej poznajemy jego samego, człowieka niezaradnego życiowo, który potrzebował mało ingerującego w jego działania opiekuna, który załatwia te najbardziej prozaiczne czynności.
Zapis rozmów prowadzonych przez Krystynę Pytlakowską z Wojciechem Karolakiem odczytuje inaczej niż te pełne sztuczności i powtarzalnych schematów prezentowane na łamach kolorowych miesięczników. Może dlatego, iż książka rządzi się innymi prawami, redaktor nie narzuca ściśle określonego czasu na zwierzenie oraz ilości słów budujących artykuł. Tutaj i pytania powtarzają się, w nieco zmienionej formie, tak by móc zaczepić jednocześnie o inny kontekst zdarzeń, ale są i nie rażą. W "Małżeństwie doskonałym" nie znajdziemy patosu, ale przebija smutek, żal po stracie i osoby, i sensu życia, gdyż Maria była dla Wojtka nie tylko towarzyszem, jedyną bliską mu osobą, ale i trybem, który zaprogramował w nim sens. Zupełnie niestandardowi małżonkowie, o podobnej wrażliwości i poczuciu humoru. Prawdopodobne dlatego tak świetnie do siebie pasowali, gdyż oboje nie potrzebowali bliskich kontaktów z innymi. Anty towarzyscy na zewnątrz, ceniący spokój jak i odrębność wewnątrz swojego związku.
Niby z treści wypływa to co istotne dla zobrazowania związku tych dwojga, jednak gdyby publikacja pozbawiona była wstawek z wypowiedziami znajomych, jej wartość była by znikoma mimo najlepszych chęci, z jakimi Autorka oddała się zbieraniu wspomnień i świadectw na potwierdzenie swojej tezy.