Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Muszę przyznać, że jestem trochę zaskoczona ta książką, lecz w sensie raczej pozytywnym. Akcja książki "Szpetnicy", rozgrywa się właściwie tylko w ciągu dwóch mroźnych, styczniowych dni. I wbrew pozorom, nie jest to zupełnie wadą tej książki. Tak wiele rzeczy i przemyśleń wydarzyło się w tym czasie, że wystarczyło na napisanie o tym historii. Autor opowiada nam tak realistycznie, ze bardzo łatwo można wsiąknąć w tę atmosferę panującą w tamtym czasie i przeżywać wszystko razem z bohaterami, tak jakby się było tam, w Gdyni na ich miejscu lub obok nich. Opisy miasta są bardzo dobre, przypominam sobie czytając książkę, swój pobyt tu zimą, kilka lat temu i wydaje mi się jakby to było wczoraj. Świetny, czasami nawet dosadny styl.
Morze tylko poprzez nieustanną własną pracę odróżniało się od przestrzeni atramentowego poranka i jeszcze ciemniejszego, modrego firmamentu. Dla osoby obserwującej to zjawisko oczywistym było zagubienie się w tych trzech odcieniach ciemności.
Maciej Kapuściński opowiada nam historię trzech młodych mężczyzn, studentów prawa, którzy biorąc za wzór marszałka Piłsudskiego, chcieli dokonać przewrotu w Polsce, jednak doprowadzili do niejako tragedii w swoim życiu, musząc znosić konsekwencje swoich planów i czynów. W 2004 roku Polska ma wejść do Unii Europejskiej, ma to nam polepszyć życie, które do tej pory nie było lekkie. Duże bezrobocie, drożyzna, niskie płace, w sumie może nawet tylko za granicą kraju były jakieś perspektywy lepszego życia. Bohaterowie tej książki, gdy nadarza się okazja wystąpienia i zaprezentowania swojego odczytu na uczelni przed prezydentem, mającym gościć w Gdyni, postanawiają wykorzystać te okazję do przedstawienia swoich racji, chcą jakby rozpocząć rewolucję, która pozbawi rządzących władzy i przyczyni się do powstania nowej, odrodzonej Polski. Tak jak to zrobił ich idol.
My jesteśmy w tym samym miejscu, w którym był Piłsudski po powrocie z Syberii, tyle że on na pierwszy widoczny etap swojej działalności musiał czekać do 1905 roku, czyli ponad dziesięć lat. My dopiero zaczynamy, a już możemy za parę miesięcy osiągnąć bardzo wiele.
Oczywiście, nie wszystko idzie tak, jak sobie zaplanowali, zaczynają się tworzyć komplikacje, wieści o ich zamiarze docierają na uczelnię. Okazuje się, że ktoś doniósł władzom szkoły, co planują zrobić. Lecz trzeba się jeszcze zastanowić nad tym, czy zwykłe przemówienie, nawet najbardziej wbijające szpilki w oblicze władzy, miałoby jakikolwiek odzew, czy mógłby być początkiem rewolucji, czy też przeszłoby bez echa...
Bardzo ciekawie napisana książka, wciągnęłam się tak, że zarwałam nawet noc, aby poznać ją do końca. Perfekcyjnie napisana, dialogi może są zbyt ubogie, ale same przemyślenia bohaterów są tu bezcenne. Czasem można pomyśleć, że to my sami zastanawiamy się nad tym, jak się zachować.
Czytając książkę, przypomniałam sobie tamte, nieco odległe lata i zastanawiała się czy to wszystko wyszło nam na dobre, czy żyje nam się lepiej, czy obecna władza jest prawdziwym przedstawicielem ludu... nie znam chyba odpowiedzi na to pytanie, lub nawet jeśli znam, to jej nie podam.
Polecam.
Dziękuję serwisowi Na kanapie za możliwość zapoznania się z tą książką.